Intryga w intrydze wewnątrz intrygi (Brian Herbert, Kevin J. Anderson, „Paul z Diuny”)

 
Na wszystkie sequele i prequele patrzę podejrzliwie, uznając je przede wszystkim za cyniczną próbę wyłudzenia pieniędzy od wielbicieli oryginalnych dzieł. Rzadko daję się skusić na taką literaturę, zwykle wtedy, gdy w jej powstawaniu uczestniczył autor pierwowzoru. Gorzej, gdy masakrowany jest twórca nieżyjący, a wyciągnięte z jego kosza na śmieci strzępy rozmaici mniej lub bardziej sprawni wyrobnicy pióra składają w nowe dzieła.

Czytaj dalej

Reset rozgrzanego umysłu (Martyna Raduchowska, „Szamanka od umarlaków”)

 


Nadrabianie powakacyjnych zaległości w pracy skończyło się jak zwykle wrażeniem, że wirujące coraz szybciej wokół swojej osi zwoje mózgowe wyparują mi przez uszy. W takich momentach niezbędny jest całkowity reset rozgrzanego umysłu. Debiutancka powieść Martyny Raduchowskiej okazała się idealna do tego celu, zapewniwszy mi dwa dni beztroskiego wytchnienia.

Czytaj dalej

Krwawy kisiel z anioła, alleluja! (Marta Kisiel, „Dożywocie”)

Dożywocie

Znaleźć w dzisiejszych zdegenerowanych czasach śmieszną książkę jest trudniej, niż wygrzebać brylant w kaszance. Kiedy więc trafię na coś, co rekomendowane jest już choćby jako zabawne, to nie mogę się oprzeć pokusie. Zdobywam i czytam. W przypadku „Dożywocia” Marty Kisiel odgłosy zachwytu dobiegały z wielu stron, a najgorętszą orędowniczką Lichotki była Matka Chrzestna tego bloga, zakochana wręcz w pewnym zasmarkanym aniele.

Czytaj dalej