Skip to content

Zacofany w lekturze

Blog Piotra Chojnackiego. Książki nowe, stare, znane i zupełnie zapomniane, pełna swoboda wyboru.

Menu
  • Strona główna
  • O mnie
  • Powieści młodzieżowe PRL
  • Przestały oczekiwać 2011
  • Przestały oczekiwać 2012
  • Przestały oczekiwać 2013
  • Przestały oczekiwać 2014
  • Przestały oczekiwać 2015
  • Przestały oczekiwać 2016
  • Przestały oczekiwać 2017
  • Przestały oczekiwać 2018
  • Przestały oczekiwać 2019
  • Przestały oczekiwać 2020
  • Przestały oczekiwać 2021
  • Polityka prywatności
  • Przestały oczekiwać 2022
  • Przestały oczekiwać 2023
  • Przestały oczekiwać 2024
  • Przestały oczekiwać 2025
Menu

Gra o siebie (Marcin Szczygielski, „Omega”)

Posted on 8 listopada 20123 lutego 2017 by Piotr (zacofany.w.lekturze)

 

Od dłuższego czasu próbuję odświeżyć swoją znajomość literatury młodzieżowej, w końcu nie można trzymać się tylko klasyków z własnej młodości. Niestety, trafienie na coś, co dawałoby się czytać bez wstrętu, nie jest łatwe. Poleganie na entuzjastycznych reklamach wydawców i opiniach internetowych zaprowadziło mnie do przeciętnej Oksy Pollock, nierównych i w ostatecznej ocenie słabych „Numerów” Rachel Ward  oraz nijakiej Juniper Berry. Dużo lepiej jest wtedy, gdy można się oprzeć na zaufanych opiniach: dzięki nim odkryłem cykl o Flawii de Luce  (podziękowania dla Lirael i Bazyla za zaraźliwy entuzjazm) czy Felixa, Neta i Nikę.

Wciąż jednak brakowało mi książki, która połączyłaby wartką, atrakcyjną akcję z próbą nakreślenia portretu dzisiejszego młodego pokolenia. I znalazłem: „Omegę” Marcina Szczygielskiego, którego bardzo lubię i cenię. Nie tylko dałem się porwać opowieści, ale i z zafascynowaniem śledziłem, jak autor przeprowadza swoją bohaterkę przez proces poznawania samej siebie.

Joanna wkrótce skończy dwanaście lat. Jej rodzice rozwiedli się, zmarła kochana babcia, do tego przeprowadzka z matką do nowego mieszkania, zmiana szkoły. To wszystko przytłoczyło dziewczynkę; wśród rówieśników czuje się obca, w domu matka odgrywa szczęśliwą kobietę sukcesu, ale po kryjomu szlocha w poduszkę. Ojciec założył nową rodzinę. Joanna sama musi sama się z tym uporać – i ucieka w wirtualny świat. W internecie znana jest jako Omega, wielbicielka gier komputerowych.

W swoje urodziny dziewczynka odbiera dziwnego maila z linkiem do nowego programu. Klika i przenosi się w świat tajemniczej gry komputerowej, której zasad nie zna. Nie zna też celu, który musi osiągnąć, przeciwników, z którymi przyjdzie jej się zmierzyć. Nie wie, że wędrówka przez kolejne poziomy to podróż w głąb niej samej, ku poznaniu własnych zalet i wad, ku zrozumieniu, co jest w życiu najważniejsze. Żeby przejść do następnego etapu, trzeba myśleć, zgadywać, kombinować, ale też wykazywać się szlachetnością, wytrwałością, współczuciem. Złość, zawiść, zazdrość, pragnienie zemsty czy zdrada przyczyniają się do przegranej – i utraty wirtualnego życia. Niełatwo o prawidłowe decyzje, gdy jest się dwunastolatką, która zamknęła się w sobie i nie umie sobie radzić ze swoimi i cudzymi emocjami. Na szczęście Omedze towarzyszy ukochana Babula, napotkana na jednym z poziomów; ona dodaje bohaterce otuchy, naprowadza łagodnie na właściwe tropy i przy okazji pozwala Joannie, by ostatecznie uporała się z jej śmiercią.

Każdy poziom gry to inny świat: czasem przedstawiony z humorem, jak cmentarz pełen żywych trupów, innym razem ponury jak kraina klaunów, restrykcyjny jak miasto Konstytucja, czy smutny jak śmietnik zapomnianych. Każda sceneria jest inna, każda wyzwala w Omedze inną cechę, przybliża ją o krok do pogodzenia się ze sobą i światem, do dojrzałości, zrozumienia, czym było jej dotychczasowe życie. Brzmi to poważnie, ale książka Szczygielskiego wciąga jak wir dzięki znakomicie skonstruowanej fabule, w której znajdziemy zombie, wilkołaki, klaunów karmiących się cudzą radością (jakby żywcem wyjętych z książek Pratchetta), odniesienia do Alicji w Krainie Czarów, a nawet powstania warszawskiego. Taka różnorodność może oznaczać chaos, brak spójności – ale nie w tym wypadku. Autor bawi się odniesieniami do popkultury, umiejętnie dawkuje napięcie, humor, zmienia tempo – jak w prawdziwej grze komputerowej. Od pełnej zawirowań akcji trudno się oderwać, ale nie ona jest jedyną wartością „Omegi”. To jeszcze książka mądra i bardzo dobrze napisana. Rówieśnikom Joanny może stać się bliska, gdyż ukazuje ich własny świat, w którym nader często rzeczywistość przeplata się z bytem wirtualnym; starsi będą mogli spojrzeć na swoje dzieci czy po prostu na gimnazjalistów na ulicy trochę inaczej. Bo to, że zamiast na trzepaku spędzają czas przy komputerze, nie oznacza, że są gorsi czy całkowicie inni niż ich rówieśnicy sprzed parunastu czy parudziesięciu lat.

Marcin Szczygielski, Omega, ilustr. Bartek Arobal, Instytut Wydawniczy Latarnik, Oficyna Wydawnicza AS 2009.

Udostępnij:

  • Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
  • Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
  • Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
  • Kliknij, aby udostępnić na Threads (Otwiera się w nowym oknie) Threads
  • Kliknij, aby udostępnić na Bluesky (Otwiera się w nowym oknie) Bluesky

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

32 thoughts on “Gra o siebie (Marcin Szczygielski, „Omega”)”

  1. przynadziei pisze:
    8 listopada 2012 o 21:59

    Dzięki!!! tytuł zanotowany i będę go szukał dla córy! to rzadkość, że nie tylko ciekawie ale i czegoś uczy! Prawie już nie ma takiej literatury dla młodych (współczesnej)…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      8 listopada 2012 o 22:02

      Nie wiem, czy nie ma, ale w każdym razie ciężko na nią trafić w zalewie sieczki. Moja euforia jest więc wielka:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  2. momarta pisze:
    8 listopada 2012 o 22:07

    A mi się trochę skojarzyło z „Grą Endera”. Wiem, że sens pewnie inny, ale ta gra komputerowa, kolejne poziomy, wchodzenie w siebie…
    Trzeba by teraz znaleźć jakiegoś kilkunastolatka i na nim przetestować, czy to naprawdę pozycja dla nich, czy tylko dla takich starych zgredów jak my:P

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      8 listopada 2012 o 22:10

      Endera słabo pamiętam, ale autor pewnie go zna, bo z niego miłośnik sf jest:) Pewnie można wyśledzić jeszcze wiele powiązań, które mi umknęły. Skoro dzieciaki czytają Kosika, to Szczygielskiego pewnie też, bo akcja jest bezbłędna. A te tam podteksty i drugie dna wchłoną sobie mimochodem:) I jakich zgredów, ja się pytam? Pierwsza młodość dopiero:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. momarta pisze:
      8 listopada 2012 o 22:17

      Jak dla kogo pierwsza. U mnie wokół na topie drugie żony i drudzy mężowie, więc i numeracja inna.
      Zapomniałam zapytać o ilustracje – dają radę? Bo okładka mnie mało zachęca.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      8 listopada 2012 o 22:24

      U mnie wciąż pierwsza żona:)) Ilustracje bez szału, moim zdaniem. Nie wiem czemu wszystkie twarze wyglądają jak pomarszczone jabłka – że niby piksele na ekranie? Zdecydowanie nie moja estetyka.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. momarta pisze:
      8 listopada 2012 o 22:34

      Posiadanie pierwszej żony też, niestety, nie wyklucza przeżywania drugiej młodości, czego jednak Tobie (i przede wszystkim żonie) nie życzę.
      Ta ilość stron w „Omedze” mnie chwilowo przeraża. Może jednak zacznę poznawać młodzieżowego Szczygielskiego od „Czarnego młyna”?

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      8 listopada 2012 o 22:37

      Do Czarnego młyna jeszcze nie dotarłem, ale opinie miał bardzo zachęcające:) Te 600 stron Omegi wchodzi nie wiadomo kiedy, a też mnie przerażało.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  3. Lirael pisze:
    9 listopada 2012 o 07:02

    Niestety, gimnazjaliści mają kompletnie zszarganą opinię, którą jeszcze podkręcają media z lubością prezentując sadystyczne ekscesy. Panie praktykantki wyznały mi, że zaczynały pobyt w naszej szkole z duszą na ramieniu. Na szczęście miło się rozczarowały.
    Obawiam się, że liczba stron w „Omedze” faktycznie może działać deprymująco na kilkunastolatka, ale skoro powieść trzyma w napięciu, ci, którzy się odważą, na pewno nie będą żałować. :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 07:08

      Owszem, mają zszarganą reputację i są postrzegani przez pryzmat bardziej „rozrywkowych” kolegów. Co do liczby stron, to bym nie demonizował, ostatnie tomy Pottera były grubsze, Kosik też cienkich książek nie pisze i młodzi czytają. Grunt to od pierwszych stron złapać za łeb i potem już nie puszczać i Omega taka jest:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  4. Agnieszka pisze:
    9 listopada 2012 o 07:17

    Ile?!? 600 stron, to może być pewna przeszkoda… Szukam teraz jakiejś polskiej książki dla młodego Smoka, jako alternatywy dla Zakonu Feniksa, który wzbrania się czytać po polsku:-( On jest z tych dużoczytających, ale ni cholery nie mogę go zachęcić, żeby od czasu do czasu wciągnął coś po polsku…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 07:30

      600, ale druk spory i obrazki:) Może zacznij od Kosika? Mniej przeraża objętością.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Agnieszka pisze:
      9 listopada 2012 o 08:22

      Zaczęliśmy i… utknęliśmy na pierwszym tomie…

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 09:13

      Potem jest lepiej:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. Agnieszka pisze:
      9 listopada 2012 o 13:58

      No dobra, zrobimy drugie podejście…

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  5. czytanki.anki pisze:
    9 listopada 2012 o 07:40

    Brzmi jak antidotum na „Salę samobójców” (choć to akurat film).

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 07:43

      Opis filmu wskazuje, że to chyba większy hardkor i dla sporo starszych.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. momarta pisze:
      9 listopada 2012 o 07:59

      Też pomyślałam o tym filmie, chociaż znam go tylko z opowieści i żadna siła mnie nie zmusi, abym go obejrzała. Tam chyba o licealistach, więc czy ja wiem, czy tacy sporo starsi?

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. czytanki.anki pisze:
      9 listopada 2012 o 08:34

      Tak, o licealistach, a dokładnie o maturzystach. Też jestem zdania, że różnica wiekowa nie taka duża. A dzieci tak szybko rosną….
      Czy hardkor? Moim zdaniem aż tak to nie.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 09:14

      No bez przesady, 12latek a maturzysta to jakiś kosmos, nie sądzę, żeby teraz dystans bardzo się zmniejszył.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. czytanki.anki pisze:
      9 listopada 2012 o 12:15

      Zwróć uwagę, ile się mówi o depresji, przemocy i uzależnieniach wśród gimnazjalistów właśnie. Te dzieci wchodzą szybciej w dorosłe życie niż kiedyś. Ale wolałabym, żebyś to Ty miał rację.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 13:26

      Ja cały czas mam nadzieję, że to jednak szum medialny i nagłaśnianie skrajności i że istnieje jednak grupa gimnazjalistów zrównoważonych i czytających:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. czytanki.anki pisze:
      9 listopada 2012 o 14:16

      Takich też znam.;)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 14:19

      NO to może jednak mamy obraz wypaczony reportażami o galeriankach, młodocianych narkomanach itepe. Ja też znam normalnych i sympatycznych.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  6. Marlow pisze:
    9 listopada 2012 o 11:34

    Przyłączę się do skojarzeń :-) tyle, że mi kojarzy się to z 3 częścią Małych agentów (2003), przynajmniej jeśli chodzi o motyw przewodni – wejście w grę, różne jej poziomy, wsparcie – dla odmiany – ze strony dziadka, „smakowanie” różnych, także gorzkich, doznań, no i chyba najważniejsze podobieństwo – dzieciom film się podobał :-).

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      9 listopada 2012 o 13:27

      Akurat motyw wchodzenia w grę jest dość popularny, ale widzę, że każdy może znaleźć coś, co zna. To chyba dobra strategia w wypadku książki dla młodzieży.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  7. Taki jest świat pisze:
    9 listopada 2012 o 16:06

    Niebanalna książka :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
  8. Bazyl pisze:
    11 listopada 2012 o 10:06

    Nawet nie wiesz, jak trafiłeś. Akurat się zakup kroi, to będzie jak znalazł. Dla młodzieży, oczywiście :)
    PS. Dzięki za reklamę :D

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 listopada 2012 o 10:35

      No i super. Tylko w twardej oprawie:) I Czarny młyn dołóżcie:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Bazyl pisze:
      12 listopada 2012 o 08:17

      Dołożony. A czemu w twardej? Rozumiem, że broszura ze względu na gabaryty może się sypać? Bo to jednak 10 PLN różnicy :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      12 listopada 2012 o 08:21

      Nasza broszura wytrzymała na razie dwoje czytelników, wygląda solidnie, ale przy większym przerobie może być gorzej, bo to jednak cegła.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  9. Pingback: Zaraza nienawiści (Marcin Szczygielski, „Leo i czerwony automat”) – Zacofany w lekturze

OdpowiedzAnuluj pisanie odpowiedzi

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

Wprowadź swój adres email, aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez e-mail.

Wyszukiwanie

Instagram

W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Jerzy Kozłowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Jerzy Kozłowski
2 tygodnie ago
View on Instagram |
1/5
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów.  Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. 
Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów. Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
3 tygodnie ago
View on Instagram |
2/5
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia  odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
1 miesiąc ago
View on Instagram |
3/5
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Anna Bańkowska
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Anna Bańkowska
2 miesiące ago
View on Instagram |
4/5
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Piotr W. Cholewa
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Piotr W. Cholewa
2 miesiące ago
View on Instagram |
5/5
zajrzyj na instagram

Blog o książkach, blog z recenzjami książek, recenzje klasyki,
książki recenzje

Pozycjonowanie strony: VD.pl

© 2025 Zacofany w lekturze | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme
Ta strona używa ciasteczek (cookie)Rozumiem Chcę wiedzieć więcej
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
%d