Listy rozgadane (Tove Jansson, „Listy”)

Listy Tove Jansson

Zawiodą się czytelnicy, którzy z listów Tove Jansson chcieliby się dowiedzieć więcej o powstawaniu książek o Muminkach. Właściwie w większości korespondencji w ogóle nie ma o nich mowy: co najwyżej jakaś wzmianka o ukazaniu się książki albo o przygotowywaniu ilustracji czy negocjacjach z wydawcami. O czym więc pisze Tove w swoich obszernych listach? Właściwsze byłoby pytanie, o czym nie pisze, bo doprawdy trudno wskazać temat, który by się nie pojawił: studia artystyczne, prace malarskie, wystawy, życie rodzinne i towarzyskie, zdrowie, choroby, finanse, podróże, lata spędzane na bałtyckich wyspach, miłość, kłótnie, rozstania, wojna, zachwyty życiem, zmęczenie życiem, życiowe wybory.

Dowiedz się więcej

Melancholia przemijania (Tove Jansson, „Lato”)

Lato

Jedna wchodzi w życie, a druga powoli z niego odchodzi. Mimo to, a może właśnie dlatego, rozumieją się wyjątkowo dobrze, chociaż na pozór łączy je raczej szorstkie koleżeństwo niż głębsza więź uczuciowa. Sophia i jej babka spędzają lata na bałtyckiej wysepce, a my obserwujemy ich codzienną krzątaninę – niby nic, ale zwykłe wydarzenia stają się niezwykłe, nabierają baśniowego wymiaru.

Dowiedz się więcej

„Aż mi się chce wyjść z kina” (Tove Jansson, „Słoneczne miasto”)

Słoneczne miastoOkładka „Słonecznego miasta” jest wręcz nieprzyzwoicie jasna i radosna, chociaż sama książka, na którą składają się dwie minipowieści, taka nie jest. Bohaterowie tytułowego utworu co prawda mieszkają na słonecznej Florydzie, ale ich życie toczy się raczej monotonnie i niewiele w nim jaśniejszych chwil, a akcja „Kamiennego pola” toczy się co prawda w wakacje, ale nad szarym Bałtykiem.

Dowiedz się więcej

„Po prostu zaczyna się pisać opowiadanie” (Tove Jansson, „Podróż z małym bagażem”)

Podróż z małym bagażemGdyby nie Muminek na okładce, przed dwudziestu z górą laty pewnie nie zwróciłbym uwagi na tę książeczkę. Zginęłaby w masie wyprzedażowego papieru, która zalegała warszawskie Koszyki. Ten Muminek zresztą po części ustawił moje ówczesne oczekiwania wobec zbioru opowiadań Tove Jansson. Bo chociaż dla dorosłych, to może jednak gdzieś z jakiegoś kącika wyjrzy ten czy inny troll, może powieje wiatrem znad Doliny Muminków, a nie tylko znad zimnego Bałtyku. Nic z tego, uznałem wówczas. O tym, że się myliłem, przekonałem się kilka dni temu, nad Bałtykiem zresztą.

Dowiedz się więcej

Jak to z Muminkami było (Tove Jansson, „Małe trolle i duża powódź”)

Małe trolle i duża powódź

Starsze Dziecię miało ostatnio dzień dobroci dla tatusia i łaskawie przyjęło sugestię, by wznowić wieczorne czytanie Muminków w wersji pełnej. Lekko tylko drżący głosik zastrzegł, że nie ma być żadnych Buk i Hatifnatów i zażądał inkryminowanych tomów do kontroli. Dokładny ogląd wykazał, że Buka widnieje na jednej ilustracji, Hatifnatów jest więcej, ale oni jakoś uznani zostali za mniej groźnych. Zapewniłem na wszelki wypadek, że fragmenty z Buką i Hatifnatami ominę szerokim łukiem i domagałem się wskazania od czego zaczniemy. Do wyboru była okładka żółta, różowa i niebieska. Tomiki oprawione introligatorsko w zgrzebne płótno w grę nie wchodziły.

Dowiedz się więcej

Na początek

…będzie zakończenie. Jedno z moich ulubionych: Ach, jakże było miło – gdy już wszystko zostało zjedzone i wypite, gdy się już wszyscy nagadali o wszystkim i natańczyli do upadłego – wracać do domu o cichej godzinie przed wschodem słońca, żeby się wyspać! O tej porze Czarodziej odlatuje na koniec świata, a mysia mama wraca do … Dowiedz się więcej