Od czasów zajmujących się praniem królewien Homera minęło całkiem sporo czasu i panie domu z wyższych sfer straciły zainteresowanie brudną bielizną. Te najzamożniejsze miały od tego ochmistrzynie i służące, które w pałacach i dworach przejęły niewdzięczną czynność, wymagającą sporej wiedzy teoretycznej i umiejętności praktycznych. W końcu wtedy jeszcze nie wystarczało nasypać proszku do pralki…
pranie
Pranie literackie, cz. 1: Pranie głoś, Muzo!
Nawet nam, posiadaczom pralek automatycznych, pranie wydaje się czynnością męczącą i mało urokliwą, do bólu przyziemną. Nie inaczej było w poprzednich wiekach. Należało do najbardziej uciążliwych obowiązków kobiecych, najchętniej spychanych na niewolnice, służące czy słabo opłacane wyrobnice. Kijanki, balia i tara, a później pralka Frania z wyżymaczką nie pociągały pisarzy i poetów, uznawali je za niegodne miejsca w literaturze, choć pewnie większość z tych pięknoduchów lubiła czyste koszule i krochmalone kołnierzyki. Kiedy próbowałem sobie przypomnieć, kto i gdzie o praniu pisał, na myśl przychodziły mi książki niezbyt dawne; od francuskich naturalistów począwszy. Udało mi się jednak zestawić wstępną listę scenek z praczkami, po łokcie zanurzonymi w mydlinach, z dymiącymi kotłami do gotowania bielizny i schnącymi na sznurach ubraniami. Co jakiś czas zaprezentuję coś z tego zbioru. A może pamiętacie pralnicze epizody ze swoich lektur i podrzucicie propozycję do tego spisu?