„Różne bywają sposoby ożywiania postaci pozytywnych bohaterów w polskiej powieści kryminalnej. Doskonały jest katar. Wystarczy po prostu obdarzyć porucznika Zielińskiego czy innego tam majora Grabowskiego silnym nieżytem, i już śledztwo utrudnione a w powieści więcej życia” – napisał teoretyk kryminału. Banalny katar dawno jednak wyszedł z mody, dziś trzeba bardziej radykalnych środków, by czytelnik odnalazł w literackim glinie postać z krwi i kości, a nie tylko podkolorowany ideał.
Witczak, Tymański i Cyna to policyjne trio wyjątkowo brutalnie sponiewierane przez życie, ale – wiadomo – życie funkcjonariusza to nie bajka, a policjant prowadzący w miarę normalne życie rodzinne czy uczuciowe to żaden materiał na bohatera. W książce Lemberga w przypadku facetów mamy więc obowiązkowe rozwody, nieudane związki, śmierć najbliższych, alkohol, bezsens istnienia. Plus miłość do jazzu. Nieco oryginalniej jest w przypadku Agnieszki Cynowskiej – przeklinającej wspak (w odróżnieniu od reszty, przeklinającej zupełnie wprost), zadziornej, z głębokim urazem na tle handlarzy żywym towarem i silną predylekcją do ładnych dziewcząt. Jest niepozorna, ale twarda, o niewyparzonej gębie, a jednocześnie spragniona uczucia – jej dramatyczne przejścia przed wstąpieniem do policji z powodzeniem wystarczyłyby na samodzielną powieść.
Osobiste problemy gliniarzy w „Zasłudze nocy” są tak pochłaniające, że w zasadzie nie powinni mieć czasu ani sił na pracę zawodową, Lemberg jednak nie daje za wygraną i przygotowuje dla nich efektowną zbrodnię: w opustoszałej kamienicy zostaje znaleziony nieznany mężczyzna zadziobany przez wrony. Ta zasadnicza sprawa szybko schodzi na dalszy plan w obliczu afery, w którą zespół śledczy wdeptuje przypadkiem, dzięki niesubordynacji Cyny i skomplikowanej sytuacji rodzinnej Witczaka. Oba wątki kryminalne zresztą kręcą się dość niemrawo, autora zaś bardziej zdaje się zajmować snucie wątku uczucia Witczaka do pani prokurator. Szczerze mówiąc, to i mnie ten wątek zainteresował bardziej niż sprawa tajemniczej ofiary krukowatych, notabene znajdująca nader mizerne i niezbyt przekonujące rozwiązanie.
„Zasługa nocy” mnie nie zachwyciła i nie porwała, choć czytałem ją bez bólu, a scena z Cyną rozwalającą casting nawet mi się podobała. Okładkową rekomendację, że Lemberg napisał „jeden z najciekawszych, najlepszych debiutów kryminalnych ostatnich lat”, uważam jednak za przesadę. Napisał co najwyżej telenowelę z życia policjantów.
Mateusz Lemberg, Zasługa nocy, Prószyński i S-ka 2014.
Nawet kot jest znudzony…
Kot został brutalnie obudzony do zdjęcia :D
A mnie się podobało.
Nie nastawiałam się na jakąś super ciekawą zbrodnię, genialne rozwiązanie, ani fascynującą akcję. Nie, już dawno straciłam nadzieję na coś takiego wśród wszystkich wydawanych na potęgę kryminałów.
Podeszłam do tej książki troszkę, jak do cuchnącego jajka. Byłam zaciekawiona, ale też pewna obawy.
I Lemerg mnie zaskoczył. Telenowela w polskiej literaturze rzadko się zdarza. A już na pewno nie taka o policjantach.
Brakowało mi w sumie tylko starszej osoby przybyłej z Kazachstanu oraz postaci, która przespałaby się z wszystkimi możliwymi bohaterami (Witczak nieźle zaczął, ale potem niestety przystopował!).
A tak zupełnie serio, to chyba w żadnej innej książce polskiego autora nie znalazłam tak doskonale wykreowanych i scharakteryzowanych postaci. Wszyscy bez wyjątku mnie fascynowali. Warstwa psychologiczna okazała się jednak nieco przytłaczająca, bo już na jakąś w miarę ciekawą zagadkę kryminalną zabrakło miejsca. Jednym słowem, książka ma swoje momenty i postaci zostały genialnie wykreowane, co łącznie stanowi ciekawy debiut oraz interesujący wstęp do dalszej historii. Ale niestety tylko wstęp.
Oczywiście nazwisko autora brzmi Lemberg! Przepraszam za tę literówkę ;)
Ja też nie miałem żadnych oczekiwań, chciałem zostać zabawiony kryminałem. I nawet się dobrze zaczęło z tymi wronami, tyle że chyba łatwiej wymyślić interesującego trupa, niż porządnie uzasadnić, dlaczego zginął. Tu autor poległ bez dwóch zdań.
Co do postaci: fajne chłopaki i dziewczyna – ale tak szczerze, to panowie są zlepkiem wszystkich standardowych cech „policjanta przeklętego”. Ilu funkcjonuje w literaturze policjantów rozwodników/wdowców z problemem alkoholowym/depresją/pracoholizmem/nieudanym związkiem z kobietą i brakiem porozumienia z dzieckiem? Ale ok, przerysowani, ale strawni. Cyna lepsza, chociaż cały czas miałem wrażenie, że autor przedobrzył z tymi jej wszystkimi przejściami, chociaż paru rzeczy mógłby jej oszczędzić. Więc geniusz nie, co najwyżej sprawne posługiwanie się obiegowymi motywami.
Nie wiem, czy w kolejnym tomie poprawiły się proporcje między obyczajem a kryminałem, ale nie sądzę, żeby Lemberg był w stanie czymś zaskoczyć. Przeczytałem bez bólu i wstrętu, więcej nie zamierzam.
Nie mam pojęcia jak przeklina się wspak, ale jeśli „awruk ćam”, to ja nie chcę czytać tej książki!
Okładka nader zbliżona do tej, którą wydawca obdarzył książkę B. Przygodzkiego „Z chirurgiczną precyzją”. Wydawcy niby różni, ale zdaje się, że zawartość podobna.
I jeszcze w kwestii formalnej: znając nieco środowisko, mam wrażenie, że w literaurze funkcjonuje dokładnie tyle samo „policjantów rozwodników/wdowców z problemem alkoholowym/depresją/pracoholizmem/nieudanym związkiem z kobietą i brakiem porozumienia z dzieckiem”, ile w prawdziwym życiu. Niestety.
Owszem, właśnie tak się przeklina wspak, możesz obchodzić Lemberga dużym łukiem.
Nie wątpię, że w życiu też jest spory odsetek poturbowanych życiowo policjantów, ale czemu – u licha – literatura nie pójdzie na oryginalność i zamiast kolejnego rozwiedzionego alkoholika, obowiązkowo niegolonego tygodniami, nie obsadzi w roli śledczego cukrzyka-poligloty z jednym uchem?
Nawet nie próbuję zrozumieć czemu akurat cukrzyk-poliglota. Zamiast tego poczekam cierpliwie na taką właśnie pełnokrwistą postać literacką. Uważam jednak, że stworzenie przez pana Lemberga postaci policjantki, która przeklina wspak w sposób wyżej wymieniony powinno całkowicie zaspokoić Twoje oczekiwania:P (będę omijać, bardzo będę omijać!)
Równie dobrze mógłby być dyskopata-ćwierćinteligent, chodziło mi o zestawienie cech bardziej zaskakujących niż alkoholik i rozwodnik :)
To przeklinanie wspak mnie denerwowało, bo wszyscy klęli na potęgę, a ta jedna się powstrzymywała od przeklinania wprost. Ponoć dlatego, że koledzy za dużo klęli :P
Odhaczone, dzięki za przeczytanie :P
Ktoś czyta, aby nie czytać mógł ktoś :D
Jakbyś grał, to bym Ci powiedział w co nie grać :D
Nie mów mi, napisz na blogu :P