Caitlin Doughty twierdzi, że przedsiębiorcy pogrzebowi dla maksymalizacji swojego zysku celowo niszczą odwieczne sposoby godzenia się z odejściem najbliższych i przeżywania pierwszych chwil żałoby. Ma być sprawnie, szybko, taśmowo, nie ma więc mowy o żadnych tradycyjnych obrzędach, czuwaniu przy trumnie, wychodzeniu poza narzucane przez speców od wydajności standardy. Równocześnie zmierza się, co nie jest trudne w społeczeństwie, które dąży do zachowania wiecznej młodości, do usuwania nam sprzed oczu prawdziwego obrazu śmierci, sprzedając w zamian jej postać pokolorowaną, złagodzoną: stąd balsamowanie zwłok i wszelkie sposoby ich „upiększania”, dające niekiedy groteskowe efekty. Stąd też minimalizowanie udziału najbliższych w przygotowaniach do pogrzebu – wszystkim zajmą się fachowcy, wy tylko złóżcie zamówienie.