Niewielka objętościowo książka Roberta Jurszy ma nie tylko spory ciężar gatunkowy, ale i całkiem dosłownie zajmuje się gatunkami: spotkaniami zwierząt pozaludzkich z ludźmi i konsekwencjami, jakie te spotkania mają dla obu stron. I o ile ludzką perspektywę można bez większego problemu zrekonstruować, o tyle ze zwierzęcą jest dużo trudniej. Autor podejmuje tę próbę i to, jak się wydaje, z dobrym skutkiem.
Od delfinów do gawronów
„Penis delfina butlonosego w stanie wzwodu przypomina nieco mackę ośmiornicy” – tak Jurszo rozpoczyna pierwszy szkic i nie powiem, skutecznie przykuwa uwagę czytelnika. Z ciekawością śledzimy losy delfina Petera, którego próbowano nauczyć ludzkiej mowy, a wykorzystywane przy tym metody ściągnęły na nauczycielkę oskarżenia o zoofilię. Przy okazji poznajemy dzieje badań nad delfinami, komunikacji międzygatunkowej, zadajemy pytanie o możliwość nawiązania relacji romantycznej ze zwierzęciem czy o to, czy zwierzęta mogą popełnić samobójstwo. Ten tekst ma luźną, dygresyjną strukturę, podobnie jak wszystkie pozostałe: o szympansie Dawidzie (kwestia przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem, ale też religijności szympansów), łoszy Matyldzie znad Biebrzy (odrodzenie gatunku, walka z odstrzałem łosi), żubrze Wikingu (oswojenie strachu przed żubrami, zakaz polowań dla trofeów, prawo do naturalnej śmierci), wilczycy Gudrun (kwestie etyki w fotografii przyrodniczej, oswajania przedstawicieli niebezpiecznych gatunków czy zakresu ratowania chorych zwierząt). Ten ostatni problem pojawia się też w historii Pana Gawrona: czy etyczne jest ratowanie za każdą cenę, zwłaszcza kosztem późniejszego dobrostanu okaleczonego zwierzęcia? Czy ratujemy z troski o zwierzęta, czy dla własnego dobrego samopoczucia? I skąd u człowieka ta skłonność do bycia jednocześnie sędzią i katem zwierząt, ostatnią instancją decydującą o ich losie?
Pożytecznie i przystępnie
Jurszo pisze interesująco, dane naukowe przeplatają się w jego miniesejach z anegdotami, wypowiedzi fachowców z własnymi obserwacjami autora. Bardzo dobrze i z zainteresowaniem się je czyta, chociaż nawet taki laik jak ja ma poczucie pewnej pobieżności: różne kwestie są raczej sygnalizowane niż pogłębiane, ledwie się pojawią, już autor pędzi dalej (a szkoda). Tyle dobrego, że przypisy i bibliografia podsuwają tropy do dalszej lektury. Chyba wolałbym, gdyby autor skupił się na przykładach polskich, za to mocniej je rozbudował: los łosi, wilków, żubrów czy nawet gawronów zdecydowanie zasługuje na więcej miejsca (przy okazji zaś może udałoby się wygospodarować parę stron na choćby omówienie „inwazji” dzików na polskie miasta). Przypadki delfinów czy szympansów, aczkolwiek bardzo ciekawe, przedstawione są na podstawie materiałów z drugiej ręki i trochę odstają od pozostałych. „Spotkania z nagą małpą” mimo to trzeba uznać za pożyteczny i przystępnie napisany wstęp do wiedzy o wzajemnych relacjach dzikich zwierząt i ludzi, otwierający oczy na sporo kwestii, z których tylko część zasygnalizowałem wyżej, i zachęcający do rozszerzania wiedzy. Dobrze jest bowiem czasem wyjść poza ludzki punkt widzenia i dojść do wniosku, że nasze działania, nawet te podejmowane z najszlachetniejszych pobudek, nie zawsze dają takie rezultaty, jakie byśmy chcieli.
Ta „religijność szympansów”, to mocno naciągane określenie. Ja bym była ostrożna. Jeszcze się okaże, że zwierzęta mają duszę nieśmiertelną (pewnie jakaś tam mają) i mogą za swoje wybory życiowe trafić do piekła ;).
To takie hasło, o które się sprzeczają naukowcy, chyba mało energicznie, bo materiału do rozważań niewiele.
A cóż to kolegę tak w animalia pchnęło? Ja sobie obiecuję, ze kiedyś siędę i przeczytam całą chłopaków biblioteczkę przyrodniczą od Przewodników Tropicieli Wajraka poczynając, a na wydawnictwach Multico (np. książki pana Kruszewicza), kończąc. Plus dokończę Wilki komiksowe od Dwóch Sióstr i poważną pozycję o nich też pana Adama. Jest tego dobra mnogo a mnogo :P
Trochę chciałem sobie uaktualnić wiedzę po czytaniu Durrella, a trochę przypadkiem. Nie był to czas stracony, choć to nie do końca maja tematyka.
W sumie moja też. Nigdy dotąd nie zaprzątał mi głowy penis delfina :P
No widzisz, nie zaprzątał, a to nie dość, że jest zbadane, to jeszcze opisane w książce :)