Skip to content

Zacofany w lekturze

Blog Piotra Chojnackiego. Książki nowe, stare, znane i zupełnie zapomniane, pełna swoboda wyboru.

Menu
  • Strona główna
  • O mnie
  • Powieści młodzieżowe PRL
  • Przestały oczekiwać 2011
  • Przestały oczekiwać 2012
  • Przestały oczekiwać 2013
  • Przestały oczekiwać 2014
  • Przestały oczekiwać 2015
  • Przestały oczekiwać 2016
  • Przestały oczekiwać 2017
  • Przestały oczekiwać 2018
  • Przestały oczekiwać 2019
  • Przestały oczekiwać 2020
  • Przestały oczekiwać 2021
  • Polityka prywatności
  • Przestały oczekiwać 2022
  • Przestały oczekiwać 2023
  • Przestały oczekiwać 2024
  • Przestały oczekiwać 2025
Menu

Pisarze ze starej szkoły (V): Małgorzata Musierowicz, cz. 2

Posted on 11 marca 20121 lutego 2017 by Piotr (zacofany.w.lekturze)
Po wydaniu debiutanckiej powieści Małgorzata Musierowicz napisała kolejną książkę, Szóstą klepkę, i złożyła ją w Naszej Księgarni. I wtedy okazało się, że to nie jest dobry tekst, ale można nad nim popracować.
Pojechałam więc, obolała wewnętrznie po tej wewnętrznej recenzji. Spałam w Ursusie, u Cioci Luci, która gorąco, jak zwykle, przeżywała nowe wydarzenia w moim życiu. Nazajutrz, nakarmiona śniadankiem i ucałowana przez przejętą Ciocię, ruszyłam na ulicę Spasowskiego (dziś: Smulikowskiego) na Powiślu. We wskazanym mi pokoiku podniosła się na mój widok drobna, szczuplutka pani o ciemnych włosach i mądrej, z lekka ironicznej twarzy, ubrana niezwykle elegancko i prosto zarazem, pachnąca perfumami „Je reviens”. Była to właśnie Danuta Sadkowska, mój Dobry Duch, człowiek opatrznościowy, opiekunka i wieloletnia przyjaciółka – o czym naturalnie jeszcze wtedy nie miałam zupełnie pojęcia. Stałam onieśmielona i mocno wystraszona, dopóki pani Danuta Sadkowska nie uśmiechnęła się do mnie. Wtedy od razu pojęłam, że nie zostanę zjedzona, usiadłam i postanowiłam, że zrobię dla tej kochanej istoty wszystko, czego zażąda.
Zażądała wielkiego wysiłku. Powiedziała, że moje wypieszczone dzieło jest, owszem, chwilami niezłe (Kochana!), ale że trzeba wiele wyrzucić i wiele zmienić. Czy się zgadzam?
Oczywiście.
Wtedy pani Sadkowska podniosła słuchawkę i poprosiła jakąś Elżbietę. Już po chwili w drzwiach stanęła promienna, opalona blondynka, znajdująca się w stanie bardzo wyraźnie błogosławionym. Była to moja druga przyszła przyjaciółka i Dobry Duch, czyli redaktor Jasztal-Kowalska.

Razem wzięły mnie w obroty. Zażądały ode mnie ciężkiej pracy i mówiły mi rzeczy nieprzyjemne. Ale mówiły mądrze i ukazywały sposoby poprawy. Przekonały mnie natychmiast, że powinnam przede wszystkim być sobą, nikogo nie naśladować, nie starać się nikomu dorównać, zapomnieć o obowiązujących modach. Być sobą – i pisać. Tak? – hm. Tak, to mi się podobało.

To moje Dobre Duchy wymyśliły, że akcja Szóstej klepki powinna rozgrywać się w Poznaniu, a nie w jakimś wymyślonym mieście, one mi doradziły, by w tekście pojawiało się dużo realiów, odnoszących go do współczesności, one zażądały, bym nie stawiała żadnych tam humorowi i śmiesznym pomysłom. One kazały mi – pisząc – myśleć o ludziach, których lubię. I wreszcie to one postanowiły, że powieść Szósta klepka powinna być adresowana wyraźnie do dziewcząt.
Tak, że właściwie wszystko, co zdarzyło się potem, jest przede wszystkim ich – Dobrych Duchów – zasługą.
[…] przerobiłam Szóstką klepkę od początku do końca, czyli, krótko mówiąc, napisałam ją od nowa, po czym posłałam maszynopis do Danki i Elżbiety. One zaś stwierdziły, że wszystko jest OK, tylko że trzeba by jeszcze przerobić parę rzeczy. No,dobrze. Przerobiłam więc, ale w trakcie tej pracy okazało się niespodziewanie, że w pewnych dziedzinach życia jestem Perfekcjonistką oraz wręcz Pracowitą do nieprzytomności Pszczółką. Danka i Elżbieta kazały mi przerobić tylko to lub owo, ja zaś z rozmachu przerobiłam po prostu wszystko, raz jeszcze od początku do końca. Zabrały mi wreszcie ten tekst, wyrwały mi go z zębów po prostu – i poszło do druku. […]
Dostałam drugie miłe honorarium literackie i kupiliśmy pralkę Candy. […]
Małgorzata Musierowicz, Tym razem serio, Akapit Press 1994, s. 72–74.

Udostępnij:

  • Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
  • Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
  • Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
  • Kliknij, aby udostępnić na Threads (Otwiera się w nowym oknie) Threads
  • Kliknij, aby udostępnić na Bluesky (Otwiera się w nowym oknie) Bluesky

Dodaj do ulubionych:

Lubię Wczytywanie…

68 thoughts on “Pisarze ze starej szkoły (V): Małgorzata Musierowicz, cz. 2”

  1. Joanna Gołaszewska pisze:
    11 marca 2012 o 08:59

    Z dedykacją dla niektórych „pisarzy”?:D
    Celowo wzięłam w cudzysłów, żeby nie obrazić tych, którzy potrafią z pokorą pochylić się nad własnym tekstem i poprawiać, poprawiać, poprawiać, nie obrażając się słysząc „rzeczy nieprzyjemne” – cytuję za Musierowicz.
    Jak ja się cieszę, że mnie talent nie męczy i nie muszę i się nie duszę.
    Bo co innego luźne niezobowiązujące opinie i wrażenia, a co innego aspiracje do tworzenia dzieł wiekopomnych. Jestem w stanie wybaczyć blogerowi, który radośnie tworzy swojego bloga z błędami – nikt chyba nie traktuje poważnie wszystkich blogasków? Ja do swojego też mam dystans. Natomiast wydanie książki to już poważna sprawa. Co to ja chciałam? Panie ten tego ten… Zapomniałam:)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 09:12

      Podejrzewasz mnie o jakąś diaboliczną przewrotność, szatański makiawelizm:P A ja tylko udostępniam anegdotki z życia pisarzy:) Jeśli ktoś się z nich czegoś nauczy, tym lepiej:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Joanna Gołaszewska pisze:
      11 marca 2012 o 09:15

      ta, Ty tylko:P
      no niech tam:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 09:25

      Spójrz mi w niewinne oczy, one nie kłamią:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  2. B. pisze:
    11 marca 2012 o 09:01

    Nie mam odniesienia… Pralka Candy to był duży luksus? Wnioskując po słowach „miłe honorarium” – to pewnie tak…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 09:22

      W pierwszej części była mowa o pieluszkach pranych ręcznie albo we Frani, więc automat stanowił duży postęp w gospodarstwie domowym:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Iza pisze:
      11 marca 2012 o 11:05

      B. Standardem była Frania? ostatecznie to były lata 70-te!

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 11:19

      Jak się jest parą młodych grafików na dorobku, to i Frania dobra. Zresztą w moim domu pierwsza pralka automatyczna to druga połowa lat osiemdziesiątych: raz, że wcześniej nie było jej gdzie wstawić, dwa – że dobro należało do kategorii wystawanych w kolejkach:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. B. pisze:
      11 marca 2012 o 14:39

      U mnie w domu to była Frania… pewnie do początku lat 90., bo wcześniej to bym pewnie nie pamiętała. A co było w 70. to nie wiem… dlatego pytam:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  3. ksiazkowo pisze:
    11 marca 2012 o 09:04

    Ha, Kalio już napisała wszystko to, co chciałam. Z dedykacją… ;)

    A swoją drogą, to kompletnie nie miałam świadomości, że Musierowicz wydała taką książkę, toż to cacuszko. Jeżeli Twoje własne, to proszę o pożyczkę :D

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. Joanna Gołaszewska pisze:
      11 marca 2012 o 09:08

      Ja mam. Moja ukochana, chyba najlepsza z serii, płakałam ze śmiechu nad pisankami Bobcia, który „li i jedynie” miał czarną farbkę. Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale chyba tak. Mogę Ci podeslać w tej paczce razem przed świętami.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 09:24

      A jeśli chodzi o autobiografię MM, to mam i mogę pożyczyć, tylko najpierw wycisnę z niej wszystkie wątki literackie:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. ksiazkowo pisze:
      11 marca 2012 o 09:33

      Joasiu – „Szóstą klepkę” mam i ja (zresztą bardzo lubię :D), wyraziłam się nieprecyzyjnie, chodziło mi o autobiografię MM.

      ZWL – o, super :D A poczekać mogę długo, mam co czytać ;)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 10:02

      Ok, bo ja mam zaplanowany co najmniej jeszcze jeden odcinek, a może i jakiś bonus wyjdzie:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. B. pisze:
      11 marca 2012 o 14:40

      Dawaj, co się da, bo i tak jakieś krótkie te fragmenty:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 15:02

      Książka krótka, jeszcze trochę i bym całość przepisał:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. B. pisze:
      12 marca 2012 o 06:50

      A komuś to przeszkadza?:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 22:45

      Autorka mogłaby protestować:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  4. anek7 pisze:
    11 marca 2012 o 09:58

    Podpisuję się pod Joasią:)
    Nic dodać, nic ująć:)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
  5. Lirael pisze:
    11 marca 2012 o 09:59

    Musierowicz ze skromnością, elegancją i pokorą przedstawia rolę, jaką odegrały redaktorki – faktem jest, że wszystkie ich zalecenia stały się potem najmocniejszą stroną jej książek, ale brawurowa realizacja tych rad w „Szóstej klepce” to już jej wyłączna zasługa.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 10:08

      Nikt nie jest obiektywny wobec swojego tekstu i spojrzenie z zewnątrz bardzo pomaga, szczególnie jeśli jest to spojrzenie dobrego i życzliwego redaktora. Niestety wielu autorów traktuje redaktora jako gnębiciela i kata wypieszczonego tekstu, o ile w ogóle do redagowania książki dochodzi. Coraz częściej mamy do czynienia jedynie z korektą – a korekta poprawi literówki i wstawi przecinki, ale już o koncepcji fabuły nie porozmawia.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Lirael pisze:
      11 marca 2012 o 10:34

      Problem chyba polega na tym, że niektórzy autorzy są organicznie związani ze swoimi tekstami, wręcz się z nimi utożsamiają, i wszelką merytoryczną krytykę odbierają jako brutalny zamach na swoją osobę, nie na słowa, które napisali.
      To jest niepokojący znak i wydaje mi się, że po zauważeniu u siebie takich objawów w dużym natężeniu dla własnego dobra warto pomyśleć o innej karierze. Właśnie głównie z myślą o sobie – czytelnicy popsioczą, pochichoczą, ale zapomną, natomiast autor może się zadręczać miesiącami. Osoba, która ma lęk wysokości, nie powinna być pilotem.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 10:40

      Kandydatom na pilotów robi się badania lekarskie i testy psychologiczne. Dla aspirujących pisarzy takim testem powinny być recenzje, najlepiej wewnętrzne, przed przyjęciem książki do wydania, i praca z redaktorem nad książką. Niestety teraz bardzo wiele wydawnictw nie ma głowy to takich procedur, a coraz więcej aspirujących literatów nawet nie próbuje poddać się takim testom, od razu walą ebooka albo dopłacają pokątnej firmie za wydanie książki.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  6. Iza pisze:
    11 marca 2012 o 11:08

    Zgadzam sie z Lirael, nawet najwytrawniejsze redaktorki by nie pomogły, gdyby MM nie była materiałem na pisarkę:).
    Ale swoją drogą – mogłaby MM te panie znowu zatrudnić, może coś by wyszło z McDusi:).

    BTW- ostatnio autor książki o cyklu pan Samochodzik, którą właśnei podczytuję, śmiał narzekac,że „Opium w rosole” jest nieudane!!!!!!

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 11:22

      Obie panie redaktor pracowały z MM jeszcze w czasach Akapitu, ale zdaje się nawet one nie pomogą, jeśli pisarka woli sadzić róże:)
      Autor podróbki cyklu o Samochodziku? Jeśli to ten, o którym myślę, to zupełnie nie ma się co przejmować jego opiniami:))

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Iza pisze:
      11 marca 2012 o 11:51

      Nie, autor książki o całym cyklu:). O tej: http://www.gandalf.com.pl/b/pan-samochodzik-i-jego-autor/

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 12:07

      Rozumiem, że teza brzmi: Pan Samochodzik lepszy od Opium? Prawdziwa życiowa literatura kontra romansidła dla pensjonarek?:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. Iza pisze:
      11 marca 2012 o 12:53

      Nie, chodzilo tylko o to, że autorzy młodzieżówek ponieśli porażkę w opisywaniu stanu wojennego i siermiężnego PRL lat 80-tych, i sztandarowym przykładem jest tu opium- wielka klęska MM, już lepiej jest w Bebe B. (przytaczam z pamięci).
      Tezy dość kontrowersyjne:).

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 12:58

      Nie pamiętam, żeby ktokolwiek poza MM o stanie wojennym pisał, bo o siermiężnym PRL to i owszem, zdarzało się. Autorzy nie musieli się wysilać nad opisami, skoro ich czytelnicy żyli w tej rzeczywistości i na hasło „kolejka do mięsnego” mieli te same skojarzenia:P Jakoś ta opinia o klęsce jest poparta argumentami?

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. Iza pisze:
      11 marca 2012 o 13:07

      niestety nie, jest to czesć dłuższego zarysu hirtorii literatury młodzieżowej, na któreym to tle w kolejnych rozdziałąch zapewne wykwitnie pan Samochodzik.
      Moim zdaniem jak na cenzurę, to MM i tak się postarała, podobno była niesamowicie dumna z przemycenia sformułowania: „i wąsy miał jak elektryk”.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 13:11

      Też byłbym dumny, znakomite sformułowanie przecież:) A autor tej monografii to który rocznik, jeśli można wiedzieć? Może jest jakaś dumna notka na okładce? Pewnie w ogóle nie wie, że była jakaś cenzura:P Pan Samochodzik niewątpliwie jest na czele książek opisujących siermiężność PRL, bez dwóch zdań. Mam nadzieję, że skończysz czytać to opracowanie i podzielisz się z nami, sierotami po PRL, wnioskami autora.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. Iza pisze:
      11 marca 2012 o 13:19

      Rocznik 60cośtam. Jasne, że się podzielęPPPP

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    9. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 13:21

      60cośtam? Wręcz niemożliwe:P A to socjolog, czy polonista?

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    10. Iza pisze:
      11 marca 2012 o 13:28

      Dziennikarz

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    11. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 13:32

      No to w ogóle miodzio. Czytaj szybciej i recenzuj szczegółowo:D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  7. Jabłuszko pisze:
    11 marca 2012 o 19:42

    No tak, pisarzom starych szkół schodzić poniżej pewnego poziomu ani nie wypadało, ani przez myśl nie przeszło. Jakkolwiek do pisania pani Musierowicz stosunek mam ambiwalentny (szczególnie do swego rodzaju natrętnego kaznodziejstwa nowszych części „Jeżycjady”), z podziwem odnoszę się do pokory autorki.
    Wzorem Joanny, poddałabym przytoczony fragment pod szczególną rozwagę wszelkim domorosłym pisarczykom.

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 20:11

      Być może w późniejszych tomach Jeżycjady nadzór redaktorski zelżał:) Jest to niestety częsta przypadłość u uznanych autorów, a już typowa u tych, którzy założyli własne wydawnictwa i żaden redaktor im już w tekstach nie bruździ:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Jabłuszko pisze:
      11 marca 2012 o 20:34

      Moim zdaniem, chodzi tu głównie o wbijane w tekst powieści prywatne poglądy pani Musierowicz na różnorakie aspekty życia, czego, oczywiście, żaden redaktor, ani nikt inny autorce zabronić nie może. Niemniej, metoda jest wybitnie łopatologiczna, a pod pretekstem konstrukcji wątków fabularnych tudzież samych bohaterów, przemyca pani Musierowicz w sposób mało sympatyczny jedynie słuszne racje, postawy, pryncypia. Widać przy tym, że dla odmiennych zapatrywań nie ma w jej świecie miejsca.
      Dlatego wątpię, czy jakakolwiek współpraca redaktorska cokolwiek by tu pomogła, bo ogólne wrażenie jest takie, że autorka z wielką niechęcią byłaby skłonna nieco swój światopogląd w „Jeżycjadzie” wytłumić.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 20:47

      To faktycznie jest widoczne i mnie też źle wpływa na odbiór. Ale interpelowana kiedyś na okoliczność tego, że Borejkowie zrobili się okropnie „kościołowi”, MM odparła coś w rodzaju, że zawsze byli, ale nie mogła o tym wyraźnie pisać, i że nie zamierza się ograniczać. No i przestała, a potem mamy „Żabę” i „Czarną polewkę”:(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  8. Jabłuszko pisze:
    11 marca 2012 o 21:09

    Byli, nie byli, ale już będą, skoro autorka tak się możliwościami zachłysnęła ;)Przynajmniej sobie posarkałam :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 21:13

      Nie krępuj się:) Trochę strach, co będzie w McDusi, kiedy się już ukaże:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. Jabłuszko pisze:
      11 marca 2012 o 21:27

      Wiarusowi czytelniczemu bojaźń i drżenie, doprawdy, nie przystoi ;) Zbyt delikatna konstrukcja psychiczna z miejsca przekreśla większą aktywność w obcowaniu z literaturą – można ulec w pojedynku „ja a wyobraźnia autora” ;)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      11 marca 2012 o 22:13

      Racja, no ale co ja poradzę, że jestem taki subtelny jak kwiatuszek?:PP

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  9. maiooffka pisze:
    12 marca 2012 o 18:28

    Wszyscy tutaj chwalą pokorę i samokrytycyzm autorki, ale chyba warto dodać, że 'Tym razem serio’, paradoksalnie, nie doczekało się wznowienia, pomimo próśb i gróźb czytelników, właśnie dzięki tym przymiotom MM. Pisarka bowiem stwierdziła, że w następnym wydaniu potrzebne będą poprawki – coś na kształt 'poprawek’ z „Szóstej klepki” – a na takie pisanie od nowa czasu i chęci brak :) Czarne wizje samouwielbienia MM i chałtury pod znanym nazwiskiem można raczej odrzucić. Bardziej obawiałabym się w jej przypadku, że w przyszłości nie będzie wznowień, skoro każdy tekst można udoskonalić i to najlepiej w całości ;)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      12 marca 2012 o 20:23

      To wyjaśniłaś jedną z zagadek, która mnie nurtowała:) Akurat „Tym razem serio” chętnie bym przeczytał w wersji 2.0. Swoich klasyków MM nie poprawia, za dużo osób zna je niemal na pamięć:D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  10. Agnes pisze:
    12 marca 2012 o 23:16

    O, chcę to przeczytać!…

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 05:38

      Miłych poszukiwań życzę:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 13:04

      Swego czasu dostępny był ebook w sieci, więc dla chcącego… jest alternatywa :)

      Poszerzyć, dopracować pewnie i można, ale czy warto z tym czekać kosztem sfrustrowanych czytelników? ;P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 13:44

      Zastanawiam się, czy ktoś jeszcze niecierpliwie czeka na nowe książki MM. Mnie już przeszło jakiś czas temu, szczególnie gdy okazało się, że niezbyt były warte czekania.

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 17:00

      Ja czekam :) Zawsze. Może już nie tak niecierpliwie jak za młodszych lat, ale jednak wciąż i wytrwale. Bo my jednak trochę „przerośnięte wielbiciele” Jeżycjady już jesteśmy. Ale we mnie sentyment wciąż rześki i żywy, a autorka nadal potrafi zatrzymać mnie przy swojej książce choćby do rana. Fabularnie jest słabiej niż kiedyś, przyznaję, ale nikt tak nie pisze jak MM. No nikt :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 17:34

      Rany, ale wyznanie:D Ja też jestem przerośniętym wielbicielem, ale dreszcz już nie taki, niestety. Swoją drogą, czy młodsze pokolenia czytają Jeżycjadę, czy jesteśmy ostatnimi Mohikanami?:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. B. pisze:
      13 marca 2012 o 18:09

      Czytają, czytają:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 18:49

      Czytają i przeżywają – jak my niegdyś. Bo to jednak o nich i dla nich ;)

      Swoją drogą – nikt tak ostro nie traktuje Siesickiej po latach. Czy nikt do niej nie wraca? Ja wróciłam do jej starszych książek i zdziwiłam się, że to już nie to. Zupełnie inaczej ją odbieram. Wyrosłam? A do starszych części Jeżycjady wracam bez bólu.

      Zmieniamy się sami i MM się zmienia. Tylko jej się dostaje za to po głowie, bo powinna w tych zmianach uwzględniać nas? :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 19:40

      Ale macie na myśli to, że MM czytają dzisiejsze 14-latki?
      Co do Siesickiej, to ja i za młodu nie miałem dla niej za wiele sentymentu. Zero poczucia humoru, zero realiów i tylko jakieś introspekcje, retrospekcje i psychoanalizy, brr:P Za to Ewa Nowacka po części się ostała ze swoimi powieściami współczesnymi.
      MM może niekoniecznie powinna uwzględniać nas, ale może chociaż trochę ogólne zmiany obyczajowe. Podejrzewam jednak, że uważa, iż panuje powszechne zdziczenie, więc jako odtrutkę lansuje Patrycję Borejko jako ideał kobiecości realizujący się w bułeczkach, dzieciach, ogródku i dogadzaniu mężowi, i ojca Borejko jako strażnika cnoty wnuczek:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  11. maiooffka pisze:
    13 marca 2012 o 20:27

    Musisz uwierzyć na słowo :) Ostatnio w antykwariacie młode dziewczęcia ominęły dział wampirów, przemknęły wzrokiem po wszelkich Akademiach i Hajskulach i złapały za Musierowicz. Jedyny dylemat jaki omawiały, to ile części mogą sobie kupić na raz. Zatem te książki nadal żyją. Choć konkurencja – barwna, różnorodna i bardziej współczesna – nie śpi. Ale i u mnie w szkole, lata świetlne temu, zaledwie kilka osób czytywało MM. Nie spodziewam się więc histerii na punkcie Jeżycjady teraz, chyba że seria filmowa ruszy z jakimś bladym macho na pierwszym planie ;)

    Taka właśnie była Siesicka – spokojna, subtelna i melancholijna :) Zupełnie inna od przygodówek młodzieżowych. Lubiłam to w jej książkach. Ale teraz mnie trochę wynudziła i zmęczyła.

    Nie wiem co uważa MM :) Nie chodzi mi też o bronienie jej niczym Częstochowy. Krytyka czytelników to część tego fachu i ma swój sens. Ale w jej przypadku tak się porobiło, że każdy zdaje się wiedzieć lepiej jak i o czym powinna pisać. Ciekawe czy L.M.Montgomery również musiałaby dziś spełniać zachcianki tysiąca fanów, którzy wysłaliby Anię na manify, a urlop na dziecko koniecznie brałby Gilbert? ;)
    Znamienne jest jeszcze, że każdy wyciąga jedną (inną) postać z Jeżycjady i na jej przykładzie dowodzi oderwania MM od rzeczywistości. Że kiedyś, za komuny, domy pełne łaciny i niepracujących mam były normą? Ponoć nie bardzo. Albo takie gwiazdy z urodzenia jak Aniela to częste przypadki? Że Gabrysia zbyt dzielna – powinna być książka o depresji młodej matki porzuconej w zaraniu życia? Od początku ta seria nosiła ślady bajkowości i przerysowania dla celów wychowawczych, pod młodego czytelnika, który właśnie wytycza sobie pewne życiowe ideały i hierarchie wartości. Taką konwencję kupiliśmy, a teraz odechciało się uproszczeń mam wrażenie. MM pisze nadal dla młodzieży, a tutaj jej pod nosem stado psychologów i socjologów się wyszkoliło i chce PRAWDY, li i jedynie ;P

    Co do Patrycji – a gdyby spojrzeć na jej postać nie jako na lansowany 'ideał kobiecości’, ale niejako wzięcie w obronę takich niedzisiejszych postaw u kobiet, które nie potrzebują kariery, ale spełniają się w domu, przy dzieciach i mężu? Przecież inne panie w Jeżycjadzie pracują zawodowo, odnoszą sukcesy – może właśnie domatorki potrzebują ochrony przed takim lansem, by nie czuły się gorsze? :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
  12. zacofany.w.lekturze pisze:
    13 marca 2012 o 20:38

    Jestem w stanie uwierzyć, że MM nadal jest czytana i niech tak będzie jak najdłużej.
    Co do reszty: to już nie chodzi o wytykanie, kto kogo najbardziej drażni i co jest bardziej realistyczne, a co mniej. Mnie razi to, że w pierwszych tomach rozmaite kwestie były pokazane subtelniej, trochę mimochodem, jak choćby rezygnacja Mamy Borejko z pracy zawodowej. Gabriela jako samotna matka wcale nie wydawała się zbyt dzielna. A teraz, żeby zostać przy tej nieszczęsnej Patrycji, wszystko jest wywalone w jednej scenie, na dodatek zupełnie nie ma znaczenia dla fabuły. Wygląda to jak manifest czy jakiś wielki transparent. Można to było pokazać trochę mniej dobitnie, czytelnik by zrozumiał:) Zresztą może to kwestia nagłego przeskoku: znamy Patrycję jako leniwą maturzystę, a potem trzask – i wzorcowa matka Polka. Przemiany Gabrieli czy Idy były pokazywane etapami, był czas przywyknąć:)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 21:06

      Szczerze mówiąc już bym chyba nie potrafiła rzetelnie ocenić pierwszych tomów. Stanowią dla mnie pewną całość fabularno-ideowo-stylistyczno-sentymentalną :) Może jest tak jak napisałeś, a może nie. Nie zdołam już chłodnym okiem tego porównać. Przylgnęła do mnie niegdyś ta proza i wiele jej wybaczam. Choć nie wracam do Trolli, Kalamburka mnie bardziej zasmuciła niż zainspirowała, Tygrys już męczy, Nutria zawiodła (z Nerwusem stanowili przez długi czas moją „the best” część cyklu – prawie jak „Podróż za jeden uśmiech” ;P ), Sprężyna dała nadzieję. Ale zdaję sobie sprawę, że każdy odbiera to po swojemu i autorka nie dogodzi wszystkim. Dlatego akceptuję jej cykl z całym dobrodziejstwem inwentarza, choć z dzisiejszej perspektywy cały światopogląd MM jest mi obcy. Niech sobie moralizuje, trudno. Nie wczytuję się widać w rzeczy, które mnie nie interesują, bo nie pamiętam tej sceny z Patrycją :) Pamiętam jakieś krzaczki w hodowli, domowe biesiady i zachwyt Florka nad 'dorodną’ Pulpecją – może to dysonans poznawczy doprowadził do wyparcia niewygodnych treści i mogę nadal beztrosko czekać na kolejną powieść MM? :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    2. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 21:13

      Dla mnie pierwsze tomy też stanowią całość i dlatego pewne elementy z najnowszych powieści na tym tle wypadały rażąco, już zostawiając na boku Patrycję, bo to bardziej niezręczność niż zasadniczy zgrzyt. Bardziej mnie wpieniało wpychanie Pyzy w objęcia Fryderyka. W każdym razie zazdroszczę beztroski:) Ja wyparłem zasadnicze zarysy fabuły tych najnowszych tomów, a zostały mi w pamięci takie zgrzyty. W baśniach nic nie powinno zgrzytać:) Ale McDusię przeczytam, kiedy (i o ile) się ukaże:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    3. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 21:36

      Pyza i Fryderyk – faktycznie ciągnie się taki wątek. Tak ładnie rozpoczęty, w deszczu i sianie :) I nawet tutaj nikt nie dostrzega, że MM nie stawia kariery Frycka (mężczyzny) nad potrzeby Pyzy (kobitki), a przecież jako tradycjonalistka i purytanka powinna pisać w myśl zasady: ubi tu, Caius, ibi ego, Caia.
      Ale Pyza była skazana na taką poniewierkę w świecie mężczyzn – odkąd zaczęła dla nich te drakońskie odchudzanie w liceum ;P

      McDusia wciąż się pisze, jak wynika z tego co dziś na stronie autorki wyczytałam. Może to już tylko poprawki? Kto wie – może dożyjemy zakończenia cyklu, który ma liczyć 21 tomów :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    4. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 21:42

      Wątek zaczął się ładnie i czemu nie został potraktowany równie bajkowo jak wszystkie inne takie wątki?
      Ciężkie jest życie czytelnika: czekać na koniec Jeżycjady, czekać na koniec Pieśni Lodu i Ognia:(

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    5. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 22:02

      A widzisz – tak naprawdę to Jeżycjada niebezpiecznie zbliża się do naszej burej rzeczywistości, a my wolimy bajki :) Coraz mniej hepiendów w związkach bohaterów. Kiedyś był jeden Pyziak-zakała, a teraz cała plejada łobuzów. Choć autorka przyzwyczaiła nas, że za fasadą śmieszności i nieporadności kryje się zawsze wybranek-klejnot. A tu klops – tak było tylko za komuny. Lepiej było? ;P

      Martina nie napoczynam z nadzieją, że kiedyś cykl zakończy i przeczytam od razu całość. Nie lubię takich długich pożegnań ;)

      *to drakońskie odchudzanie /te drakońskie diety – poprawka do mojej wypowiedzi piętro wyżej :)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    6. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 22:11

      Cóż to za hapiend, jeśli narzeczony jest trzymany niemal pod lufą karabinu? W sprawie Pyzy i Fryderyka MM zawiódł jej zmysł do konstruowania fabuł. W zakończenie cyklu przez Martina nie wierzę tak samo jak w wydanie McDusi:P

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    7. maiooffka pisze:
      13 marca 2012 o 22:32

      Ale ja się zgadzam, że wątek Pyzy i Frycka zszedł na psy. Dojrzewanie Fryderyka przypomina trochę stawianie do pionu Pyziaka pokolenie wcześniej. Może o to chodzi – wzorzec wyniesiony z domu, itd. Z pozdrowieniami dla malkontentów, którzy domagali się większej wiarygodności psychologicznej w Jeżycjadzie ;P

      McDusia będzie na pewno. Mur beton :) Autorka pewnie dokłada teraz wszelkich wysiłków i starań, by na ograniczonej przestrzeni powieściowej zawrzeć jak najwięcej sugestii swoich fanów :D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
    8. zacofany.w.lekturze pisze:
      13 marca 2012 o 22:36

      W McDusię uwierzę, jak będę miał w rękach:P Rozwiązanie wątku Pyza-Fryderyk jest właśnie zupełnie niewiarygodne psychologicznie, ale w psychologię wierzę tak samo, jak w McDusię:D

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  13. Jabłuszko pisze:
    14 marca 2012 o 22:36

    Niech tam sobie MM zawiera w „Jeżycjadzie” wszelkie swoje manifesty i wartości – toż to jej święte prawo jako autorki. Chciałabym tylko, żeby sposób konstruowania wątków i bohaterów nie był jednocześnie wykładnią zachowań, postaw, charakterów, które powinny powszechnie obowiązywać ludzi prawych i mądrych. Znając MM nie tylko z powieści o Borejkach, wiedząc, jaki ma stosunek do spraw i praw rzeczywistości, podejrzewam, że w „Jeżycjadzie” najzwyczajniej w świecie agituje: kobieta powinna być taka, mężczyzna siaki, mądrze i godnie żyje ten, kto… etc., etc. Kręcę nosem nie dlatego, że mi nie dogadza jako czytelnikowi jednemu z wielu. Mam żal o ten natrętny przekaz. Nie trzeba żyć jak Borejkowie i hołdować ich zasadom, żeby być człowiekiem przyzwoitym i godnym szacunku, a mam wrażenie, że MM inny model życia w słynnych już „dzisiejszych czasach” po prostu bezdyskusyjnie wyklucza. Można porównać we „Frywolitkach”: temat niby inny, ale między wierszami sporo da się wyczytać.
    Tylko, proszę, bez posądzeń o paranoję :)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
    1. zacofany.w.lekturze pisze:
      15 marca 2012 o 05:30

      Mowy nie ma o paranoi:) Już wyżej pisałem, że mnie też razi brak subtelności w lansowaniu jedynie słusznej wizji świata. Zdecydowanie Frywolitki zawierają wiele manifestów życiowych autorki, słuszne spostrzeżenie:)

      Wczytywanie…
      Odpowiedz
  14. Jabłuszko pisze:
    14 marca 2012 o 22:42

    Zresztą, to samo właśnie drażni mnie u Pilipiuka, szczególnie w cyklu „Oko Jelenia”. Kto czytał, ten wie o co chodzi :) Różnica tylko jedna: MM robi to subtelniej ;)

    Wczytywanie…
    Odpowiedz
  15. Pingback: Rozstrzygnięcie plebiscytu na ulubioną polską powieść dla młodzieży – Zacofany w lekturze

OdpowiedzAnuluj pisanie odpowiedzi

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

Wprowadź swój adres email, aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez e-mail.

Wyszukiwanie

Instagram

W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Jerzy Kozłowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W dniu, w którym Mau z chłopca miał stać się mężczyzną, nie było radosnej uroczystości, nie było rytualnego tatuażu, nie było obfitej uczty. W ogóle nic nie było, skończył się świat, jaki Mau znał od urodzenia. Zostały stosy ciał do pochowania i dziwne głosy w głowie. Poczucie nierzeczywistości, zawieszenia między życiem a śmiercią, tym, co realne, a tym, co jest jedynie wytworem rozgorączkowanego umysłu. Terry Pratchett świetnie opowiada o odbudowie po tragedii, o kładzeniu podwalin pod nowe życie i rewizji dawnych wierzeń i tradycji. Niby dla dzieci, ale jednak również (a może przede wszystkim) dla dorosłych. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Jerzy Kozłowski
2 tygodnie ago
View on Instagram |
1/5
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów.  Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. 
Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Minęło osiemdziesiąt lat od ostatecznego pokonania myślących maszyn. Ludzkość podnosi się z traumy i próbuje organizować swoje życie na licznych planetach. Imperium, znajdujące się pod władzą przedstawicieli rodu Corrinów, staje się jednak areną rywalizacji sił, które – jeśli się ich nie powstrzyma – mogą wywołać potężny konflikt w imię własnych interesów. Trzy tomy cyklu „Wielkie szkoły Diuny” są sprawnie napisaną, wielowątkową historią opowiadającą o wydarzeniach, które legły u podstaw późniejszych o tysiąclecia wydarzeń opisywanych w zasadniczym cyklu „Diuny”. Tysiąc siedemset stron bardzo dobrej, wciągającej rozrywki. Przekład Andrzej Jankowski i Marek Michowski
3 tygodnie ago
View on Instagram |
2/5
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia  odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
W smętnym nadmorskim kurorcie po sezonie ginie dziewiętnastolatka. Do zbrodni przyznaje się zakochany w niej chłopak, więc sprawa zostaje uznana za rozwiązaną. Niedługo potem do starszego sierżanta Igielskiego zgłasza się jednak mężczyzna, który nie tylko bierze na siebie winę za tę śmierć, ale zeznaje też, że od wielu lat regularnie w tym samym miejscu mordował inne młode dziewczyny. Nad „Pokutą” unosi się senna atmosfera miejsca, które ożywia się na krótko w sezonie turystycznym. Jesienią jest deszczowo, zimno, beznadziejnie i nudno. Nawet morderstwo elektryzuje mieszkańców tylko na parę chwil, a prowadzący dochodzenia odbijają się od muru obojętności. Cały tekst już na blogu, link w bio.
1 miesiąc ago
View on Instagram |
3/5
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Anna Bańkowska
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
„Rilla ze Złotych Iskier” to książka nierówna, momentami nieznośnie patetyczna albo przesadnie ckliwa, niekiedy jednak prawdziwie przejmująca. Poza tym, że jest historią nastolatki przechodzącej przyspieszony kurs dojrzewania podczas wojny, jest też (a może nawet przede wszystkim) opowieścią o małej społeczności i jej postawach wobec wojny: bo nawet obserwowana z daleka i poprzez prasowe doniesienia budzi grozę, a kiedy uczestniczą w niej kanadyjscy chłopcy, znani od małego, wywiera głęboki wpływ na życie całej wioski, żyjącej w rytmie nie pór roku, lecz kolejnych ofensyw. Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Anna Bańkowska
2 miesiące ago
View on Instagram |
4/5
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio.
Przekład Piotr W. Cholewa
zacofany.w.lekturze
zacofany.w.lekturze
•
Follow
Rob Wilkins, jak sam o sobie pisze, miał być kimś w rodzaju „gosposi ze wsi”, osobą, która wpadnie na parę godzin, ogarnie znanemu pisarzowi formularze podatkowe i uzupełni mleko w lodówce. Znanym pisarzem był Terry Pratchett, a „gosposia ze wsi” szybko okazała się człowiekiem, który zajmował się „wszystkimi drobiazgami i rzeczami o wiele większymi”, oraz wiernym przyjacielem. A także wyśmienitym biografem, umiejętnie łączącym fakty z bardzo osobistym spojrzeniem (co nie oznacza jednak braku krytycyzmu). Cały tekst już na blogu, link w bio. Przekład Piotr W. Cholewa
2 miesiące ago
View on Instagram |
5/5
zajrzyj na instagram

Blog o książkach, blog z recenzjami książek, recenzje klasyki,
książki recenzje

Pozycjonowanie strony: VD.pl

© 2025 Zacofany w lekturze | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme
Ta strona używa ciasteczek (cookie)Rozumiem Chcę wiedzieć więcej
Polityka prywatności

Privacy Overview

This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary
Always Enabled
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Non-necessary
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
SAVE & ACCEPT
%d