W.V. Davies, Egipskie hieroglify, tłum. Maciej G. Witkowski, RTW 1998.
John Chadwick, Pismo linearne B i pisma pokrewne, tłum. Piotr Taracha, RTW 1998.
Larissa Bonfante, Język etruski, tłum. Witold Dobrowolski, RTW 1998.
Pomyśleliście kiedyś z wdzięcznością o tym starożytnym facecie, który w błysku geniuszu albo w pocie czoła wynalazł pismo? Może nie chciało mu się spamiętywać wielopiętrowych list zakupów dyktowanych przez małżonkę albo znudziło mu się zapisywanie liczebności stada kóz za pomocą nacięć na kijku. A może ukochana molestowała go co dzień: „Napisz, proszę, chociaż krótki list…” Cokolwiek nim kierowało – chwała mu! Cóż byśmy bez niego poczęli, skazani wyłącznie na pieśni aojdów czy innych trubadurów i babcine bajania przy kominku? Swoimi opiniami o wysłuchanych pieśniach moglibyśmy się co najwyżej dzielić w kółkach dyskusyjnych działających przy miejskich bazarach. „Pieśń, którą recytował Homer wczoraj wieczorem, zdecydowanie słabsza od przedwczorajszej, ten katalog okrętów to jakaś potworna dłużyzna, na co to komu?” „Z punktu widzenia fabuły faktycznie słabe, ale jaka wartość historyczna, weźcie pod uwagę przyszłe pokolenia”. A tak, dzięki nieznanemu wynalazcy ludzkość mogła sobie radośnie i beztrosko zapisywać złote myśli na glinianych tabliczkach, pergaminie, papierze czy w internecie, składać donosy na sąsiadów albo zamazywać miejskie mury wyborczymi hasłami lub po prostu brzydkimi wyrazami.
Niewykluczone, że tych bystrych gości było więcej, bo co prawda tacy Egipcjanie mogli się sugerować osiągnięciami Mezopotamii, ale jednak ich system pisma jest całkowicie odmienny i ktoś musiał go wymyślić niemal od podstaw. Ewolucja pisma sama w sobie jest zagadnieniem fascynującym i wywołującym dyskusje, dzieje zaś odczytania najstarszych zapisów porównać można do dobrych historii detektywistycznych. Pamiętam, jak z zapartym tchem czytałem w „Bogach, grobach i uczonych” C.W. Cerama o odczytaniu egipskich hieroglifów przez Jeana Champolliona czy odcyfrowaniu pisma klinowego. Niestety, autorzy książek wydanych niegdyś przez Wydawnictwo RTW na licencji British Museum Press, choć uznawani za wybitnych specjalistów, nie mają Ceramowskiego daru opowiadania, a ich tłumacze, także uznani eksperci, zdecydowanie nie mieli lekkiego pióra (jak również żadnego wsparcia redaktora i korektora). Mamy więc do czynienia z solidnymi i bogato ilustrowanymi monografiami poszczególnych pism, dostarczającymi rzetelnej wiedzy, ale i wymagającymi nieco samozaparcia, żeby przebrnąć przez niektóre drobiazgowe rozważania lingwistyczne. Zdecydowanie jednak warto się nieco pomęczyć, by dowiedzieć się ciut więcej choćby o mechanizmach rozwoju pisma czy sposobach ich odczytywania.
W.V. Davies przedstawił pismo egipskie, jego ewolucję, rodzaje, zasady zapisu, wreszcie egipską ortografię i gramatykę, o których wiemy dużo dzięki zachowanym zabytkom: inskrypcjom grobowym, modlitwom na paskach papirusu, którymi owijano mumie, dokumentom, dziełom poetyckim i literackim, a nawet szkolnym wypracowaniom i wprawkom. Przez całe wieki hieroglify były fascynującą zagadką, elementem mitu „tajemnego Egiptu”, krainy ezoteryki i wiedzy tajemnej. Próby ich odczytania kończyły się niepowodzeniem. Dopiero odkrycie w 1799 roku kamienia z Rosetty dostarczyło klucza do zrozumienia hieroglifów. Od chwili opublikowania w 1824 roku przez Champolliona wyników jego badań nasza wiedza znacznie się poszerzyła, a W.V. Davies niezbyt sobie poradził z wybraniem tego, co może zainteresować zwykłego czytelnika. Wiele razy grzązł w szczegółach, na dodatek posługiwał się niekiedy mocno specjalistycznym językiem („W zdaniach werbalnych predykatem jest zazwyczaj czasownik występujący przeważnie w stanie koniugacji sufiksalnej. Konstrukcja ta składa się z rdzenia czasownikowego i zaimka sufigowanego”). Na szczęście nie ma przymusu czytania „Krótkiego kursu gramatyki egipskiej”, a reszta tekstu wygląda lepiej.
Kamień z Rosetty – bazaltowa płyta zawierająca tekst dekretu kapłańskiego z 196 roku p.n.e., zapisany trzema rodzajami pisma: hieroglifami, demotyką (pismem ludowym) i greką. |
Dużo ciekawiej wypadła opowieść Johna Chadwicka o kreteńskim piśmie linearnym B i jego krewniakach, z barwnie zarysowanym tłem historycznym. Jest to ciekawy przykład pisma, którego używano wyłącznie do spisywania inwentarzy, należności podatkowych, liczebności oddziałów wojskowych czy ofiar należnych bogom. Poza tym żadnej poezji, żadnej literatury. Czysta proza życia. I pomyśleć, że wiele imion i słów z tych dokumentów znaleźć można w późniejszych poematach Homera.
Tabliczka z Pylos zapisana pismem linearnym B, ok. 1450 roku p.n.e. Zawiera informacje o przydziale skór wołowych, świńskich i jelenich dla szewców i siodlarzy.
Nie przetrwała też żadna literatura w języku etruskim, znamy jedynie około trzynastu tysięcy inskrypcji o dość ubogiej treści, a mimo to udało się do pewnego stopnia zrekonstruować język ludu, który wywarł ogromny wpływ na wierzenia, obyczaje i kulturę starożytnych Rzymian. Na etruskich wazach i lusterkach odkryto chociażby imiona bogów czczonych później w Rzymie. Od Etrusków przejęli również Rzymianie sztukę odczytywania znaków wróżebnych, na przykład z wnętrzności zwierząt. Co ciekawe, do dziś nie mamy pojęcia, do jakiej grupy języków należał etruski, który nie przypomina żadnego z języków europejskich i nieeuropejskich. Larissa Bonfante ciekawie wplata w rozważania lingwistyczne rozmaite informacje o dziejach Etrusków, ich organizacji społecznej, życiu codziennym, religii. Książka jednak pozostawia spory niedosyt – na szczęście mam na półce „Życie codzienne Etrusków” Jacques’a Heurgona, więc sobie doczytam. Kiedyś.
Brązowy model wątroby baraniej znaleziony w Piacenzy, ok. 150 roku p.n.e. Wyryto na nim 52 imiona bóstw. |
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 1 295 razy, 8 razy dziś)
Tego jednego zdania, mimo kilkukrotnej lektury, dalej nie rozumiem. Ale wierzę Ci na słowo, że reszta strawniejsza. Sprawdzał jednak nie będę :)
Teoretycznie autor wyjaśnia tego rodzaju pojęcia, ale kto by to spamiętał:P
Prędzej czy później pismo ktoś by wynalazł, nie ma innej opcji. W przebłysk geniuszu nie wierzę, ludzie w sposób naturalny porozumiewają się mową, jeśli trzeba gestami, minami itp., a jeśli trzeba rysunkami. Pismo było po prostu kolejnym etapem ewolucji.
Przyznam, że o wiele bardziej ciekawi mnie, jak ludzie będą zapisywać „złote myśli” za 100 lat. Nie zdziwiłabym się, gdyby historia zatoczyła koło i w ramach kondensacji/upraszczania języka i komunikacji powszechne stały się emotikony itp. (czyli nowoczesne hieroglify;)).
A czy nie miał przebłysku geniuszu ten, który pierwszy chwycił patyk, by narysować na piasku mamuta, żeby uzgodnić cel polowania?:)
Co do przyszłości pisma, to nie wiem, czy pójdzie w kierunku obrazków, czy raczej na razie następować będzie jego zubażanie, choćby przez odrzucenie znaków diakrytycznych.
Dla mnie to nie geniusz, raczej jeden z milionów pożytecznych pomysłów. Nie wiadomo zresztą, ile w tym było przypadku, a ile inwencji.
Zgadzam się, zubożenie będzie postępowało. Obawiam się, że np. w krajach bogatych i zdigitalizowanych za jakiś czas nie trzeba będzie uczyć się pisać, bo klawiatura będzie popularniejsza niż długopis.
Na pożyteczny pomysł też nie wpada się ot, tak:)
Ja jeszcze stosunkowo dużo piszę ręcznie, ale już wolę klawiaturę, a charakter pisma zepsuł mi się nieodwołalnie chyba.
Oczywiście, że najczęściej się wpada. Tak jak jaskiniowcom mogło wpaść do ogniska surowe mięso i okazało się, że jest podpieczone jest lepsze.;)
Mój charakter pisma jest obecnie paskudny, zmiany idą ku gorszemu. Jedynie wieczne pióro i niektóre cienkopisy wymuszają na mnie staranniejsze pisanie.
U mnie już nawet pióro nie bardzo pomaga, masakra jakaś.
Dopóki potrafię siebie rozczytać, nie panikuję.;)
Ja już nie potrafię nawet samej siebie, jest gorzej niż źle:(
Kiedy studiowałam, moi koledzy – gdzieś w okolicach III roku – sporządzili nawet momarciany alfabet, którzy rozpowszechniali wśród wszystkich chcących skorzystać z moich notatek, ale podobno pomagał tylko trochę:)
Zastanawiam się natomiast cały czas, bardzo intensywnie, dlaczego w szkołach tak duży nacisk kładzie się na naukę i pisania i kształtność literek? Kto w tych czasach pisze ręcznie? No, chyba że to z myślą o potomnych i tych książkach, które o naszym alfabecie ktoś napisze za 2000 lat!:P
Malutkie dementi. Pozwolę sobie stanowczo zaprotestować. Ania i Zacofany w lekturze piszą pięknie, o czym miałam okazję się przekonać naocznie. Charakteru pisma Momarty nie widziałam, ale założę się, że wbrew powyższym insynuacjom też jest bardzo ładne.
Mój charakter pisma kiedyś był, owszem, staranny, teraz to już cień dawnej świetności :P
@ Lirael
Potrafisz zmotywować do wysiłku.;) Wysyłając korespondencję do znajomych bardzo staram się pisać dość ładnie, ale do pięknego charakteru daleko mi, oj daleko.;( Myślę, że lekcje kaligrafii mogłyby być niezłym pomysłem – i charaker (nie tylko pisma) wyrabiają, i relaksują.
Dementi nr 2
Wrodzona skromność nie pozwala Ani i Zacofanemu w lekturze przyznać, że ich literki są kształtne, zgrabne i eleganckie.
Hurrra, nareszcie się doczekałam! :) Od dawna zerkałam na te tytuły na liście książek przeczytanych przez Ciebie w tym roku i liczyłam na to, że napiszesz coś o nich.
Fragment z werbalnym predykatem trochę mnie zmroził. Odkąd go przeczytałam, zastanawiam się, czym różnią się zdania werbalne od pozostałych. :)
Podobnie jak Ty uważam, że fragmenty o hieroglifach w „Bogach, grobach i uczonych” to rewelacja, czyta się to lepiej niż niejedną powieść sensacyjną.
Widzę,że w tytule uprzejma prośba o list, Ty nie grozisz brutalnymi ekscesami. :)
O tu tu masz megaciekawy artykuł o piśmie
http://pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/2013/02/poczatki-druku-jak-drukarstwo-zmienio.html
Po co powielać to co było na innym blogu. Wiem wiem mało czasu ale jakieś zasady trzeba mieć.
Przepraszam, że się wtrącam, ale polecany przez Ciebie „megaciekawy artykuł” jest na zupełnie inny temat. Nie jest „o piśmie”, jest o początkach druku, co zresztą sugeruje jego tytuł. :)
Lirael, wydaje mi się, że w tym wypadku wszelka dyskusja jest bezcelowa.
Zgadza się, niestety, przećwiczyłem to u siebie :-), swoją drogą ma kobieta determinację :-)
Może faktycznie warto tę sprawę wyjaśnić choćby po IP jak ktoś u Anety pisał. To jest …. zabrakło mi słów po prostu bo jak to nazwać niesmaczne? No chyba że ten IP to rzecz której jednak nikt nie sprawdzi.
Blogger nie daje takiej możliwości, ale inne systemy śledzące już tak, przynajmniej z grubsza, więc prędzej czy później ktoś się zirytuje i zacznie jakąś akcję:P
„Bogowie, groby i …” to wzorzec z Sevres dla książek popularnonaukowych, tyle lat a ciągle się jeszcze trzyma, na tym tle Davis ze swoim: „W zdaniach werbalnych predykatem jest zazwyczaj czasownik występujący przeważnie w stanie koniugacji sufiksalnej.” faktycznie prezentuje się nieco … ezoterycznie :-).
Ceram nie dość, że się trzyma, to jeszcze niedawno ukazał się w nowym tłumaczeniu, bo ponoć przez lata oryginał obrastał poprawkami i uzupełnieniami do tego stopnia, że nie dałoby się tego nanieść na stary przekład:)
A mógłbyś podać jakieś namiary na to wydanie? Mam dwa z 1996 r. i 1987 r. i jeśli mnie pamięć nie myli wszystko jest tam po staremu.
Wydał Świat Książki, ale widzę z recenzji: http://historia.org.pl/2012/07/25/bogowie-groby-uczeni-tajemnice-archeologii-c-w-ceram-recenzja/ że uzupełnienia wyszły spod obcej ręki.
Dzięki, już znalazłem, myślałem że to PIW jeszcze szarpnął się na zrewidowaną wersję a tu proszę – „Świat Książki”, no a uzupełnienia spod ręki Cerama raczej nie mogły wyjść :-)
Ceram miał prawie 20 lat, żeby nanosić poprawki i ponoć kolejne wydania niemieckie były uzupełniane.
Czy to był geniusz, czy przypadek, chwała Bogu i bezimiennemu wynalazcy, no bo co ja bym bez pisma zrobiła. Nawet nie wiedziałabym, że czegoś mi brakuje. A książki wyglądają na bardzo ciekawe- zwłaszcza chętnie przeczytałabym pierwszą, bo kiedyś za starożytnym Egiptem szalałam :).
Akurat tę o hieroglifach najmniej polecam, ale dla wielbicieli Egiptu może być strawniejsza:)
A skad wiesz, ze to facet wymyslil pismo? :]
Nawet jeśli wymyśliła je kobieta, to znając ówczesne uwarunkowania, musiała udawać, że zrobił to jej mąż :P
A propos serii Ceramowskiej i tematyki pokrewnej – trochę bardziej niż początki druku :) – od dawna poluję na tę książkę. Czy Twoim zdaniem warto?
Nie mam pojęcia, czy warto, ale też się na nią zasadzam:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Gratuluję pomysłu na post. Po książki zaprezentowane na początku tekstu sięgnę z pewnością.
Uwielbiam tego typu książki :) Wbrew pozorom świetnie czyta się je nawet dla relaksu :) Na pewno będę o nich pamiętać!
Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie :)