Zdaje się, że sam sobie wykrakałem w zeszłym roku, że w wieku nastoletnim blog się zbuntuje i zacznie trzaskać drzwiami, o euforii przeplatanej nieróbstwem nie wspominając. I tak to, zdaje się, wyglądało z zewnątrz, chociaż od wewnątrz było nieco bardziej skomplikowane. Mam nadzieję, że nowy rok okaże się bardziej przewidywalny niż poprzedni i jednak wróci tu jakaś regularność, czego mi możecie życzyć z okazji trzynastych blogowych urodzin.
O dziwo, udało się w 2023 roku przeczytać co najmniej kilka książek, o których nie zdołałem (jeszcze) napisać, ale które chciałbym wyróżnić i polecić, zaczynając od głęboko poruszających i znakomicie napisanych wspomnień Mariana Berlanda „Dni długie jak wieki”. Autor relacjonuje losy swoje i swoich najbliższych, począwszy od ukrywania się w schronie w getcie warszawskim, przez pobyt w różnych kryjówkach po stronie aryjskiej aż do wybuchu powstania warszawskiego. Poza drobiazgowym przedstawieniem dramatycznych wydarzeń książka Berlanda wnikliwie analizuje postawy wobec zagrożenia, zarówno ukrywających się, jak i ludzi, którzy z różnych względów zdecydowali się im pomóc.
Trzy…
Beletrystycznie też nie było najgorzej. Rok skończyłem z „Lodem” Ulli-Leny Lundberg, spokojnie (do czasu!) rozwijającą się opowieścią o niewielkiej wyspiarskiej społeczności tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. W jej regulowane rytmem przyrody życie włącza się nowy pastor z rodziną: obserwujemy, jak Kummelowie adaptują się do nowych warunków, jak oswajają niełatwą codzienność, a przede wszystkim swoich parafian i jak nowe otoczenie kształtuje ich samych. Na przeciwnym biegunie pod względem tempa i stopnia zakręcenia fabuły znalazła się „Margot” Michała Witkowskiego, odjechana historia kilku niecodziennych postaci: kierowczyni ciężarówki Margot, świętej Asi od tirowców czy gwiazdora Waldka Mandarynki. Jak to u Witkowskiego, spójnej fabuły za grosz, za to stylistyczna jazda bez trzymanki i bezlitosna satyra obyczajowa. Opis sylwestrowej imprezy we Wrocławiu – no po prostu palce lizać.
Dwa…
Drugi stopień podium zajęło „Pożegnanie z Afryką” Karen Blixen. „Farma u stóp gór Ngong” i jej okolice, mieszkańcy, pracownicy, zwierzęta, codzienność i wydarzenia nietypowe – wszystko opisywane z miłością, osnute mgiełką sentymentu, niespiesznie, z licznymi dygresjami, z pragnieniem, by to dawne życie przywołać, nie dać mu zblaknąć. I choć jest to oczywiście dzieło swojej epoki, a więc i autorka nie jest wolna od europejskiego poczucia wyższości, od protekcjonalnego traktowania mieszkańców Kenii oraz peanów na cześć myśliwych i polowań, to czyta się je z niesłabnącym zainteresowaniem i w pełni podzielając fascynację Blixen tym okołorównikowym światem.
Jeden!
Dwie książki walczyły o zwycięstwo, więc zamiast wybierać, postanowiłem uhonorować obie. „Za ścianą” Sarah Waters jest powieścią nieodkładalną. Jej głównym walorem są nie konstrukcyjne finezje czy tajemnicze wydarzenia z przeszłości, tak typowe dla innych książek tej autorki, lecz psychologiczna prawda, wiarygodne bohaterki, wreszcie dyskretnie, choć interesująco ukazany okres przełomu społecznego po pierwszej wojnie światowej. To historia zakazanej miłości i analiza ludzkich postaw w obliczu sytuacji ekstremalnej. Równie nieodkładalny jest „Segretario” Macieja Hena o spragnionej wiedzy Gredechin, która w męskim przebraniu, jako Georg, wstępuje na Uniwersytet Krakowski i zostaje sekretarzem uczonego Filipa Kallimacha. Dziewczyna zmaga się nie tylko ze studiami i codziennymi niedogodnościami wynikającymi z udawania chłopaka, ale również z rodzącym się uczuciem do swojego mistrza. Przeżycia relacjonuje w listach przyjaciółce, uzupełniając tę korespondencję informacjami z przeszłości Kallimacha. Siłą „Segretaria” jest barwna fabuła łącząca w sobie elementy powieści awanturniczej, akademickiej, miłosnej, obyczajowej i wreszcie dramatu. Wszystkie wątki i elementy swobodnie się przeplatają, tworząc całość, przez którą płynie się z niesłabnącym zainteresowaniem, napawając się całym bogactwem detali i wielkiej urody językiem.
I na tym kończąc część oficjalną, zapraszam wszystkich do skromnego bufetu. Bawcie się dobrze i niech się Wam wiedzie w nowym roku!
(źródło)
Ach te bunty nastoletnich blogów 😜
Z ustami pełnymi ciasta, życzę kolejnych lat blogowania, samych wspaniałych, inspirujących książek i mniej buntów nastoletnich blogów 🥳
Dziękuję uprzejmie, byle do matury! A na razie jakoś się okiełzna nastolata.
Najlepszego! 13 lat to świetny wiek, choć niezbyt łatwy.
I wielkie podziękowania za wszystko, co piszesz – przeczytałam dzieki Tobie już niejedną świetną książkę i mnóstwo dających do myślenia wpisów!
Dziękuję. Jakoś tę trzynastkę przeżyję, oby :P i mam nadzieję, że jeszcze niejedną dobrą książkę tu znajdziesz, będę się starał.
133 lat, co najmniej! Pierwsze miejsce przezacne (obie pozycje, zresztą na obie mnie namówiłeś i każda w swoim miesiącu była u mnie książką miesiąca, więc chyba nie wymaga to szerszego komentarza:). Pozostałych tytułów jeszcze nie znam.
A dziękuję, dziękuję. Nie wiem, czy któraś z pozostałych jest w Twoim guście, ale spróbuj, może coś Ci się spodoba.
W takim razie najlepsze życzenia z okazji urodzin. :) Czytałam „Lód”. Powieść jest piękna, ale niestety tłumaczenie fatalne.
Nie wiem, czy fatalne, na pewno ma przedziwne miejsca, jest niedoredagowane i zdecydowanie mogłoby być lepsze. Plus błąd ortograficzny. Dzięki za życzenia :)
Przedziwne miejsca, otóż to. Do dziś zastanawiam się, co znaczy zdanie „Idą w stronę plebanii, dwóch bezceremonialnych mężczyzn, bez pośpiechu, ale są tak młodzi, że nawet ich powolność nadrabia drogi” (s. 90). Jak to ich powolność nadrabia drogi??? A takich kwiatków było tam mnóstwo. Co do błędów ortograficznych, naliczyłam ich w „Lodzie” więcej – stróżka światła, idealnie uważony podpiwek, acha, biblia od małej litery. Tłumaczka ma ogromny problem z gramatyką i ortografią, czytałam wcześniej kilka innych przełożonych przez nią książek i też nie było dobrze.
Muszę sięgnąć po „Za ścianą”. Kiedyś oczarowała mnie powieść „Ktoś we mnie” . :)
O, stróżka mi umknęła :( Ale niestety mam wrażenie, że poziom redakcyjny w Marpressie mocno spadł, to kolejna ich książka z takimi niedoróbkami. Ktoś we mnie nie nie ujął, ale Za ścianą gorąco polecam.
Już myślałem, że nie skończysz o tych książkach i nie dorwę się do ciasta. Całe szczęście jak zwykle ograniczyłeś się do konkretów, a ja nie ograniczyłem się w ogóle :D Zdrowia i chęci :P
No nikt tu nie jest dla książek, szanujmy się :D Dzięki!
Naprawdę nikt nie jest dla książek? Może niewielu, może mniejszość, ale jednak bywają. Pożegnanie z Afryką – aż mi się buzia uśmiecha na samo wspomnienie. Kilka razy chwaliłeś Sarah Waters – muszę w kocu sięgnąć. Że o młodszym Henie nie wspomnę. A z trzeciego miejsca całkiem nieznanych mi (nawet z nazwiska) twórców – zaciekawił mnie ten wrocławski sylwester, co to palce lizać. Niedługo dietetyczne zalecenia medyczne nie pozostawią mi wyboru i przyjdzie jedynie palce lizać. Ale na razie jeszcze pozwalam sobie na małe co nieco- taki tyci deserek w kieliszeczku i popijam łykiem prosecco (nie mityguj się, mam niezły zapas, pozostał po zeszłorocznych urodzinach). I życzę kolejnej 13-tki szczęśliwej
Oj, to taki wewnętrzny żarcik, wiadomo, że jak urodziny, to bufet :D Dzięki za życzenia, a Witkowskiego polecam, albo się zachwycisz, albo zdegustujesz.
Czyli Segretario. Pamiętam Twoją recenzję, wyraźnie dało się odczuć, że książka przypadła Ci do gustu. W czasach nastoletnich dałabym się pokroić za taką powieść.;) Ale może i teraz mnie porwie.
Mam nadzieję, że bufet pusty, bo inaczej się zasłodzę.;) Wszystkiego dobrego oraz nietuzinkowych lektur życzę.;)
Mam wrażenie, że jest tam trochę smaczków, które Ci przypadną do gustu. A podstawowa przewaga nad Solfatarą jest taka, że Segretario krótsze :) Dzięki za życzenia :)
Skoro krótsze, to pomyślę.;)
Chociaż przekartkuj w bibliotece :D
O, przypomniałeś mi , ze Segretario miałam dorwać, słyszałam fragmenty w radiowej dwójce i zapowiadało sie brawurowo!
Dorwij koniecznie, autor śmiało pojechał :)
Ja jak zwykle spóźniony, ale jak zwykle szczerze życzę, by lat tych wiele jeszcze było. Spokoju, czasu na czytanie i jak najwięcej z lektur satysfakcji!
A bardzo dziękuję, tego czasu najbardziej poproszę :)