Nadrabianie powakacyjnych zaległości w pracy skończyło się jak zwykle wrażeniem, że wirujące coraz szybciej wokół swojej osi zwoje mózgowe wyparują mi przez uszy. W takich momentach niezbędny jest całkowity reset rozgrzanego umysłu. Debiutancka powieść Martyny Raduchowskiej okazała się idealna do tego celu, zapewniwszy mi dwa dni beztroskiego wytchnienia.
Hołd dla gwiazdy (Zbigniew Korpolewski, „Hanka Bielicka”)
Hanka Bielicka to jedna z tych artystek, o których myślałem, że będzie trwać wiecznie. Była, jest i będzie, prawdziwa gwiazda, której niestraszny upływ czasu i zmienne mody. Aktorka zmarła jednak w wieku 91 lat, w 2006 roku. Pozostała legenda.
Czarna morwa bez smaku (Ewa Lach, „Kryptonim Czarna Morwa”)
Znacie ten ograny schemat fabularny z bandą dzieciaków, które postanawiają wspomóc nieudolnych dorosłych i wyjaśnić sprawę sabotażu w fabryce (kradzieży mienia państwowego, szpiegostwa, zniknięcia kapelusza za sto tysięcy, dziwnego zachowania sąsiadki z naprzeciwka, niepotrzebne skreślić)? Typują podejrzanych, opracowują plan, rozpoczynają śledztwo, a potem węszą, plączą się samotnie po nocy po starych halach fabrycznych, cmentarzach czy ruinach, narażając na skręcenie karku lub katar. W finale obowiązkowo zamykają najbardziej podejrzanego przestępcę w komórce na węgiel i z dumą lecą na najbliższy komisariat MO, gdzie jowialny sierżant wcale nie chce wierzyć w ich rewelacje. Gdy już uwierzy i pobiegnie aresztować złoczyńcę, to okazuje się, że w komórce siedział porucznik z wydziału kryminalnego, któremu nieletni uniemożliwili złapanie prawdziwego sabotażysty (złodzieja, szpiega, aferzysty, pasera, sąsiadki z naprzeciwka – niepotrzebne skreślić). Zrugane małolaty ostatecznie rehabilitują się w oczach władzy i rodziców, przyczyniając się do odnalezienia kluczowego dowodu albo ukrytych łupów. A potem chodzą w glorii bohaterów i wszyscy im zazdroszczą.
„Do źródła dobra i szczęśliwości” (Władysław St. Reymont, „Pielgrzymka do Jasnej Góry”)
To aż niewiarygodne, że tak wielowymiarowe i ważne dla polskiej kultury i religijności zjawisko, jakim są pielgrzymki na Jasną Górę, nie doczekało się literackiego opracowania. Złośliwie można powiedzieć, że żadnemu z naszych pisarzy nie chciało się podążać z pielgrzymią kompanią, a wyłącznie w ten sposób można zebrać odpowiedni materiał, dowiedzieć się, co kieruje pątnikami, co ich podtrzymuje w drodze, jak przeżywają wędrówkę i jak wygląda ich codzienność.
„Musimy pamiętać, by nigdy nie zapomnieć” (Philip Bialowitz, Joseph Bialowitz, „Bunt w Sobiborze”)
Philip Bialowitz od lat podtrzymuje pamięć o Holokauście, wierząc, że jest to winien wszystkim pomordowanym, i żywiąc przekonanie, że jego doświadczenia i przeżycia pomogą młodszym pokoleniom przeciwstawić się współczesnemu ludobójstwu. O swoich losach opowiadał w różnych miejscach i różnym słuchaczom, wreszcie postanowił spisać wspomnienia, gdyż – jak napisał na ich zakończenie – „musimy pamiętać, żeby nie zapomnieć”, podjąć wysiłek kultywowania pamięci o czasach zbrodni i poniżenia.
W trybie przyspieszonym (Colette, „Klaudyna w Paryżu”)
Stało się. W trybie przyspieszonym Colette weszła do grona moich ulubionych autorów i nie sądzę, by rychło dała się z niego wypchnąć. Bałem się nieco, pamiętny własnych niezbyt entuzjastycznych wrażeń z dawnej lektury „Klaudyny w Paryżu”, że jest to książka słabsza od tomu pierwszego. Nic podobnego. Jest to po prostu powieść nieco odmienna w klimacie, ale wciąż znakomita.