Skłamałbym, gdybym stwierdził, że przez ostatnie dwanaście miesięcy rozpieszczałem PT Czytelników tego bloga, ale jednak to i owo się tu ukazało, a skoro się ukazało, to zapraszam na zestawienie najchętniej czytanych przez Was wpisów.
Blog Piotra Chojnackiego. Książki nowe, stare, znane i zupełnie zapomniane, pełna swoboda wyboru.
Skłamałbym, gdybym stwierdził, że przez ostatnie dwanaście miesięcy rozpieszczałem PT Czytelników tego bloga, ale jednak to i owo się tu ukazało, a skoro się ukazało, to zapraszam na zestawienie najchętniej czytanych przez Was wpisów.
Siedemnastoletnia Margaret Pargeter mogłaby być bohaterką jakiejś powieści Jane Austen. Nie tylko mieszka w Londynie w 1801 roku, ale jest półsierotą z godnej, choć niezbyt zamożnej rodziny, jest bystra, rozsądna i na dodatek kocha się w Robercie, studencie medycyny, pochodzącym ze zdecydowanie wyższej sfery.
Trzy lata minęły od pierwszej edycji biura książek zagubionych. Udało się wtedy rozpoznać prawie dwadzieścia tytułów czytanych niegdyś, lecz zapomnianych. Czasem wystarczało dosłownie kilka zapamiętanych detali. Od tamtej pory liczba pytań zadawanych pod listą powieści młodzieżowych z czasów PRL-u wcale nie spadła i nazbierało się całkiem sporo nowych zagadek. Przeczytajcie cytaty z komentarzy – może akurat pamiętacie, o jaką książkę chodzi.
Na ostatnich stronach komiksów o kapitanie Żbiku drukowano niekiedy opowieści o milicjantach, którzy uratowali tonącego chłopca, albo o uczniach, którzy wyłowili swego kolegę z przerębla. Krótką powieść Norwega Björna Rongena można by zaliczyć do tej samej kategorii historii podnoszących wiarę w ludzkość: oto nastolatka ratuje pociąg przed wykolejeniem się, gdyby nie to, że czyn tytułowej Marit staje się pretekstem do pokazania bardzo ciekawego obrazu norweskiego społeczeństwa.
Polskie powieści młodzieżowe z lat sześćdziesiątych namawiały młodych ludzi do wstępowania do harcerstwa, organizowania szkolnych sklepików albo skupu surowców wtórnych. Amerykańska powieść E.L. Fiore natomiast reklamuje młodzieżowy program praktyk szpitalnych, który pozwalał (chłopcom!, jak podkreśla krótka informacja na początku książki) na „stwierdzenie, czy faktycznie wykazują zdolności i zamiłowanie do zawodu lekarskiego”. Dziewczęta mogły co najwyżej … Dowiedz się więcej
Macieja Słomczyńskiego nie kojarzy się zwykle jako autora książek dla młodszych czytelników, jeśli już, to jako tłumacza takich klasyków jak „Alicja w Krainie Czarów” czy „Piotruś Pan”. Okazuje się jednak, że ma na koncie bardzo udaną powieść rozgrywającą się podczas kampanii wrześniowej.