Słuch absolutny (Irena Morawska, „Było piekło, teraz będzie niebo”)

Było piekło

Irena Morawska w swoich reportażach pokazuje Polskę lat dziewięćdziesiątych, ale nie tę kolorową, z pełnymi wreszcie półkami i całkowicie nowymi drogami kariery i wzbogacenia się, ale tę szarą, pospolitą, gdzie ludzie, całkiem dosłownie, modlili się o cud, który pozwoliłby im prowadzić w miarę spokojną egzystencję.

Spokoju i pracy

Tak jak w Pionkach, gdzie proboszcz ogłosił, że to wstawiennictwu Matki Boskiej zakłady chemiczne zawdzięczają oddłużenie, czym zantagonizował mieszkańców miasta („Opatrzność przy produkcji prochu”). Rozdarta konfliktem była też załoga słynnej fabryki pianin Calisia, gdzie jedni opowiadali się za pozostawaniem zakładem państwowym, inni zaś chcieli, by przedsiębiorstwo przejęli spadkobiercy dawnych właścicieli („Białe pianino z czarnymi nogami”). Kiedy nie można liczyć na boską interwencję, pozostaje marzyć o bogatym inwestorze z zagranicy, który kupi podupadłą popegeerowską wioskę i zamieni ją w luksusowy kurort. Wtedy może znajdzie się praca albo szansa przeprowadzki w nowe miejsce, gdzie może będzie choć ciut lepiej („Dusze w poczekalni”). Gwałtowne przemiany – u Morawskiej zawsze na gorsze – dotykały też całe wsie i miasteczka. Barczewo („Miasteczko jak kryminał”) opanowały gangi, które zastraszyły wszystkich, wzorowa wieś Lisków z ogromnymi przedwojennymi tradycjami aktywności społecznej zmieniła się miejsce pełne apatii, gdzie zaprzepaszczono wszelkie dawne wysiłki („Deszcz omija Lipków”). W trudnych czasach liczyło się posiadanie pracy i jakiekolwiek zarobki, a to prowadziło do kolejnych nieszczęść: „Windą na śmierć” opowiada o śmiertelnym wypadku, jakiemu ulegli pracujący na czarno robotnicy budowlani, „Motyl na Manhattanie” to z kolei historia Polaków nielegalnie pracujących w Ameryce i skutków, jakie długotrwała rozłąka z bliskimi i krajem powoduje. Bieda prowadziła nawet do absurdalnych sytuacji, kiedy mieszkańców wsi dzieliła trąba powietrzna: na tych, którzy mieli szczęście i nie ponieśli strat, i na tych poszkodowanych, którzy otrzymają odszkodowania, choć nie odzyskają zdrowia i najbliższych („Diabeł spacerował po niebie”). Otwierający tomik reportaż „Jak Emilię z Kalabrii od złej pani wykradłam” i zamykający: „Pokój dla cudzoziemca”, a także tytułowy „Było piekło, teraz będzie niebo”, to historie indywidualne: Emilii, która w poszukiwaniu pracy, trafia do Włoch, do domu Polki, która jej gotuje istne piekło, oraz Zenona K., traktująca o upadku człowieka, któremu się świetnie powodziło w PRL-u dzięki szemranym interesom, ale który nie odnalazł się w nowej rzeczywistości, i ojca, który siekierą zabija terroryzującego rodzinę syna. Odstający nieco od pozostałych tekst „Kiedyś odrosną nam włosy”, poświęcony odradzaniu się radykalnej prawicy, stara się zdiagnozować przyczyny popularności idei głoszonych przez polityków w rodzaju (zapomnianego dziś) Bolesława Tejkowskiego.

Szorstka rzeczywistość

Reportaże Ireny Morawskiej to właściwie gotowe scenariusze do filmów dokumentalnych (ich realizacją zresztą Morawska się obecnie zajmuje): wszystko rozpisane – kolejne sceny, plenery, wnętrza, bohaterowie, ich wypowiedzi („Rzadko się zdarza, by reportaż tak wyraźnie przenosił nas w świat opisywany”, podkreśla we wstępie Małgorzata Szejnert). Sama reporterka pojawia się wyjątkowo („Jak Emilię z Kalabrii…”), zdecydowanie woli obserwować i słuchać, przy czym bezbłędnie z wypowiedzi swoich rozmówców wychwytuje to, co najcelniejsze, co ujmuje istotę problemu, co pozwala uchwycić stan psychiczny, emocje ludzi poddanych ogromnemu stresowi, pogrążających się w beznadziei albo przeciwnie – próbujących jeszcze walczyć, utrzymać się na powierzchni (Szejner nazywa to reporterskim „słuchem absolutnym”). Teksty są w większości krótkie, złożone z jeszcze krótszych rozdzialików. Autorka nie ocenia, nie komentuje, pozwala się wygadać swoim bohaterom, a czytelnikom pozostawia ocenę. Przedstawiając sprawy w gruncie rzeczy tragiczne, nie popada w patos; nadmiar napięcia, podobnie jak w życiu, rozładowywany jest jakąś przyziemną uwagą, pozornie niekorespondującą z wagą tematu. Sama Morawska zresztą mówi o tym z dołączonym do książki wywiadzie udzielonym Kamilowi Bałukowi: „[…] to nie jest z mojej strony brak szacunku. Gdybym wszystko w życiu brała tak bardzo na serio, to może już by mnie tu nie było?” Można reportaże Morawskiej traktować jako źródło do poznania ciemnej strony lat dziewięćdziesiątych, ale przede wszystkim warto je poznać jako w dużej części znakomite i poruszające ludzkie historie, indywidualne i zbiorowe, spisane bez upiększeń, szorstkie, ale dzięki temu prawdziwe.

Irena Morawska, Było piekło, teraz będzie niebo, Dowody na Istnienie 2015.

(Odwiedzono 148 razy, 30 razy dziś)

6 komentarzy do “Słuch absolutny (Irena Morawska, „Było piekło, teraz będzie niebo”)”

  1. Wygląda ciekawie, pytanie tylko czy ja chcę wracać do ciemnych stron lat 90. Szczylem wtedy byłem i cieszyłem się, że można dostać kasety z metalem czy kupić pirackie koszulki ulubionych zespołów. Dzika prywatyzacja, bezrobocie i inne problemy osób wówczas dorosłych średnio mnie zajmowały i może tak to zostawić?

    Odpowiedz
  2. Sam mam w rodzinie podobną historię z tych czasów. Teściowa pracowała w zakładzie, w którym m.in. projektowali i stawiali słupy wysokiego napięcia, a z czasem i anteny telefonii komórkowej. W pewnym momencie przyszedł gorszy czas i konieczne była spora redukcja. Załoga musiała zgodzić się na zwolnienie części pracowników z gwarancją pierwszeństwa zatrudnienia… Niestety, pracownicy się nie zgodzili i cały zakład padł.

    Odpowiedz

Odpowiedz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.