„Niektórzy mówią, że składamy się z tego, co jemy. Otóż ja – przynajmniej w połowie – składam się z książek. Należę do klanu pożeraczy, w rodzinie czytali wszyscy, a na książki zawsze wydawało się majątek”. Tak smakowicie szczecińska pisarka Monika Szwaja rozpoczęła jeden ze swoich felietonów poświęconych książkom i czytaniu. W zbiorze autobiograficznych tekstów Szwai jest podobnych wspomnień całkiem sporo. I nic dziwnego…
O czytaniu w getcie warszawskim świetnie pisał Marcin Szczygielski w „Arce czasu”: jego młody bohater pochłania kolejne tomy, by zająć sobie czymś czas, by uciec od przerażającej rzeczywistości na zewnątrz. I była to postawa częsta. Spragnieni literatury czytelnicy musieli pokonywać spore trudności, ponieważ 9 lutego 1940 roku nakazano zamknięcie żydowskich wypożyczalni, a w czerwcu tegoż roku zakazano Żydom prowadzenia księgarni. Ograniczenia te zniesiono w 1941 roku. Biblioteki w dzielnicy zamkniętej cieszyły się wielką popularnością (oficjalnie działało ich 35), chociaż przechodzące przez wiele rąk tomy postrzegano jako potencjalne rozsadniki tyfusu – mogły się w nich trafić wszy. Intensywnie też książkami handlowano, bardzo często na ulicach; przedstawicielom inteligencji wyprzedaż domowego księgozbioru, choć bolesna, pomagała w uzupełnieniu skąpego budżetu. Nic dziwnego, że jeden z najwnikliwszych obserwatorów życia za murami getta, Emanuel Ringelblum, również poświęcił tej ważnej kwestii nieco miejsca w swej kronice wydarzeń.
Ze swojego dzieciństwa urodzona w 1912 roku Irena Kwiatkowska zapamiętała zapachy dawnej Warszawy i bibliotekę swojego ojca, zecera, od którego przejęła miłość do czytania.
Mało komu z nas dana jest biblioteka pod postacią osobnego pokoju wypełnionego regałami sięgającymi sufitu, z wygodnym fotelem, podręcznym stolikiem na kubek z herbatą (chociaż w takiej bibliotece bardziej na miejscu byłaby filiżanka Royal Doulton z ręcznie malowanymi wrąbkami) i dającą ciepłe światło lampą. Zawsze z zazdrością czytam takie opisy, marząc, że może kiedyś… Z drugiej jednak strony, jakże kruche są takie książkowe enklawy, zmiatane bez śladu przez rozmaite kataklizmy. Taki był też zresztą los domu i biblioteki Melchiora Wańkowicza, którym tyle ciepłych słów poświęcił w “Zielu na kraterze”.
Nałogowi czytelnicy gotowi są na wiele i znają mnóstwo sposobów, by zdobyć upragnioną książkę. Czasy się zmieniają, ale w tej kwestii zmienia się niewiele. Stefania Podhorska-Okołów tak wspominała źródła, z których na przełomie XIX i XX wieku czerpała lektury:
W naszych wędrówkach po polskich zwyczajach czytelniczych i księgozbiorach cofnijmy się do ostatniego piętnastolecia XIX wieku. Urodzona w 1884 roku Stefania Podhorska-Okołów, z wykształcenia polonistka, z zawodu nauczycielka, dziennikarka, recenzentka teatralna i literatka, w swych wspomnieniach przywołuje dziecięce i młodzieńcze lektury dziewczynki z inteligenckiego domu.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.