Pisarze ze starej szkoły (XXXV): Bździna dwa razy zapłacona

Tadeusz Wittlin był wprawdzie prawnikiem, jednak parał się literaturą, należał do między innymi autorów satyrycznego pisma „Cyrulik Warszawski”. Po zamknięciu tego tygodnika w 1934 roku stracił pracę i dochody, ale zupełnym przypadkiem znalazł żyłę złota: nic się bowiem nie sprzedawało równie dobrze, jak brukowe powieści, a przepis na takie dzieło wydawał się dość prosty. Okazało się jednak, że Wittlin padł ofiarą własnego sukcesu…

Dowiedz się więcej

Słupek przy słupku, edycja 2018

Za tydzień mój blog skończy osiem lat i wtedy – zgodnie z tradycją – przy tradycyjnej sałatce i napojach opowiem o książkach, które w 2018 roku zrobiły na mnie największe wrażenie. A dziś chciałem Wam pokazać, co pokazują statystyki, czyli co najczęściej czytaliście w minionym roku… Nie powiem, gusta czytelników chodzą krętymi drogami.

Dowiedz się więcej

„Zarabiamy, śmiejąc się” (Tadeusz Wittlin, „Ostatnia cyganeria”)

Ostatnia cyganeria

 

Piękne to musiały być czasy dla literatów, rysowników i wszelkiej maści artystycznych duchów. Biesiadowało się w barach, kawiarniach raz na koszt własny, raz na rachunek zamożniejszych kolegów, omawiając wzniosłe sprawy ducha, a do stolika nieśmiało, żeby nie zburzyć tej intelektualnej atmosfery, podchodzili wydawcy, redaktorzy, dyrektorzy kabaretów czy producenci filmowi, by wsunąć temu i owemu do kieszeni zaliczkę na opowiadanie, skecz, piosenkę czy scenariusz, koniecznie z happy endem. Gdzieś tam za drzwiami „Adrii”, „Oazy” czy Hotelu Europejskiego trwał kryzys, panowało bezrobocie, czaił się autorytaryzm i cenzor z nożycami, ale te elementy nie przebijają się przez mgłę sentymentu, w jaką spowił swe wspomnienia Tadeusz Wittlin. I właściwie trudno mu się dziwić, że po kilku dziesięcioleciach na emigracji miał ochotę przywoływać z pamięci tylko to, co najmilsze i najzabawniejsze.

Dowiedz się więcej