Skip to content

Zacofany w lekturze

Blog Piotra Chojnackiego. Książki nowe, stare, znane i zupełnie zapomniane, pełna swoboda wyboru.

Menu
  • Strona główna
  • O mnie
  • Powieści młodzieżowe PRL
  • Przestały oczekiwać 2011
  • Przestały oczekiwać 2012
  • Przestały oczekiwać 2013
  • Przestały oczekiwać 2014
  • Przestały oczekiwać 2015
  • Przestały oczekiwać 2016
  • Przestały oczekiwać 2017
  • Przestały oczekiwać 2018
  • Przestały oczekiwać 2019
  • Przestały oczekiwać 2020
  • Przestały oczekiwać 2021
  • Polityka prywatności
  • Przestały oczekiwać 2022
  • Przestały oczekiwać 2023
  • Przestały oczekiwać 2024
  • Przestały oczekiwać 2025
Menu

Lektury z fasolowego zagonka, cz. 1

Posted on 17 sierpnia 20144 lutego 2017 by Piotr (zacofany.w.lekturze)
Jak się tak człowiek na serio zabierze za uprawę warzyw, to po robocie i owszem, ma ochotę poczytać coś lekkiego, ale żeby o tych lekturach napisać, to już niekoniecznie. Od pisania wzrok się psuje i plecy garbacieją, więc lepiej dać sobie spokój, internet nie zrobi się przez to uboższy. Nie powiem, przyjemna perspektywa, kusząca i demoralizująca. Nic tylko jej ulec, tym bardziej że z każdym dniem coraz trudniej wrócić do regularnego pisania. Na przełamanie więc tego rozleniwienia i w ramach rozgrzewki przed – mam nadzieję – powrotem już bez dłuższych przerw, notatka zbiorczo-wspomnieniowa.

 

Początek sierpnia niespodziewanie upłynął pod znakiem powtórki z Pratchetta. Bo jak tu nie przeczytać po raz kolejny „Straży nocnej”, skoro Królowa Matka tak gorąco ją rekomenduje jako swój ulubiony tom „Świata Dysku”? „Straż nocna” za każdym razem robi mocne wrażenie. A potem to już poleciało: i „Prawda”, i „Potworny regiment”, aż zaparło się na „Guards! Guards!” Takiego Pratchetta cenię najbardziej: celnie analizującego rzeczywistość i pokazującego jej absurdy, odsłaniającego mechanizmy społeczne, którym ulegamy. To, że z wygodnictwa i zwykłej bezmyślności robić będziemy to, co wszyscy (bo w końcu „iloraz inteligencji tłumu jest równy IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników”), póki ktoś nie będzie miał odwagi przeciwstawić się stadnemu pędowi .

 

Niedawno rozgorączkowany czytałem piąty tom przygód Flawii de Luce i oszołomiony zakończeniem czym prędzej sięgnąłem po następną część, „Dead in their vaulted arches”. Nawet pół zdania o treści może zdradzić zbyt wiele, więc ograniczę się tylko do stwierdzenia, że odpalona bomba rzucona przez Bradleya w „Speaking” wybucha czytelnikowi prosto w twarz, zasypując go wykrzyknikami, pytajnikami oraz pyłem i gruzem ze wszystkich hipotez, jakie sobie zdążył przez pięć poprzednich tomów skonstruować. Tom siódmy zapowiadany jest na wiosnę przyszłego roku.

 

Kryminały retro mają się dobrze. Co prawda powieści Marka Krajewskiego mnie nie zachwyciły – powiem więcej: wynudziły mnie okrutnie – to jednak dałem szansę innemu przedstawicielowi gatunku. Marcin Wroński stworzył postać podkomisarza Zygi Maciejewskiego, któremu kazał penetrować zaułki międzywojennego Lublina. Zagadka kryminalna, osnuta wokół śmierci redaktora lokalnej gazety i cenzora, który kontrolował jej treść, jest co najwyżej przeciętna, na dodatek wyjaśnia się gdzieś w trzech czwartych książki. Lublin z lat trzydziestych też wypada blado – zaułki są ciemne i błotniste, w sam raz, żeby dostać w mordę albo kosą pod żebro, przedmieścia zaś ubogie (a także ciemne i błotniste). Padają nazwy ulic i dzielnic, ale równie dobrze akcja mogłaby się rozgrywać na przykład w Kielcach. Tych Kielcach, o których pisał Witkacy: 

Gdzie zwykła dorożkarska buda zastąpi wszelkie narkotyki świata,
I gdzie jedyne piękno jest: na zgniłych domkach jakaś, proszę pani, wieczorna, ta tak zwana,
ach, poświata,
I wszystko to na tle zupełnej nędzy

Ale! Główny bohater udał się Wrońskiemu nadzwyczajnie. Oczywiście jest ochlapusem i moczymordą, na dodatek mieszka w „zgniłym domku”. Ale jest też wdowcem, mistrzem bokserskim, a nade wszystko świetnym gliną z alergią na rozmaitych wazeliniarzy i nader trzeźwym spojrzeniem na układy i układziki rządzące i policją, i całym krajem (tło historyczne odmalowane jest zresztą dużo bardziej przekonująco niż koloryt lokalny). Do tego Zyga lubi „Proces” Kafki, potrafi rzucić sarkastyczną uwagę i ciętą ripostę. Widzę potencjał i zamierzam kontynuować znajomość.
Reszta potem.

Udostępnij:

  • Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
  • Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
  • Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
  • Kliknij, aby udostępnić na Threads (Otwiera się w nowym oknie) Threads
  • Kliknij, aby udostępnić na Bluesky (Otwiera się w nowym oknie) Bluesky

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

23 thoughts on “Lektury z fasolowego zagonka, cz. 1”

  1. gablo pisze:
    17 sierpnia 2014 o 14:09

    O, ja też wróciłam do Pratchetta (przepadłam, już tak trzeci dzień mnie trzyma) ale ja zatęskniłam za babcią Weatherwax et consortes… :D i jestem już przy Carpe Jugulum. Zastanawiające – czytam to kolejny raz, a za każdym razem inne fragmenty mnie zaskakują.
    Pozdrawiam :D

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      17 sierpnia 2014 o 16:54

      A mnie naszło na historie z Ankh-Morpork, wiedźmy muszą poczekać :) I z powtórkami zwykle tak bywa, że odkrywamy całkiem nowe rzeczy. Na szczęście.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  2. koczowniczka pisze:
    17 sierpnia 2014 o 16:00

    „Od pisania wzrok się psuje i plecy garbacieją”
    O nie nie, pochylanie się nad grządkami w niewygodnej pozycji szkodzi plecom o wiele bardziej niż siedzenie na wygodnym krzesełku :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      17 sierpnia 2014 o 16:52

      Cały czas zastanawiam się, od czego plecy bolą bardziej :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  3. moleslaw pisze:
    18 sierpnia 2014 o 06:30

    Czyli jest ktoś kto nie zachwyca się Krajewskim ? JA odpuściłam , nie dałam rady i zastanawiałam się czy tylko ja tak mam. Wszędzie natykam się na zachwyty. Za to Wrońskiego a i owszem , czytam z chęcią co tylko w łapki me wpadnie i tez głównie ze względu na głównego bohatera i nawet nie razi mnie jedzenie na gazecie ( niestety nie pamiętam w którym to tomie).Najmocniejszą stroną tych powieści jest Zyga i cały ten półświatek. A że mogłoby się dziać gdziekolwiek niby tak ale jak dla mnie i tak jest ok. Pratchett na razie znany jest mi tylko z nazwiska :-) jakoś mi nie po drodze

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 sierpnia 2014 o 06:46

      Sam miałem szmery w podświadomości, że mi się Krajewski nie podoba, ale potem znalazłem jeszcze jedną osobę, która ma tak samo, więc mi przeszło. Nie wchodzi, to się nie ma co zmuszać.
      A Maciejewski to taki typ, że może jadać nawet z gazety, a uroku nie straci :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. moleslaw pisze:
      18 sierpnia 2014 o 09:59

      To czuję się usprawiedliwiona i pocieszona ;-)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. Agnes pisze:
      15 września 2014 o 00:06

      Jeszcze ja! http://mcagnes.blogspot.com/2009/10/festung-breslau-marek-krajewski.html
      Mock paskudny, a Zyga nadzwyczajnie mi się spodobał.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. zacofany.w.lekturze pisze:
      15 września 2014 o 05:59

      Dobrze, że jest nas więcej, bo czasem odnoszę wrażenie, że zachwyt Mockiem jest obowiązkowy :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  4. Bazyl pisze:
    18 sierpnia 2014 o 08:28

    Zalajkowałem na fejsiu profil „Pratchett na każdy dzień” (or stg) i z każdym cytatem narasta we mnie potrzeba dorwania się do półki Kitka :) Ale na razie podczytuję sobie Daviesa i myślę, że następna będzie jednak powtórka z Wawrzyńca :D
    PS. Mówisz, że jak zaprowadzę ogródek, to mi wróci chęć do pisania? :P

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      18 sierpnia 2014 o 08:48

      Zdecydowanie. Pielenie na świeżym powietrzu dotlenia komórki mózgowe i dobrze robi na wenę. Pod warunkiem że ręce od pielenia nie bolą i ma się siłę stukać w klawisze :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Bazyl pisze:
      20 sierpnia 2014 o 09:08

      W życiu! Pamiętam pielenie buraków z lat dziecięcych i nie chcę do tego wracać. Facet z moim wzrostem, to żeby się do ziemi nachylić musi się zwinąć w precel. To już wolę coś kopać albo co. Byle w miarę na prosto :D Do lekkich lektur mi jeszcze daleko, bo jestem tak zmęczony, że po dwóch, trzech stronach „Powstania” zasypiam. A to jednak gruba książka :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 sierpnia 2014 o 09:21

      Buraki pieliłem raz w życiu i obiecałem sobie, że nigdy więcej :) Ale zagonek fasolki oczyścić, to szybsza robota. Rzecz jasna, można pielenie zamienić na kopanie. Rzuć „Powstanie”, weź coś bardziej rozrywkowego.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. Bazyl pisze:
      20 sierpnia 2014 o 09:28

      Kiedy mi się dość podoba. Pomijając fakt, że autor się rozpędza od króla Ćwieczka poczynając i po ponad 300 stronach o Powstaniu widziałem może ze trzy linijki, to jest to fajne repetytorium. A mi jest repete silwuple z historii bardzo potrzebne i takie wprowadzenie dla niezorientowanych mieszkańców wysp jest w tej roli nader :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 sierpnia 2014 o 10:00

      Skoro tak, to brnij:) Po dowolny kryminał sięgniesz, jak sądzę, w okolicach Wielkanocy :P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. Bazyl pisze:
      20 sierpnia 2014 o 10:43

      Albo i Zielonych Świąt :) Chyba, że na zasadzie „sprawdzę parę stron”, coś mi wcześniej wpadnie w ręce. „Stulecie”? :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. zacofany.w.lekturze pisze:
      20 sierpnia 2014 o 10:45

      Stulecie chirurgów? Bardzo zacne :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. Bazyl pisze:
      25 sierpnia 2014 o 07:52

      Wiem, wiem :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    9. zacofany.w.lekturze pisze:
      25 sierpnia 2014 o 07:59

      Wszystko wie, wszystko czytał :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    10. Bazyl pisze:
      25 sierpnia 2014 o 08:08

      Jeszcze żeby wszystko opisał :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    11. zacofany.w.lekturze pisze:
      25 sierpnia 2014 o 08:58

      Oj żeby, żeby :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  5. kasjeusz pisze:
    21 sierpnia 2014 o 23:38

    „Potworny regiment” to rzeczywiście jedna z lepszych książek tego autora. Pozostałych wymienionych tutaj nie znam (jeszcze), ale równie mocno pokochałam „Wyprawę czarownic”. :)
    PS Jakie fajne zdjęcia, wszystkie zgodne z zapowiedzią w tytule! ;)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      22 sierpnia 2014 o 05:54

      Pozostałe dwie jeszcze lepsze od Regimentu:) Cykl o wiedźmach uwielbiam, nie ma to jak Niania Ogg:)
      Co do zdjęć, to dzięki za docenienie, specjalnie się starałem.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz

OdpowiedzAnuluj pisanie odpowiedzi

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

Wprowadź swój adres email, aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez e-mail.

Wyszukiwanie

Instagram

W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Jerzy Kozłowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Jerzy Kozłowski
2 tygodnie ago
View on Instagram |
1/5
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów.  Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. 
Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów. Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
3 tygodnie ago
View on Instagram |
2/5
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia  odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
1 miesiąc ago
View on Instagram |
3/5
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Anna Bańkowska
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Anna Bańkowska
2 miesiące ago
View on Instagram |
4/5
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Piotr W. Cholewa
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Piotr W. Cholewa
2 miesiące ago
View on Instagram |
5/5
zajrzyj na instagram

Blog o książkach, blog z recenzjami książek, recenzje klasyki,
książki recenzje

Pozycjonowanie strony: VD.pl

© 2025 Zacofany w lekturze | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme
Ta strona używa ciasteczek (cookie)Rozumiem Chcę wiedzieć więcej
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
%d