Balladyna w kosmosie (Janusz Płoński, Maciej Rybiński, „Balladyna Superstar”)

Balladyna superstar
Warszawski teatr pod światłym kierownictwem Tadeusza Marii Parnawskiego przygotowuje się do wystawienia „Balladyny”. Ale nie w jakiejś pachnącej naftaliną inscenizacji z duszkami i zwiewnymi giezłami. Ma być nowocześnie, wręcz futurystycznie: przebrane za roboty Alina i Balladyna zbierają nie maliny, ale perforowane karty wypluwane przez komputer na stacji kosmicznej. Jednym słowem, szał ciał i uprzęży, choć malkontenci kręcą nosami. Premiera z pewnością stałaby się triumfem reżysera, gdyby nie to, że w jej trakcie ginie jedna z aktorek. Zamiast owacji na stojąco jest milicyjne śledztwo.

„Git Czytanka” duetu Płoński–Rybiński to

satyra na środowisko teatralne i ludzi kultury.

Mam pewne podejrzenia, że może to być wręcz powieść z kluczem, choć na pewno udało mi się zidentyfikować tylko Jana Himilsbacha. Być może „Balladyna” w wersji kosmicznej to nawiązanie do słynnej inscenizacji Adama Hanuszkiewicza z hondami. Nawet jednak bez znajomości peerelowskiego teatru początku lat siedemdziesiątych miałem się sporo frajdy z obserwowania całej galerii postaci, zakulisowych gierek i intryg, rywalizacji o role, układów i układzików decydujących o tym, kto zostanie pochwalony przez recenzentów, a kogo bezlitośnie się zjedzie, czy też ścisłej koegzystencji kultury i ideologii (modelowa postać Januszewskiego, kierownika wydziału kultury urzędu miejskiego, rzucanego przez partię na coraz to nowe odcinki frontu ideologicznego: „Honorowe obywatelstwo miasta Grudziądza – byłem wtedy prezesem spółdzielni mleczarskiej. A ten [medal] za zasługi dla sportu wiejskiego. Wtedy pracowałem w przemyśle. Ten za walkę z podziemną reakcją…”. Jak u Barei – „mój mąż jest z zawodu dyrektorem”).

Rodem z Barei

jest też choćby taka scenka:

Scenograf pokazywał szkice dekoracji do kolejnych scen, krótko wyjaśniając znaczenie szczegółów.
– Chata dziewcząt, pokład mieszkalny statku kosmicznego robotów, zamek Kirkora, centralna sterownia statku.
Parnaszewski i Januszewski kiwali głowami ze zrozumieniem. Kiedy obejrzeli już wszystko, Januszewski chrząknął i powiedział:
– Podoba mi się to bardzo. Jest takie, no, inne, nowe. Ale wiecie, brakuje mi tu jakiegoś elementu narodowego, zaznaczenia ciągłości historii. Pomyślcie nad tym.
– Czy ja wiem? – zastanawiał się Parnaszewski – to może tym robotom pozakładać na antenki takie proporczyki, jak mieli szwoleżerowie.
– O, bardzo dobre – ucieszył się Januszewski – Somosierra, podbój kosmosu. To się jakoś łączy. Nie potrzeba nam obcych wzorów, tego całego kosmopolityzmu, który nam usiłują zaszczepić elementy obce. Mamy bogatą tradycję i trzeba z niej umieć czerpać.

Afera kryminalna jest do tego wszystkiego doczepiona nieco na siłę, gdyż ten wątek pojawia się bardzo późno i tak naprawdę nie ma kiedy się rozkręcić, a nie wnosi wiele nowego (chociaż, z drugiej strony, jest to parodia ówczesnych milicyjniaków, z typowym kapitanem Edwardem Brylskim omawiającym z żoną postępy dochodzenia przy kolacji). Styl i typ humoru kojarzyły mi się niekiedy z powieściami Jeremiego Bożkowskiego, tu i ówdzie zaś z jakiegoś zdania wychylała się Joanna Chmielewska. „Balladyna Superstar” zestarzała się jednak gorzej niż książki tamtej dwójki i komedie Barei, choć zachowała nieco zwietrzałego wdzięku. Docenią ją jednak głównie koneserzy pamiątek po PRL-u.

Janusz Płoński, Maciej Rybiński, Balladyna Superstar. Git czytanka z momentami, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza 1984.

(Odwiedzono 574 razy, 1 razy dziś)

16 komentarzy do “Balladyna w kosmosie (Janusz Płoński, Maciej Rybiński, „Balladyna Superstar”)”

  1. „Somosierra, podbój kosmosu. To się jakoś łączy. Nie potrzeba nam obcych wzorów, tego całego kosmopolityzmu, który nam usiłują zaszczepić elementy obce. Mamy bogatą tradycję i trzeba z niej umieć czerpać.” Cudne :) I aktualne, niestety.
    Skąd Ty wygrzebujesz takie dzieła, o których przeciętna zakurzona nigdy nie słyszała?

    Odpowiedz
    • Zacytowałem ten fragment właśnie z powodu niepokojąco współczesnych skojarzeń. I może się trochę pospieszyłem z tą opinią, że to już tylko zabytek, bo przecież kariera Januszewskiego to wypisz wymaluj przypadek współczesnych speców od kultury. I robienie dzieł ideowo słusznych też jakby zaczyna powracać.
      A książkę zarekomendował mi kiedyś jeden z jej autorów, pan Płoński, dodając kusząco, że nakład został wycofany z księgarń na polecenie Wydziału Kultury KC :)

      Odpowiedz
  2. O, zdecydowanie coś dla mnie.;)
    Mam przeczucie, że środowisko teatralnie niewiele się zmieniło od chwili powstania tej książki.;)

    Odpowiedz
  3. widziałem ostatnio egzemplarz tej książki w makulaturowni w Aninie, ale zniknął jak sen jaki złoty. widać, koneserzy zachowują czujność :-), dodaję Pana blog do ulubionych, widzę tu sporo ciekawych rzeczy, np. Powieści młodzieżowe PRL, pewnie znajdą się inne, życzę udanych lektur!

    Odpowiedz
    • Trochę egzemplarzy na pewno się jeszcze uchowało, chociaż nakład jak na PRL niewielki, chyba 20 tys. Dziękuję i pozdrawiam.

      Odpowiedz
  4. Pozdrawiam wszystkich, którzy wzięli do ręki „Balladynę…” a jeszcze bardziej tych, którzy ją przeczytali. Współautor na pewno się w grobie z radości przewraca.
    Zachęcam do przeczytania mojego „Kandydata na prezydenta” i”Alternatywy 4 – przewodnik po serialu i rzeczywistości”.
    Janusz Płoński

    Odpowiedz
  5. O ile pamiętam pierwowzorem Januszewskiego miał być Ryszard Filipski, Parnaszewski to oczywiście Hanuszkiewicz, artysta Masełko to artysta Mleczko, który w czynie społecznym zaprojektował też okładkę, Radwan to chyba Maklakiewicz…. musiałbym wziąć książkę do ręki i sobie resztę postaci przypomnieć. Kilka z nich naturalnie na potrzeby książki i ku uciesze czytelników wymyśliliśmy.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.