Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów.
Pragmatycy kontra fanatycy
Imperium Corrinów potrzebuje wysoko wykwalifikowanych ludzi, którzy dzięki swoim wyjątkowym umiejętnościom będą mogli zastąpić wyklęte zaawansowane technologie. Powstają szkoły mentatów – ludzkich komputerów, mistrzów miecza, szkolonych w walce, zgromadzenie żeńskie kształci dziewczęta między innymi na Prawdomówczynie, a w tajemnicy prowadzi program eugeniczny w celu hodowli osobników o pożądanych cechach… Ta bez wątpienia pożyteczna działalność obserwowana jest jednak podejrzliwie przez fanatycznych przeciwników wykorzystywania jakiejkolwiek zaawansowanej techniki: butlerian pod wodzą Manforda Torondo. Szczególnie wrogo odnoszą się oni do kompanii transportowej Josefa Venporta, która korzysta z umiejętności tajemniczych nawigatorów oraz, jak głoszą plotki, również z zakazanych komputerów. Chwiejny imperator Salvador Corrino nie umie zapanować nad sprzecznymi dążeniami wszystkich tych ambitnych, rywalizujących ze sobą sił i swoją nieudolnością doprowadza do eskalacji tlących się konfliktów.
U podstaw nowej rzeczywistości
Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” ukazują nam sytuację w Imperium z perspektywy, kolejno, zgromadzenia żeńskiego, szkoły mentatów i Josefa Venporta, choć bohaterów jest dużo więcej: imperator Salvador Corrino, jego brat Roderick i siostra Anna, bohater dżihadu Vorian Atryda, robot Erazm, naukowiec Ptolemeusz to tylko część osób, które przewijają się przez splątaną, choć może czasem dość przewidywalną fabułę. Ich losy krzyżują się w różnych momentach, ich decyzje wpływają na los innych; rozważają kolejne kroki na skomplikowanej politycznej szachownicy, intrygują, posługują się skrytobójstwem i całkiem jawną przemocą, niekiedy na wielką skalę, wszystko dla zdobycia i utrwalenia wpływów, zyskania przewagi nad konkurencją. To ten moment w dziejach ludzkości, kiedy jasnym się staje, że najważniejszym towarem jest melanż, geriatryczny narkotyk z pustynnej Arrakis, niezbędny i do przedłużania życia tych, których na niego stać, i do podróży przez bezkresny kosmos, gdyż bez niego nie radzą sobie nawigatorzy międzygwiezdnych statków. To również czas, gdy utrwala się wrogość między rodami Atrydów i Harkonnenów, będąca siłą napędową wydarzeń późniejszych o tysiąclecia. To wreszcie epoka, kiedy decyduje się, czy ludzkość ulegnie fanatycznej ideologii antytechnologicznej, czy dopuści stosowanie technik niezbędnych w transporcie, łączności czy medycynie. Anderson i Herbert sprawnie wiążą ze sobą wszystkie wątki w niezwykle wartką akcję, którą śledzi się z zainteresowaniem, nie próbują natomiast, wzorem Briana Herberta, snuć rozważań o polityce, religii, ekonomii itd. Dla jednych to pewnie wada, dla innych zaleta – mnie trochę tego brakowało, ale jeśli miałyby to być rozważania na poziomie tych z „Legend Diuny”, to może i lepiej, że autorzy zdecydowali się postawić raczej na atrakcyjną fabułę niż na słabą podróbkę stylu zasadniczego cyklu „Diuny”. Jeśli coś tu naprawdę doskwiera, to jednowymiarowość większości postaci; paradoksalnie największą przemianę przechodzi robot Erazm, pozostałych przez wszystkie trzy tomy można bez trudu określać tymi samymi dwoma, góra trzema przymiotnikami. Z tego wynika wspomniana wyżej pewna przewidywalność niektórych wątków, rekompensowana szczęśliwie dużą liczbą mniej oczywistych zwrotów akcji, dzięki którym do samego końca nie traci się zainteresowania. Duet Herbert junior–Anderson często jest oskarżany o żerowanie na sentymencie wielbicieli oryginalnego cyklu i wręcz o ordynarny skok na kasę, ale gdyby za każdym razem wychodziło im tak dobrze, jak w przypadku „Wielkich szkół”, to ja nie będę narzekał.
Brian Herbert, Kevin J. Anderson, Zgromadzenie żeńskie z Diuny, tłum. Andrzej Jankowski, Rebis 2012
Brian Herbert, Kevin J. Anderson, Mentaci Diuny, tłum. Andrzej Jankowski, Rebis 2014
Brian Herbert, Kevin J. Anderson, Nawigatorzy Diuny, tłum. Marek Michowski, Rebis 2018

Ja to już chyba jednak tylko ekranizacja i serial. Z jednej strony cieszy brak filozofowania i zagęszczenie akcji. Z drugiej, czy nie te właśnie wywody były czymś co odróżniało Diunę od innych fantastycznych światów? Cieszy się we mnie „zwykły” czytelnik, trochę smutno „snobowi” :D
No owszem, wywody odróżniały, ale ile razy się zastanawiałem, czy autor nie brnie w jakieś grafomanstwa przy tej okazji, to moje. Więc czysta akcja jest niejakim odpoczynkiem 😏
Pociesza mnie, że Ty też :P Zresztą we wszystkich tych książkach z naprawdę skomplikowanymi rozkminami tak mam. Przy czym czasem doceniam sam koncept wymyślenia takich fikołków, bo jednak lać wodę też trzeba umieć :D Jeśli chodzi o lektury, to ja ostatnio mam wrażenie, że chcę wyłącznie odpoczywać. Niestety parę ostatnich strzałów, to kule w płot :(
Odporność na takie fikołki to chyba przychodzi z wiekiem, bo w liceum mi imponowały takie głębokie myśli 😏 i też szukam ostatnio lekkich powieści, Hagena zacząłem za Pana rekomendacją