Człowiek z innej planety (Marta Tomczyk-Maryon, „Wyspiański”)

Wyspiański

 

Tak, wiem aż za dobrze. Wyspiański. Chała, nudy i dłużyzny, na dodatek wierszem. Chochoły mu tańcują i w zasięgu wzroku ani jednego wampira. To nie są lektury na dzisiejsze czasy. A jednak spróbuję powalczyć, gdyż jest okazja, nawet niezbyt przeterminowana. W 2009 roku PIW wydał bowiem biografię Wyspiańskiego autorstwa Marty Tomczyk-Maryon.

Dowiedz się więcej

Korona miss i szkielet w kufrze (Fannie Flagg, „Wciąż o tobie śnię”)

 

Twórczość Fannie Flagg kocham miłością wielką i wierną odkąd milion lat temu w wiosenny dzień wyszedłem z kina pod ogromnym wrażeniem „Smażonych zielonych pomidorów”. Film do dziś należy do moich ulubionych, a książka mnie nie zawiodła: ten sam nastrój, ciepło, humor, chwytający za serce bohaterowie. Czytałem lepsze i gorsze książki Flagg, ale zawsze odnajdywałem w nich te same cechy, gdyż nie jest to autorka, która rezygnuje ze swojego charakterystycznego stylu (i na szczęście, tacy pisarze też są potrzebni. Może nawet nie „też”, ale „przede wszystkim”).

Dowiedz się więcej

Los człowieka radzieckiego

 

Literatura radziecka dawno już straciła miejsce w spisie lektur szkolnych i w sercach czytelników (o ile kiedykolwiek je miała). Gorkiego, Erenburga, Simonowa czy Szołochowa nikt nie czyta. A przecież ten ostatni uznawany był za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, co potwierdziła przyznana mu literacka Nagroda Nobla. Ciągnęła się też jednak za nim opinia ulubieńca Stalina, raziły ostre wystąpienia przeciwko Borysowi Pasternakowi i innym literatom. Wreszcie pojawiło się oskarżenie o plagiat: Szołochow miał zagarnąć rękopisy zamordowanego przez bolszewików w 1920 roku kozackiego pisarza Fiodora Kriukowa i publikować je jako swoje. „Los człowieka” też ponoć jest oparty na tekstach Kriukowa.

Dowiedz się więcej

Dynia i pępek węża (Ewa Lach, „Pępek węża”)

pepek weza

Posiadanie matki chrzestnej ma swoje dobre strony, bywają jednak momenty, kiedy matka chrzestna (model a la Terry Pratchett) nadlatuje z różdżką i grożąc zamianą w dynię, domaga się w trybie natychmiastowym czegoś do poczytania. Co prawda Cucurbita L. to roślinka sympatyczna, ale nie podejrzewam jej o bogate życie wewnętrzne, o braku rączek do trzymania książki nie wspominając, więc po wykonaniu dziennej normy pracy zawodowej musiałem napisać choć kilka zdań.

Dowiedz się więcej

Zioła prowansalskie (Marcel Pagnol, „Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki”)

Chwała mojego ojca

Energia, jaką poświęcam na to, żeby nie czytać bestsellerów, z pewnością jest godna lepszej sprawy. Z rzadka się nadłamuję, bo a nuż miliony nie mogą się mylić i umknie mi, nie powiem, że Dzieło, ale może przynajmniej sympatyczne czytadło. Najłatwiej nadłamać mnie drukując na okładce, w recenzjach i omówieniach, że książka jest ciepła i pełna humoru. Na zabawne to jestem Wenclów pies. Jakiś czas temu dałem więc szansę powieści z nurtu prowansalskiego, z tych co to Amerykanin w średnim wieku zaczyna poszukiwać sensu i osiada na malowniczym, przepraszam za słowo, zadupiu, najlepiej francuskim, bo to dla takiego i egzotyka, i zarazem niezbyt daleko od cywilizacji. Ot, kilka godzin lotu przez ocean.

Dowiedz się więcej