Za tydzień mój blog skończy osiem lat i wtedy – zgodnie z tradycją – przy tradycyjnej sałatce i napojach opowiem o książkach, które w 2018 roku zrobiły na mnie największe wrażenie. A dziś chciałem Wam pokazać, co pokazują statystyki, czyli co najczęściej czytaliście w minionym roku… Nie powiem, gusta czytelników chodzą krętymi drogami.
okazje
Upór i umiarkowane zwycięstwo, czyli siódme urodziny
„Wypadałoby napisać jakiś tekst” – mówił rozsądek. „Eee, nie chce mi się, może jutro” – odpowiadało wrodzone lenistwo. „A może by dać sobie spokój?” – szeptała pokusa świętego spokoju gdzieś w mrocznym kącie. „No weź się ogarnij” – szturchało poczucie obowiązku. I tak z grubsza przez cały 2017 rok, siódmy rok blogowania. Mająca liczne znaczenia siódemka tym razem symbolizowała upór, by najzwyczajniej w świecie sobie nie odpuścić w nawale spraw domowych i służbowych, i zwycięstwo, może niezbyt spektakularne, ale jednak odniesione.
Mam sześć lat
Będzie krótko. Dziś mija szósty rok mojego blogowania, które trwa dzięki wszystkim czytającym i komentującym. Dziękuję Wam wszystkim. Chciałbym złożyć obietnicę, że będę pisał częściej, ale to się skończy jakąś katastrofą, która to uniemożliwi, więc nie obiecam. Jeśli nie macie jeszcze dość podsumowań ubiegłego roku, to zapraszam na kilka zdań o najlepszych książkach, które przeczytałem w 2016 roku. Niecierpliwi mogą od razu udać się do skromnego bufetu.
Kto zabił fabułę, czyli krew na rękach blogerów
Wiem, że wszyscy mają dość blogerów wyskakujących z każdej księgarni, blogerów pouczających, jak żyć, jak pisać, jak uszyć fartuszek z muchomorkiem, zrobić makijaż, w którym wygląda się jak miss Polonia, czy ugotować wegański, bezglutenowy i GMO Free obiad. Ale może zechcecie poznać kryminalne talenty blogosfery?
To już piąty rok
Dziś mija pięć lat od pierwszego wpisu zacofanego-w-lekturze. W 2015 roku porzuciłem blogspot i rzuciłem się na wody internetowej samodzielności. Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszą mi w (niestety coraz rzadszych) czytelniczych rejsach. Nie mogę obiecać, że w tym roku wpisów będzie więcej, ale nadal będę się starał, żeby były rzetelne i – mam nadzieję – inspirujące do odkrywania nowych autorów, tematów i gatunków.
Mikołaj był?!
O szóstej rano u Kowalików wszyscy jeszcze spali. Za oknem było zupełnie ciemno. W ciszy rozległ się tylko stukot i gwizd pociągu przejeżdżającego pod mostem Teatralnym. […]
Romcia usiadła na łóżeczku i pomyślała, że chce się jej pić. Potem ziewnęła i nagle zelektryzowało ją przypomnienie, że dziś w nocy miał przyjść Mikołaj… Wyskoczyła z pościeli i rzuciła się do ustawionych rzędem bucików. Przyszedł! Przyszedł! W pierwszym buciku wymacała ziemniaka. No, tak, poczciwy starzec zawsze zostawiał kilka ziemniaków, rodzice twierdzili, że to kara za niegrzeczność, ale Romcia miała swoje zdanie na ten temat: Mikołaj po prostu zapewniał dzieciom podstawowe produkty spożywcze. Romcia nie zdziwiłaby się, gdyby w którymś pantofelku znalazła kotlet schabowy lub pół kostki masła. Następne buciki zawierały już szeleszczące paczuszki z cukierkami, a w kaloszu był nawet batonik. Romcia łakomie wpakowała go sobie w usta i pociągnęła brata za zimną nogę.