Skip to content

Zacofany w lekturze

Blog Piotra Chojnackiego. Książki nowe, stare, znane i zupełnie zapomniane, pełna swoboda wyboru.

Menu
  • Strona główna
  • O mnie
  • Powieści młodzieżowe PRL
  • Przestały oczekiwać 2011
  • Przestały oczekiwać 2012
  • Przestały oczekiwać 2013
  • Przestały oczekiwać 2014
  • Przestały oczekiwać 2015
  • Przestały oczekiwać 2016
  • Przestały oczekiwać 2017
  • Przestały oczekiwać 2018
  • Przestały oczekiwać 2019
  • Przestały oczekiwać 2020
  • Przestały oczekiwać 2021
  • Polityka prywatności
  • Przestały oczekiwać 2022
  • Przestały oczekiwać 2023
  • Przestały oczekiwać 2024
  • Przestały oczekiwać 2025
Menu

Lektura obowiązkowa (John Steinbeck, „Na wschód od Edenu”)

Posted on 19 lutego 20129 marca 2022 by Piotr (zacofany.w.lekturze)

 

Na wschód od Edenu

Nie sądzę, żebym mógł dodać cokolwiek nowego do masy interpretacji i ocen, jakie przez sześćdziesiąt lat od chwili wydania nagromadziły się wokół powieści Johna Steinbecka. Zafascynowany, pochłaniałem Na wschód od Edenu, co chwila doznając olśnień i zachwyceń, podziwiając artyzm Steinbecka, który stworzył fantastyczną, wciągającą fabułę, a równocześnie podsunął czytelnikowi ogrom materiału do przemyśleń o ludzkiej kondycji, o odwiecznej walce dobra ze złem. W sposób doskonały zrealizował myśl, którą włożył w usta jednego z bohaterów, chińskiego służącego Li: „Człowiek interesuje się tylko samym sobą. Jeżeli dana opowieść nie mówi o słuchaczu, ten nie będzie jej słuchał. Tutaj stawiam regułę: wielka i trwała opowieść musi mówić o każdym, bo inaczej nie przetrwa. To, co dalekie i obce, nie jest interesujące – tylko rzeczy głęboko osobiste i blisko nam znane”.

Dwadzieścia lat temu uznałem, że ta książka nie jest o mnie, że jest rozwlekła i bezbarwna – ale wtedy wciąż żyły we mnie emocje wywołane lekturą Gron gniewu. Przez lata pamięć o tych gwałtownych uczuciach zblakła, a ja sam

dorosłem do zrozumienia uniwersalnego przekazu powieści

i nauczyłem się doceniać powolnie rozwijające się sagi rodzinne, których bohaterów poznajemy do trzeciego pokolenia wstecz. Towarzyszymy im krok w krok, znamy ich każdą myśl i uczynek – co więcej, po drodze równie dogłębnie poznajemy każdą osobę, z którą się zetkną, szczególnie jeśli wywrze ona jakiś wpływ na ich losy. U Steinbecka poznajemy w ten sposób dzieje rodzin Trasków i Hamiltonów – a każda z nich reprezentuje inne podejście do życia. Adam Trask, porzucony przez żonę, jest zgorzkniały i zamknięty w sobie, zaniedbuje swoich synów, Samuel Hamilton zaś jest marzycielem i wynalazcą, głodnym wiedzy i przeżyć. Ich znajomość, przeradzająca się w głęboką przyjaźń, obfituje w dramatyczne momenty, filozoficzne dyskusje, a nawet rękoczyny. Równocześnie z budzeniem się Adama do życia obserwujemy dojrzewanie jego synów Arona i Kaleba, poznajemy wiernego Li, który z oddaniem opiekuje się Traskami i śledzimy życiowe perypetie Hamiltonów. Przewija się też wątek złowrogiej Kathy, żony Adama. Wszystko zmierza ku tragicznemu finałowi.

Wielką zaletą powieści Steinbecka jest szlachetny język

– piękny i precyzyjny, bez śladów przegadania, pozostawiający mnóstwo miejsca wyobraźni czytelnika. Opisy przyrody znakomite, plastyczne i nie nudne. Wiele najdramatyczniejszych momentów – jak choćby narodziny Li – jest zarysowanych zaledwie kilkoma zdaniami, ale tak, że nie można się uwolnić od myśli od nich. Nie wiem, czy jakiś współczesny nam autor znalazłby dość sił, by powściągnąć się przed krwawym i pełnym anatomicznych szczegółów opisaniem okrutnej śmierci matki chińskiego służącego, czy darowałby sobie detaliczne przedstawienie wszeteczeństw czekających na klientów w domu publicznym albo wstrząsającego pierwszego spotkania Arona z matką. Steinbeck to potrafił. Miał też poczucie humoru (cudna opowieść o Oliwii Hamilton w samolocie).

Nudziły mnie niegdyś liczne rozważania autora o życiu, dziejach, cnocie i grzechu,

łącznie z kluczowym dla całego utworu wywodem o znaczeniu pewnego biblijnego passusu. Teraz wszystkie wchłonąłem, uznając ich mądrość i uniwersalność. Weźmy choćby taki fragment: „Rodzaj ludzki jest jedynym rodzajem twórczym i posiada jedyne twórcze narzędzie: indywidualny umysł i duch człowieka. Nic nigdy nie zostało stworzone przez dwóch ludzi. […] Obecnie siły skupione wokół koncepcji grupy wydały eksterminacyjną wojnę owemu skarbowi – umysłowi ludzkiemu. Za pomocą zniewag, morzenia głodem, represji, narzuconego kierowania, ogłuszających ciosów młota, nakazów, ściga się, krępuje, stępia i otumania wolny, niezawisły umysł. […] I w jedno wierzę: że wolny, badawczy umysł jednostki jest najcenniejszą rzeczą na świecie. Będę o to walczyć: by umysł miał możność podążać, niekierowany, tą drogą, jaką zapragnie. A przeciw temu muszę walczyć: przeciwko każdej idei, religii czy rządowi, które ograniczają lub niszczą jednostkę”. W latach pięćdziesiątych odnosić to można było do reżimów totalitarnych, dziś – w zmienionej sytuacji politycznej –  te słowa wciąż są aktualne, niestety. I na tym polega ponadczasowość Na wschód od Edenu. Nie jest to też żadne nudziarstwo, gdyby ktoś miał wątpliwości. Prawdziwa krwista powieść. „Takich książek, takich arcydzieł dziś się nie pisze”, stwierdziła The_Book przy okazji omawiania Gron gniewu. I miała rację. Czytajcie Steinbecka!

 John Steinbeck, Na wschód od Edenu, tłum. Bronisław Zieliński, Prószyński i S-ka 2011.

Za przesłanie książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

 

 

Udostępnij:

  • Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
  • Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
  • Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
  • Kliknij, aby udostępnić na Threads (Otwiera się w nowym oknie) Threads
  • Kliknij, aby udostępnić na Bluesky (Otwiera się w nowym oknie) Bluesky

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

81 thoughts on “Lektura obowiązkowa (John Steinbeck, „Na wschód od Edenu”)”

  1. Oleńka pisze:
    19 lutego 2012 o 22:38

    Piękna recenzja i zarazem opowieść o dojrzewaniu do powieści. Nie umiem powiedzieć mniej patetycznie :) Bardzo mnie zachęciłeś.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      19 lutego 2012 o 22:42

      Ja też nie umiałem mniej patetycznie, ale cieszę się, że Ci się podobało:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  2. Elenoir pisze:
    19 lutego 2012 o 22:40

    Mnie ta powieść uwiodła już za pierwszym razem. Nowe wydanie wygląda bardzo ładnie; moje jest w znacznie gorszym stanie, kupione kiedyś w antykwariacie za parę złotych, ma już ponad pięćdziesiąt lat:).

    A oglądałeś może ekranizację? Mnie się raczej nie spodobała.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      19 lutego 2012 o 22:46

      Być może czytelniczki dojrzewają szybciej, moje licealne koleżanki też były zachwycone:) Jeśli nawet oglądałem ekranizację, to nie pamiętam, widać do niej też nie dojrzałem niegdyś:P Zresztą jakoś nie miałem nabożeństwa do Jamesa Deana:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  3. guciamal pisze:
    20 lutego 2012 o 05:18

    Mnie także uwiodło Na wschód od Edenu. Najpierw w filmowej adaptacji (choć też nie mam nabożnej czci do Jamesa Deana), która mnie się podobała, a potem (całkiem niedawno) w postaci oryginału. Przyznałam jej najwyższą ocenę w mojej skali podobania. Urzekła mnie prostota przekazu prawd głębokich i uniwersalizm.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 08:12

      Nabieram ochoty na film, mimo Jamesa Deana:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  4. Lirael pisze:
    20 lutego 2012 o 06:48

    Podobna przygoda przytrafiła mi się z „Panią Bovary”. Kiedyś zobaczyłam w niej przede wszystkim romans, teraz zwróciłam uwagę na rzeczy, które wcześniej zupełnie mi umknęły. Szkoda, że w natłoku nowości nie zawsze mamy czas na takie powroty. W ogóle jest chyba kilka powieści, które powinno się czytać kilkakrotnie, na różnych etapach życia. „Na wschód od Edenu” na pewno jest jedną z nich. Też przeczytałam ją w czasach licealnych. Z zainteresowaniem, ale wtedy obyło się bez olśnień.
    Gratuluję poruszającej i pięknej recenzji!

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 08:15

      Ja lubię takie powtórne podejścia, do czasu, rzecz jasna:) Steinbeck miał bezwarunkową szansę, bo Grona gniewu zrobiły na mnie zbyt duże wrażenie, żeby go sobie odpuścić. I, jak się okazało, słusznie. Pani Bovary w zeszłym roku wybitnie mi nie trafiła w nastrój:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  5. Kasia pisze:
    20 lutego 2012 o 07:20

    Ja czytałam „Na wschód od Edenu” już lata temu. Pamiętam jedynie że byłam książką mocno przejęta i długo o niej myślałam. W krótkim czasie sięgnęłam również po „Grona gniewu”, ale wydała mi się wtedy taka mało estetyczna w porównaniu z poprzedniczką. Ale byłam wtedy jeszcze nastolatką więc moje odczucia mogły być mało dojrzałe.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 08:16

      Ja czytałem w odwrotnej kolejności i właśnie tych gwałtownych emocji mi wtedy w Na wschód brakowało. To też mogła być oznaka nastoletniej niedojrzałości:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  6. Iza pisze:
    20 lutego 2012 o 08:42

    Też czytałam prawie 20 lat temu. To co chyba jest niedzisiejsze, to to, że autor podkreśla rolę wolnej woli (a nie tak, jak teraz, uwarunkowań, trudnego dzieciństwa i innych przeszkadzaczy).
    Cytat świetny:).

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 08:48

      Pojęcie wolnej woli jest tu w końcu kluczowe. Kaleb boi się, że jest obciążony dziedzicznie złem matki, a Li mu udowadnia, że tylko od niego zależy, czy dopuści to zło do głosu.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  7. Nutinka pisze:
    20 lutego 2012 o 08:48

    Pięknie napisałeś o mojej ukochanej książce. Dziękuję.
    A film to porażka. Niezrozumiała jest też dla mnie akceptacja Steinbecka dla tego przedsięwzięcia. Było mi autentycznie żal zmarnowanego materiału. No ale ma też zwolenników. ;)

    (Czy mógłbyś wyłączyć weryfikację obrazkową przy dodawaniu komentarzy. Ciężko to diabelstwo odczytać, a niczemu tak naprawdę nie służy. Pliss.)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 08:58

      O filmie, jak widzę, opinie są dość zróżnicowane, coraz bardziej mam ochotę go obejrzeć:)

      Nie mam włączonej weryfikacji, naprawdę. Obawiam się, że to część uszczęśliwiana nas na siłę przy zmianie wyglądu komentarzy:(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 08:59

      Ha, tak jak mówiłem, jesteśmy uszczęśliwiani na siłę, a weryfikację udało mi się wyłączyć dopiero po przestawieniu panelu Bloggera na stary widok. Uch:( Uprzejmie proszę o test:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. Nutinka pisze:
      20 lutego 2012 o 13:19

      No to testujemy. :)
      Mnie też ostatnio uświadomiono, że to coś wyskakuje. Od razu wyłączyłam.
      Jak nic nie dopiszę to znaczy, że jest ok.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  8. zacofany.w.lekturze pisze:
    20 lutego 2012 o 09:02

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
  9. bluedress pisze:
    20 lutego 2012 o 09:06

    Widuję książkę na półce w bibliotece, czasem do niej zaglądam, ale jeszcze nie zabrałam jej do domu. Ciągle się waham…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 09:08

      Nie ma się nad czym wahać, tylko trzeba sobie kilka dni zarezerwować na czytanie:) Mnie przeszkadzało to, że musiałem się co chwila odrywać od książki.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  10. Joanna Gołaszewska pisze:
    20 lutego 2012 o 09:18

    Mój nr 1na liście bestsellerów. Książka, która mną absolutnie wstrząsnęła w liceum. A najbardziej postać Chińczyka.
    Dziś konkuruje z nią Anna Karenina, jednak tylko depcze jej po piętach.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 09:20

      Li jest znakomity, Samuel Hamilton niezły, ale mnie dziwnie fascynowała Kathy. I Karenina powiadasz? Jeszcze przede mną:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Joanna Gołaszewska pisze:
      20 lutego 2012 o 09:21

      Przepraszam za błędy, ale w telefonie jest bardzo mała klawiatura. Musiałam się odezwać pod tą książka, bo jest wg mnie bardzo ważna.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. Joanna Gołaszewska pisze:
      20 lutego 2012 o 09:24

      Nie, tak się nie da pisać! Okienko mi przeleci , szkoda czasu. Odpowiem po południu, wracam do sprawdzania:-)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 09:27

      Przecież nie narobiłaś błędów:) Coś mam wrażenie, że szykuje mi się rok wielotomowych klasyków:) Cichy Don jeszcze za mną chodzi.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 09:30

      Joanno, czekam więc na obszerniejszą wypowiedź:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. Joanna Gołaszewska pisze:
      20 lutego 2012 o 13:11

      Już, normalnie napiszę. Tam nie panowałam nad spacjami.
      W powieści Na wschód od Edenu uderzyła mnie przede wszystkim skromność Li i jego ogromne poczucie wewnętrznej siły. Oczywiście wiem, że to postać drugoplanowa, ale na mnie to on zrobił największe wrażenie. Jego chęć uczenia się wciąż nowych rzeczy. Ty wiesz, że do dziś pamiętam z książki historię słowa „timszel”? To, jak ci starzy Chińczycy chcieli znać dokładne znaczenie słowa z przypowieści o Kainie i Ablu, jak się uczyli hebrajskiego. Piękne to było.
      Dzieje Trasków i Hamiltonów są barwne i naprawdę warte poznania. Ale Li jest niezwykły.

      Co do Anny Kareniny – to też powieść rzeka i bliska nam, każdemu człowiekowi, dlatego jest tak znana i uznana. Bo mówi o ludzkich uczuciach, przemianach, decyzjach i ponoszeniu konsekwencji.

      Ale Cichego Donu nie znam. I teraz, przez Ciebie, chcę poznać. Bo mgliście kojarzę film i to, jak nam rusycystka w liceum opowiadała. Ona miała dar opowiadania treści wielkich klasyków rosyjskich. Do dziś pamiętam ją opowiadającą Woskriesienie. To bodajże Zmartwychwstanie po polsku. Też muszę przeczytać, tak dla siebie. Bo ja miałam fajnych nauczycieli:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 13:15

      Li się pewnym momencie robi bardziej niż drugoplanowy, właśnie od chwili, kiedy opowiada o mędrcach i timszel, niesamowita historia. Tak naprawdę to Traskowie by przepadli bez niego:)
      Cichy Don poczytaj, powiesz, czy warto:) Zmartwychwstanie też mam, ale jakoś Tołstoj budzi we mnie mieszane uczucia, tkwię w Wojnie i pokoju i nie mam ochoty kończyć, bo mnie nudzi:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. Joanna Gołaszewska pisze:
      20 lutego 2012 o 13:20

      O! A ja pamiętam, jak nasza facetka opowiadała Wojnę i pokój, to laski miały łzy w oczach. Naprawdę nudne? A Kareninę wg mnie się pochłania. Z Szołochowa to ja chyba nic nie czytałam? Dobra, lecę gotować obiad, potem muszę się uczyć i uciekam na szkolenie. Uczę się, wyobraź sobie:)))

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    9. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 13:22

      Nie wiem, może to kwestia tłumaczenia, które mnie okropnie drażniło, ale po prostu wymiękałem. Ucz się, napisz na boku, co tam interesującego studiujesz:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    10. Nutinka pisze:
      20 lutego 2012 o 13:23

      Zmartwychwstanie jest dobre, warto przeczytać, ale Cichy Don mnie rozczarował. Niby ma to wszystko, co powinno być, a jakoś nie mogłam się wczuć w ten świat czy choćby zainteresować losami bohaterów. Z żalem, ale odłożyłam. Ciekawa jestem waszych opinii. :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    11. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 13:25

      Hm, czyli czas złapać coś grubego i wielotomowego:D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    12. Lirael pisze:
      20 lutego 2012 o 18:19

      Ja też od dłuższego czasu mam ochotę na „Cichy Don”. Czytałam gdzieś o tym, że trzeba uważać na wersję i starać się zdobyć taką bez ingerencji cenzury, ale niestety, nie wiem, od którego roku zaczęto wydawać pełną, czy w ogóle u nas taka się ukazała.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    13. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 18:48

      Ja nie jestem pewien, czy w ogóle była jakaś wersja nieocenzurowana. Szołochow, o ile pamiętam, nader gorliwie nanosił kolejne poprawki na dzieło, aż wreszcie towarzysz Stalin był zadowolony. Na moim wydaniu z 1955 roku widnieje adnotacja „Wydanie poprawione według wydania radzieckiego z 1953 roku” – zastanawiam się, czy to jeszcze poprawki Stalina, czy już wydanie po jego śmierci z jakimiś poprawkami w drugą stronę:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    14. Lirael pisze:
      20 lutego 2012 o 19:35

      Ciekawa sprawa. Wydaje mi się, że wtedy cykl wydawniczy był długi, więc to jest prawdopodobnie wersja z poprawkami Stalina.
      Okazało się, że były też dyskusje na temat autorstwa „Cichego Donu”:
      http://esensja.pl/magazyn/2008/06/iso/08_72.html
      Biorąc pod uwagę monumentalny rozmach powieści i wiek Szołochowa, zagadka rzeczywiście skłania do dociekań. :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    15. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 20:10

      O podejrzeniach o kradzież dzieł pisałem chyba przy okazji Losu człowieka. W każdym razie tomiszcza leżą i kuszą:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  11. the_book pisze:
    20 lutego 2012 o 09:25

    Jeszcze tylko dwie kolejkowe pozycje i zabieram się za tę książkę :)
    Zakupiłam ją ostatnio razem z „Myszami…” w nowym wydaniu i już nie mogę się doczekać. Uwielbiam tę klarowną prozę! Bez dwóch zdań Stenibeck literacko „wymiata”. Ale jednak najlepsze w tym wszystkim jest to ,że lektura książki jeszcze przede mną :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 09:30

      Ja już Ci zazdrościłem pierwszego razu z Gronami gniewu:) A teraz jeszcze pierwsze podejście do Na wschód, to już w ogóle pełnia szczęścia czytelniczego:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. the_book pisze:
      20 lutego 2012 o 19:01

      Hihihihi :)

      Ale dzisiaj przekonałam się również, że późna lektura nie zawsze oznacza szczęście. Po „Zabić drozda” sięgnęłam zdecydowanie za późno!

      Ukłony ślę :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 20:14

      A ja nie sięgnąłem po Twoją recenzję, bo jestem coraz bliższy sięgnięcia po Drozda. Mam nadzieję, że jednak nie będzie za późno:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  12. guciamal pisze:
    20 lutego 2012 o 11:16

    Zapomniałam dodać, że po twojej recenzji (wspaniałej) naszła mnie ochota na Grona gniewu, których nie czytałam. Muszę przekonać się, czy i na mnie wywrze tak piorunujące wrażenie. No i chcę sprawdzić (przetestować), czy nie ma już tej wstrętnej weryfikacji obrazkowej, która czasami zniechęcała do komentowania. Myślałam, że to wina mojego słabego wzroku, a jak widzę nie tylko ja miewam z nią problemy.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 11:22

      Może Grona gniewu to jest taka książka, którą należy czytać jak się ma 17 lat i człowiek ma potem ochotę biec i obalać kapitalizm:) Sam się zastanawiam, co poczuję przy powtórce.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. grendella pisze:
      20 lutego 2012 o 13:17

      „Na wschód od Edenu”, „Pani Bovary”, „Anna Karenina”, „Wojna i pokój” – książki, które przeczytałam dawno temu, do których wróciłam, do których jeszcze wrócę. Twoja recenzja świetna, popycha mnie w stronę półki z książkami ;)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 13:23

      Mnie popycha już głównie w stronę bezpretensjonalnych czytadeł, ale ja przełamię ten kryzys, za dużo smakowitości jeszcze mam:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. guciamal pisze:
      20 lutego 2012 o 19:11

      Mam nadzieję, że się mylisz i Grona gniewu może czytać także kobieta w wieku hmmm – powiedzmy, że Balzakowskim (a co tam ujmę sobie „parę” latek) i nie skończy się to kaftanem bezpieczeństwa, gdyby coś chciała po lekturze obalać

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 19:42

      Nie ma obowiązku zaraz lecieć i obalać, to przywilej młodości. Dojrzalsi czytelnicy mogą obalać mentalnie i takoż solidaryzować się z wyzyskiwanymi:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  13. guciamal pisze:
    20 lutego 2012 o 11:17

    Dzięki – nie ma już weryfikacji obrazkowej, która przecież i tak niczego nie weryfikowała :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 11:23

      Dzięki za test, żyłem w nieświadomości. Swoją drogą, wszyscy się męczyli, a nikt nie protestował:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Karolina pisze:
      20 lutego 2012 o 14:37

      Powinieneś być dumny, że dla tylu czytelników komentowanie było tak ważne i nie zrażały ich przeciwności losu :P

      A „Na wschód od Edenu” czytałam jakoś w liceum. W któreś sobotnie przedpołudnie usiadłam z książką w ręku i nie mogłam się od niej oderwać zupełnie aż nie skończyłam. Potem także obejrzałam ekranizację i bardzo mi się podobała, polecam także :-)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 18:50

      Dumny jestem i bardzo zobowiązany wszystkim, którzy pokonywali to głupie zabezpieczenie, żeby wyrazić tu swoje poglądy:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  14. Książkozaur pisze:
    20 lutego 2012 o 13:53

    Ja czytałam „Grona gniewu” jakieś 8 lat temu, to dość? :)
    A tak serio, mam wielką ochotę na tę książkę, chociaż trochę mnie przeraża jej objętość. Z moimi ostatnimi możliwościami będę to czytała miesiąc…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 13:57

      Osiem lat dość, żeby ochłonąć? Zależy, ale warto sprawdzić. Też czytałem ze trzy tygodnie:) Zapracowani ojcowie wielodzietni tak mają, dlatego te wszystkie Ciche Dony i Kareniny najchętniej by się odłożyło na cichą emeryturkę:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Książkozaur pisze:
      20 lutego 2012 o 15:48

      Matki ząbkujących niemowlaków też tak mają niestety :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 18:50

      Furda ząbkowanie, poczekaj na bunt sześciolatka:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  15. Inez pisze:
    20 lutego 2012 o 19:40

    Ja przyswajam cytat „Człowiek interesuje się tylko samym sobą. Jeżeli dana opowieść nie mówi o słuchaczu, ten nie będzie jej słuchał”. Totalnie o mnie i moich preferencjach czytelniczych. Tylko książki, w których odnajduję cząstkę siebie, zapadają mi głęboko w pamięć, wywracają mój świat do gór nogami. Inne przepadają. Kiedyś myślałam, że to dobrze. Teraz nie jestem już taka pewna… Nie chcę być ignorantem.

    Pozdrawiam

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 lutego 2012 o 19:50

      Każdy musi sam sobie rozstrzygnąć tę kwestię. Ja się chyba skłaniam do zdania Steinbecka, raz ta cząstka mnie jest większa, raz mniejsza, na szczęście rzadko nie ma jej wcale:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  16. Karolina.ja pisze:
    20 lutego 2012 o 21:46

    Ja właśnie skończyłam czytać powieść „Myszy i ludzie”. Zaczęłam latem od „Gron gniewu”, potem przeczytałam „Na wschód od Edenu” i „Kasztanka”, a teraz cieszę się na kolejne książki Steinbecka, które na mnie czekają. Tylko pisać o nich nie umiem, zawsze źle mi się pisze o książkach, które robią na mnie duże wrażenie, łatwiej o rozczarowaniach.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      21 lutego 2012 o 07:14

      Zawsze łatwiej skopać gniota, przy arcydziełach wpada się w ton podniosły i wzdęty, okropnie tego nie lubię:) A znowu nie da się pewnych książek skwitować paroma lekkimi zdaniami (może się i da, ale ja nie umiem:P).

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Karolina.ja pisze:
      21 lutego 2012 o 10:29

      Ja o gniotach nie piszę, bo zazwyczaj ich nie doczytuję, a jeśli już to szkoda mi czasu na pisanie o nich (poza tym wolę je „karać” milczeniem). Łatwiej mi się po prostu pisze o książkach średnich, albo po prostu takich które nie stają się „osobiste”. No i właśnie – czasami potrafiłabym napisać te kilka zdań, ale to za mało i źle się czuję wypuszczając w świat taki tekst.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      21 lutego 2012 o 11:00

      Ja bym nawet czasem chętnie przeczytał coś gniotowatego i zglanował, ale czasu nie mam, więc jak przypadkiem na coś nie wpadnę, to nie mam szans:(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  17. Maniaczytania pisze:
    22 lutego 2012 o 19:03

    Cóż mogę dodać ;)
    Ja przeczytałam ja pierwszy raz dwa lata temu i właściwie chyba cieszę się, że nie brałam się za nią w liceum – do pewnych książek trzeba po prostu dojrzeć. Dla mnie to książka poza konkurencją – jedna z najlepszych książek przeczytanych w życiu. I cieszy mnie bardzo, że pewne wydawnictwo podjęło się wydania teraz wszystkich jego dzieł, nawet tych, których do tej po polsku się nie doczekaliśmy. Właśnie fruną do mnie „Myszy i ludzie”…

    „Wojnę i pokój” warto przeczytać, na pewno. Mam zamiar kiedyś skończyć, doczytałam do połowy drugiego tomu z czterech ;)

    A jeśli masz ochotę, to zapraszam do przeczytania mojej recenzji „Na wschód od Edenu”:
    http://mojeprzemiany.blox.pl/2010/06/Na-wschod-od-Edenu-John-Steinbeck.html

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      22 lutego 2012 o 20:51

      No nie czarujmy się „pewnym wydawnictwem”:P Prószyński się tym Steinbeckiem może trochę zrehabilitować, bo poszli ostatnio niemal wyłącznie w czytadła, a kiedyś mieli dużo przyzwoitej literatury. A Twoja recenzja bardzo dogłębna, dzięki:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Maniaczytania pisze:
      22 lutego 2012 o 21:35

      Prószyński, Prószyński ;) Chociaż ja w sumie ich wcześniejszych książek nie pamiętam i nie mam, poza chyba jedną – „Wszystko dla pań” Zoli.

      Dziękuję za przeczytanie mojej recenzji – jakoś tak mnie poniosło, ale sam wiesz, że z tą książką tak jest – cokolwiek by o niej napisać wydaje się takie banalne …

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      22 lutego 2012 o 22:10

      Mieli świetną serię z klasyką powieści. A przy recenzowaniu Dzieł zawsze człowieka ponosi:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  18. bookfa pisze:
    22 lutego 2012 o 22:06

    Za czytanie Steinbecka wzięłam się po obejrzeniu serialu Na wschod od Edenu. Były to chyba lata 70-te? Największe wrażenie zrobiła na mnie powieść Myszy i ludzie. Film na jej podstawie też był świetny. John Malkovich zagrał tam genialnie!

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      22 lutego 2012 o 22:14

      Myszy i ludzie już czekają, dzieło kompaktowe, aż jestem ciekaw, co tam się udało pomieścić na tych stu stronach:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Maniaczytania pisze:
      23 lutego 2012 o 19:14

      „Myszy i ludzie” – nie czytałam, coś tam słyszałam, bardziej chyba o filmie nawet, ale naprawdę ogromnej, ogromnej ochoty nabrałam na przeczytanie. Dlaczego? Po lekturze „Dallas ’63” S. Kinga – tam jednym z motywów, ważnych i najbardziej poruszających wydarzeń było wystawienie w szkolnym teatrze właśnie tego utworu – wzruszyłam się mocno i wiedziałam, że nie ma odwrotu – muszę to przeczytać!

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      23 lutego 2012 o 19:56

      O, proszę, jaka to korzyść z czytania Kinga jest:))

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. Maniaczytania pisze:
      23 lutego 2012 o 20:38

      King fajnie pokazał, jak ważna to książka dla Amerykanów (a przynajmniej w latach 60-tych była)). A jeśli „Dallas” nie czytałeś, to spróbuj – ten smaczek będzie miał wtedy większe znaczenie :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      23 lutego 2012 o 20:46

      Nie wiem, czy King jest mnie w stanie czymś zaskoczyć albo zaciekawić, szczególnie na kilkuset stronach:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. Maniaczytania pisze:
      24 lutego 2012 o 05:58

      Tego nie wiem, bo to jedyna jego książka, jaką przeczytałam. Ale śmiem postawić tezę, że jednak tak, bo to taka trochę bardziej książka historyczna jest ;) i, jak piszą wielbiciele, zupełnie inna od jego wcześniejszych.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  19. Anna pisze:
    24 lutego 2012 o 17:01

    Od dobrych kilku lat stoi u mnie na półce i ciągle ją odkładam, teraz postaram się szybciej sięgnąć, bo Steinbecka na razie czytałam tylko „Podróże z Charlym”.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      24 lutego 2012 o 20:02

      Objętość może działać odstraszająco, ale mam nadzieję, że gdy już sięgniesz, to wciągnie Cię od razu:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Anna pisze:
      27 lutego 2012 o 22:27

      Dam znać:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  20. Grupa Literacka Neon pisze:
    12 marca 2012 o 09:45

    Skoro obowiązkowa, top trzeba nadrobić zaległości. :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      12 marca 2012 o 09:47

      Koniecznie:) Klasyka to podstawa:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  21. PIOTR BOLC pisze:
    12 marca 2012 o 12:05

    Czytał ktoś „Pastwiska Niebieskie” tegoż Autora? Można się porwać bajkowemu światu Południa jaki kreuje. Mimo zła, które spada na bohaterów, życie tam wydaje się istną oazą szczęśliwości. Nie czytałem „Na wschód od Edenu”, ale jeżeli po jej przeczytaniu ma się podobne wrażenia, to zaczynam tego żałować…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      12 marca 2012 o 12:07

      Wszystko jest do nadrobienia, tak samo jak moja nieznajomość Pastwisk niebieskich:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  22. Michał Stanek pisze:
    20 grudnia 2017 o 09:50

    Ja dotychczas – wstyd przyznać – czytałem tylko „Grona gniewu”, stoją na mojej półce pulitzerowej. Ale kiedyś zafunduję sobie rok Steinbecka, już powoli dojrzewam. Zmiany percepcji z wiekiem przechodziłem ostatnio przy „Zabić drozda”, choć to inny kaliber złożoności tekstu. Świetnie udało Ci się ten aspekt opisać, rzadko zajmuje tak prominentne miejsce w recenzjach :)

    Tak na marginesie – dostałeś egzemplarz recenzencki i opisałeś go po 6 latach? :-)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. visage Piotr (zacofany.w.lekturze) pisze:
      20 grudnia 2017 o 09:53

      A co to sześć lat? Książka się nie przeterminowuje przecież :D Ale serio, to ten tekst jest z 2012 roku, wypłynął teraz rocznicowo.
      W wieku 16 lat dałbym się pokroić za Grona gniewu i dużo spokojniejsze Na wschód od Edenu nie zrobiło na mnie tak piorunującego wrażenia, dlatego uznałem, że warto pokazać, jak zmienia się postrzeganie. A rok Steinbecka to świetny pomysł, sam mam jeszcze parę nieprzeczytanych :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
      1. Michał Stanek pisze:
        20 grudnia 2017 o 15:43

        Faktycznie z 2012, Facebook mnie zmylił, a to przecież rocznica. No nic, wygłupiłem się jak zwykle :)

        Wczytywanie…
        Odpowiedz
        1. zacofany.w.lekturze pisze:
          20 grudnia 2017 o 18:26

          Zaraz tam wygłupiłeś, po prostu odświeżyłeś sobie wpis i wniosłeś nieco świeżego powietrza :D

          Wczytywanie…
          Odpowiedz

OdpowiedzAnuluj pisanie odpowiedzi

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

Wprowadź swój adres email, aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez e-mail.

Wyszukiwanie

Instagram

W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Jerzy Kozłowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Jerzy Kozłowski
2 tygodnie ago
View on Instagram |
1/5
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów.  Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. 
Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów. Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
3 tygodnie ago
View on Instagram |
2/5
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia  odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
1 miesiąc ago
View on Instagram |
3/5
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Anna Bańkowska
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Anna Bańkowska
2 miesiące ago
View on Instagram |
4/5
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Piotr W. Cholewa
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Piotr W. Cholewa
2 miesiące ago
View on Instagram |
5/5
zajrzyj na instagram

Blog o książkach, blog z recenzjami książek, recenzje klasyki,
książki recenzje

Pozycjonowanie strony: VD.pl

© 2025 Zacofany w lekturze | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme
Ta strona używa ciasteczek (cookie)Rozumiem Chcę wiedzieć więcej
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
%d