Gdyby nie zima… (Edith Wharton, „Ethan Frome”)

Ethan Frome

 

Czy gdyby zimy w Nowej Anglii były mniej surowe, a wizja spędzania samotnie mroźnej pory mniej przerażająca, to życie Ethana Frome’a potoczyłoby się inaczej? Czy miałby szansę realizowania swoich planów i ambicji, zamiast gorzknieć na podupadającej farmie, gdzie nie czekało go już nic dobrego?

Z obawy przed samotnością

Ethan jest inteligentnym człowiekiem, który rozpoczął studia i z żalem musiał je porzucić, by po śmierci ojca zająć się ubogim rodzinnym gospodarstwem i pomóc matce. Powrót na nowoangielską wieś, kres marzeń i ambicji, sprawiają, że zamyka się w sobie, zapada w ciszę. Tęskni za choćby zdawkowymi przejawami sympatii, bo mimo iż z natury był samotnikiem, to nie był mizantropem. Brakuje mu rozmów, gdy schorowana matka odzywa się coraz rzadziej. Po jej śmierci Ethan żeni się z kuzynką Zenobią, która opiekowała się chorą, w nadziei, że pustka wokół niego będzie mniej dojmująca, a gospodarskie umiejętności Zeeny uczynią życie nieco lepszym. Wkrótce jednak Zenobia, znudzona czy też spragniona uwagi, zaczyna chorować, robi się zgorzkniała i złośliwa. Jej mąż pojmuje, że wpadł we własne sidła: bojąc się samotności w pojedynkę, skazał się na samotne dożywocie z kobietą, która stopniowo budzi w nim coraz większą odrazę. Czy pojawienie się na farmie Frome’ów młodej i wesołej Mattie Silver pozwoli mu odzyskać radość życia i wolność?

Tragiczny konflikt

Głównego bohatera poznajemy jako milczącego, posępnego pięćdziesięciodwulatka. Postronny obserwator – narrator książki – mówi, iż „sprawiał wrażenie, jakby mu nogi skrępowano łańcuchem”. Gdy przybysz z zewnątrz próbuje dowiedzieć się czegoś o Ethanie od ludzi z miasteczka, natrafia na coś w rodzaju zmowy milczenia: słyszy jedynie, że to wskutek jakiejś katastrofy sprzed ćwierć wieku Frome wygląda „jakby nie żył i przebywał w piekle”. Zaintrygowany narrator próbuje z rozmaitych strzępów i niedomówień zrekonstruować tę historię, stara się też zbliżyć do Ethana. To, co odkryje, głęboko go zmrozi. Ethan Frome okaże się bowiem człowiekiem uwikłanym w iście tragiczny konflikt między własnymi pragnieniami: miłości, wolności, prawa do realizacji swoich marzeń a odpowiedzialnością za drugiego człowieka, może i niekochanego, może i małostkowego, ale jednak świadomie i dobrowolnie, choć nierozważnie, włączonego w swoje życie. Gdy w domu pojawi się Mattie Silver, Frome zaczyna sądzić, że być może zdoła wyrwać się z pułapki, a jego bunt się uda. Czy jednak podążając za własnym szczęściem, Ethan ma prawo zburzyć spokój swojej żony? Czy ma prawo zostawić ją samą bez środków utrzymania? Czy ma prawo rzucić się w nowe życie, bez gwarancji, że odniesie sukces, i pogrążyć wraz ze sobą niedoświadczoną dziewczynę? Rozwiązanie tych wszystkich dylematów okaże się niespodziewane i dramatyczne, w pełni uzasadniając posępność i gorycz bohatera. Z beznadzieją sytuacji Ethana współgrają opisy zimowego krajobrazu, surowego, choć jednocześnie pięknego, dającego jednak poczucie izolacji od innych, odcięcia, wręcz próżni, w której nie ma czym oddychać.

Edith Wharton, Ethan Frome, tłum. Urszula Łada-Zabłocka, Czytelnik 1976.

(Odwiedzono 296 razy, 6 razy dziś)

16 komentarzy do “Gdyby nie zima… (Edith Wharton, „Ethan Frome”)”

  1. Zawsze jak czytam o pięćdziesięciolatkach, dopiero po dłuższej chwili dociera do mnie, że to moi rówieśnicy :) Brzmi ciekawie, trzeba zobaczyć z jakimi dylematami mierzyli się ludzie w moim wieku :P

    Odpowiedz
      • Czy Waszym zdaniem osoba 50+ to osoba w średnim wieku? Pytam dla mamy;))) Kiedy tak mówi o mnie i moich rówieśnikach, to stwierdzam, że wiek średni to raczej już od dekady mam za sobą.;)
        A co do książki – nie umiem czytać o mroźnej zimie podczas upałów.;)

        Odpowiedz
  2. Hej. Szukam tytułu serii książek, które czytałem, kiedy jeszcze chodziłem do podstawówki (przełom wieku).

    Seria opowiadała o ludziach, którzy rozbili się samolotem na bezludnej wyspie. Pamiętam, że były tam dosyć dosadne opisy obrażeń tych, którzy zginęli. Strasznie kojarzy mi się to z serialem Lost. Też wyspa nie była aż taka bezludna, a na dodatek dochodziło na niej do dziwnych zjawisk i anomalii. Okładka, jeśli dobrze pamiętam, przedstawiała widok na morze z kawałkiem plaży oraz jakieś szczątki samolotu. Chyba były też palmy.

    Kompletnie nie pamiętam tytułu, ale liczę, że może ktoś z Was czytał tę serię i będzie wiedział, o jakie książki chodzi.

    Odpowiedz
  3. Oglądałam film, nie wiedziałam, że jest książka! Super! Film zrobił na mnie wrażenie – zarówno treść, jak i sposób przedstawienia całej tej historii. Z przyjemnością sięgnę więc po książkę!

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.