Trzej muszkieterowie (plus d’Artagnan – swoją drogą, zawsze mnie ciekawiło, czemuż to on, w końcu główny bohater powieści, w tytule nie został uwzględniony) byli dla mnie zawsze symbolami przyjaźni – i to wrażenie powtórka po latach potwierdziła – oraz rycerzami bez skazy, którzy w obronie swego honoru, króla i kobiety wyciągną szpadę i pojedynkować się będą do upadłego. To wrażenie teraz rozwiało się niczym kurz na gościńcu, którym zmierzał do Paryża młody gaskoński szlachcic.
D’Artagnan, gdyż o nim mowa, jechał do stolicy, by zaciągnąć się na służbę do muszkieterów królewskich. W drodze zdarzyło mu się zadrzeć z człowiekiem z blizną, ujrzeć w przelocie blond piękność i utracić list polecający do dowódcy muszkieterów, pana de Treville. W jego też pałacu nadepnął na odciski trzem walecznym kompanom: Atosowi, Portosowi i Aramisowi. Potem, jak chyba wszystkim wiadomo, był
potrójny pojedynek zakończony zawarciem dozgonnej przyjaźni,
masa innych walk na szpady, zadarcie z potężnym kardynałem Richelieu, parę romansów, sieć intryg oraz szaleńcza wyprawa do Londynu.
Powieść Dumas dzieli się na dwie części: pierwsza jest spójną i dość dynamiczną historią pierwszych kroków d’Artagnana w wielkim świecie, zwieńczoną eskapadą po spinki królowej Anny Austriaczki, druga natomiast snuje się najpierw wokół prób zdobycia ekwipunku na wyprawę wojenną i niemrawych starań wykrycia porywaczy ukochanej d’Artagnana, potem wyczynów militarnych, by wreszcie skupić się na losach Milady, owej tajemniczej blondynki, którą Gaskończyk dostrzegł na początku swej wyprawy do Paryża. Sceny finałowe melodramatyzmem nie przebijają co prawda zgonu Stefci Rudeckiej, niebezpiecznie jednak się do tego ideału zbliżają. Na szczęście Dumas dorzucił tu i ówdzie epizod niemal heroikomiczny, jak śniadanie w bastionie Świętego Gerwazego, albo wdał się w analizę charakterów służących i ich stosunków z chlebodawcami, pokazując, że nie było mu obce poczucie humoru.
Autor nie wpadł też na pomysł, by swoich
bohaterów uczynić herosami bez skazy.
Wręcz przeciwnie, obdarzył ich całą masą cech mocno sprzecznych ze stereotypowym wyobrażeniem szlachetnych szermierzy honoru. Bo i ten honor często pojmują nader pokrętnie – w myśl zasady, że jeśli chcemy się z kimś pojedynkować, to za pretekst wystarczy byle głupstwo. Poza tym Portos jest próżny i z jego poczuciem honoru nie kłóci się żerowanie na uczuciach starszej kobiety, d’Artagnan – ponoć szaleńczo zakochany w pani Bonacieux – w ramach poszukiwań porwanej kochanki najpierw uwodzi pokojówkę, by zdobyć dostęp do jej pani, a potem bez szczególnych szmerów w podświadomości zaczyna sypiać również z Milady. Aramis to cicha woda, wygląda na takiego, co to „modli się pod figurą, a diabła ma za skórą”. Najlepiej na ich tle wypada Atos: co prawda za dużo pije, ale przynajmniej ma porządny powód, by zalewać robaka. Jego kompani zresztą też za kołnierz nie wylewają.
Wynika z tego, że „Trzej muszkieterowie” na pewno nie są umoralniającą powiastką dla dzieci, chociaż w moim pokoleniu, a i pewnie wcześniej powszechnie była chyba czytana w wieku dwunastu czy trzynastu lat. Wtedy walor czysto przygodowy przesłania całą resztę, a górnolotne hasła o obronie honoru wnikają w pamięć, pozostawiając fałszywe wrażenie, że świat opisany przez Dumasa jest czarno-biały: wszyscy albo obrzydliwie szlachetni, albo podli. Tymczasem podła jest wyłącznie piękna Milady (skądinąd najciekawsza postać), ale cała reszta bohaterów również ma rozmaite skazy – może poza panią Bonacieux, której przypadła niewdzięczna rola przeciwwagi dla Milady; rola, która skazała ją na zupełną nijakość.
Bez względu jednak na wszystko powieść Dumasa daje masę uciechy, ciut tylko mniejszą niż ta dawna radziecka adaptacja filmowa:
Aleksander Dumas, Trzej muszkieterowie, tłum. Joanna Guze, ilustr. Jerzy Skarżyński, Krąg-Officina 1993.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 4 959 razy, 17 razy dziś)
Nie udało mi się dotąd przeczytać powieści, moja wiedza o tych panach opiera się wyłącznie na filmach, które jako nastolatka oglądałam z wypiekami na twarzy, bo też marzyłam o takim „muszkieterze”. A piosenka z filmu fantastyczna :)
Jeślibyśmy się trzymali książki, to żaden z nich nie był materiałem na męża:)) A co do piosenki, to o ile pamiętam, cały radziecki film był dość zakręcony.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ech tam, a Atos! Przecież to prawie ideał! Jak ta Milady mogła go tak oszukać!!!
Muszę w końcu skończyć tych muszkieterów w wersji książkowej, bo zatrzymałam się na pierwszym tomie. A filmów widziałam coś ok. 10 wersji (licząc animowane ;) ).
Tę radziecką wersję pamiętam z tv w czasie świąt chyba wielkanocnych jak byłam małą dziewczynką – bardzo mi się wtedy podobała i nie rozumiałam, dlaczego moich rodziców tak śmieszy :)
Bo Milady to zła kobieta była:) Do szpiku kości zepsuta!
Nie dziwię się rozbawieniu Twoich rodziców, muszkieterowie mówiący po rosyjsku to czysta perwersja :P Ale mnie też się podobało, dużo bardziej niż wersja animowana z psami :)
Ojejciu, no co wy ;). Ja po przeczytaniu „Muszkieterów” jako calkiem duża dziewczynka odkrylam ze zdumieniem, ze Atos jest podły, a Milady skrzywdzona. Przedtem, owszem, kochałam się w Atosie beznadziejnie, bo ach, och, jaki on szlachetny, jaki skrzywdzony, jaki mhrrroczny, jak pije, bo musi.
Teraz żałuję, że się Milady nie udało uszkodzic go tu i ówdzie nieco bardziej ;).
Aha, a radzieckich „Muszkieterów” KOCHAM :D. Od czasu ujrzenia po raz pierwszy wszyscy tak dla mnie wygladaja (oprócz staruszka d’Artagnana, no, litosci, toz on szesnascie lat miał chyba na starcie, a nie dwa razy tyle!), Aramisa na ten przykład jako kogoś innego niż eterycznego blondynka wyobrazić sobie nie umiem. I piosenki znam na pamięć. Super serial to był, taki surrealistyczny :)!
Atos podły? Ojejku jej. Naiwny, to tak, bo kto to widział tak się żenić z nieznajomą:) Ja tu widzę u Ciebie jakąś nutę feministyczną, że biedna kobieta tłamszona w patriarchalnym układzie społecznym, podległa bezwzględnemu samcowi, walczy o niezależność :))
D’Artagnan na starcie miał chyba dwadzieścia lat, o ile pamiętam, więc nie wybrzydzaj.
:)) Jako feministka protestuję przeciw wieszaniu kobiety na pierwszej napotkanej gałęzi i rozczulaniu się nad tym, jaki biedniusi musiał byc mężczyzna ZMUSZONY (jakżeby inaczej) do takiego czynu.
Zdaje się, że nie ma powodów, by przypuszczać, ze Milady była złą żoną, a jako czytelnikowi „Nędzników” nie muszę Ci przypominać, za jakie to kradzieże piętnowano i karano ludzi w ówczesnej Francji, i jakim trzeba było byc zbrodniarzem, by na to zasłuzyć. Szlachetny, ekhm, hrabia nie wiedział nawet, co to za kradzież była, bochenka chleba czy klejnotów koronnych.
Słowem: uważam, ze można zalozyć, że to Atos zepchnął Milady z drogi cnoty nie dając jej szans na poprawę, na wydźwignięcie się z upadku, nie dając żadnej możliwości obrony i wyjaśnienia swych czynów ;D.
A wieszania człowieka bez sądu nie usprawiedliwia nic (z sądem tez niewiele, ale mogę wziąć poprawkę na charakter epoki ;)).
A, dwadzieścia! No to faktycznie, nie powinnam wybrzydzać ;D.
No, dokładnie to D’Artagan miał 18 latek, kiedy wjechał na scenę na swoim uroczym koniku „barwy jaskra”, przehandlowanym w Paryżu za kilka talarów ;) BTW konik pożył jeszcze trochę i niemalże dostał się Portosowi przed wyprawą do La Rochelle :) Właśnie sobie przypominam „Muszkieterów” po długiej przerwie (kiedyś była to moja ukochana książka dzieciństwa, więc czytałam to pewnie kilkadziesiąt razy) i nadal mnie bawią :))) Uwielbiam poczucie humoru narratora :))
Ale idealizować bohaterów się nie da, nawet Atosa (no cóż… pijaka i niedoszłego zabójcy własnej żony – w którym się oczywiście kochałam, a jakże) – są absolutnie niedoskonali i przez to interesujący :)
Znam oczywiście rosyjską wersję (dzięki której chyba w ogóle sięgnęłam po książkę Dumasa), wersję animowaną plus kilka filmowych (parę kiepskich, parę niezłych) oraz serialowych. Serialowa wersja „Muszkieterów”, jaką ostatnio obejrzałam, to 12-odcinkowa koreańska wersja będąca luźną adaptacją – nadspodziewanie udana i mocno w duchu oryginału, choć materiał potraktowano swobodnie.
Przejrzałem komentarze i widzę, że Atos wyrasta na ulubieńca pań, mroczny, nieszczęśliwy, z tajemniczą przeszłością :)
Musisz zrozumieć cierpienia urażonego hrabiowskiego honoru, że wprowadził do rodziny zbrodniarkę. Obawiam się, że cierpiałby na honorze bez względu na to, czy w grę wchodziłby bochenek chleba, czy spinki królowej. W obliczu cierpienia nie miał głowy do prowadzenia śledztwa na własną rękę. Znając jednak Dumasa, to on by nie dał Milady szansy na pójście drogą cnoty, on potrzebował złej kobiety dla urozmaicenia fabuły :)
No pewnie :D. Co to byliby za „Muszkieterowie” bez wrednej Milady, przecież oni by wtedy… eee… w ogóle nie byli :D!
O właśnie. Ktoś musiał się poświęcić dla uciechy pokoleń czytelników :P
Fakt – czytając Trzech muszkieterów w wieku nastu lat, odbiera się całą opowieść bardzo czarno – biało. Dopiero później zaczęłam się zastanawiać nad wiernością d’Artagnana, czy elastycznym pojmowaniem honoru, nie mówiąc o tym, że Konstancja miała męża…
Ale nic nie przeszkadzało mi się kochać w Atosie! ;) :)
Maż Konstancji sam się prosił o rogi, bo był zły i nie doceniał skarbu, jakim była żona – takie wyjaśnienie można wyczytać między wierszami. Atos wydaje się chwilami wręcz nieludzki w swojej doskonałości, dobrze, że chociaż pił, bo byłby nie do zniesienia :P
O matko, a to pluszowe coś na muszkieterach, to co? I dlaczego w ogóle?
Chyba bym znów przeczytała chętnie. Chyba nie wiem kiedy, psiakrew.
I od zawsze byłam zafascynowana postacią Milady – chyba na zasadzie przeciwieństwa. Nie jestem pewna na ile to pamiętam, a na ile sobie wyobraziłam, ale mam wrażenie, że jej charakter i niejednoznaczność najlepiej zostały uchwycone w rysunkowej, zanimizowanej wersji „Trzech muszkieterów”:)
To coś to pluszowy kotek. Młodsza uznała, że będzie się komponował z całością. No to się komponuje:P
Milady robi wrażenie w każdej wersji. Czy dobrze pamiętam, że w animowanej była kocicą czy lisicą?
Kocicą:) Uznajmy więc, że Młodsza antycypowała nasz dialog i postanowiła wyeksponować postać Milady!:P
O proszę, jakie mam bystre maleństwo :)
To po mamusi!:P
O, bez wątpienia :P
Moja ulubiona książka z czasów szkolnych!:) Również mnie fascynowało czemu d’Artagnan nie załapał się nigdy do owej trójki. A Milady to po prostu zła kobieta była i tyle;)
Pozdrawiam:)
Pominięcie d’Artagnana w tytule absolutnie niezrozumiałe, chociaż czy tytuł „Czterej muszkieterowie” brzmiałby równie dobrze? :)
Atos jest najwspanialszym pijakiem świata :) Marzyłam o nim dniami i nocami, odkąd skończyłam osiem lat. Wtedy bowiem nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, że życie z pijaczyną nie byłoby najmądrzejszym pomysłem ;)
Po Milady Atos to druga najciekawsza postać: tajemniczy i zmagający się z przekleństwem przeszłości. Nie dziwię się, że poruszał Twoją wyobraźnię. Ale żeby zaraz pijaczyna? Pod wpływem odpowiedniej kobiety na pewno by się zmienił :)
Eh, młodość. Byłem niepocieszony, że Konstancja zginęła, a przecież mogła zostać wdową i potem żyć z d’Artagnanem długo i szczęśliwie … :-)
No nie wiem, czy byłaby taka szczęśliwa, gdyby się dowiedziała, ilu łóżkowych poświęceń od d’Artagnana wymagało uwolnienie jej :)
On chyba wcześniej też nie była niedostępna, tak że pewnie jakoś by to przeżyła :-)
Z aluzji wynika, że raczej trzymała pion moralny, ale kto wie, jak było :P
Przy takim mężu? W takim otoczeniu? – brzmi to trochę mało wiarygodnie ale niewykluczone, że kiedyś zdarzały się takie kobiety :-)
Podkreślone jest, że była wyjątkowa, ale to może tylko w oczach zakochanego d’Artagnana. Wydanie młodej i pięknej kobiety za starego mężczyznę mogłoby sugerować np. chęć zalegalizowania dziecka z nieprawego łoża, ale w tym wypadku o dziecku mowy nie ma. Załóżmy więc, że Konstancja wyróżniała się na tle ogólnej rozpusty :P
Ok, załóżmy :-)
Oj, coś słabo Kolega przekonany :)
Bardzo lubię tę książkę, głównie właśnie za poczucie humoru i niepoprawność autora :) Z muszkieterów to chyba Atos najbardziej mnie zawsze intrygował, a z tych „złych” – to kardynał. Co do tytułu, to z tego co pamiętam to d’Artagnan najpierw trafia do gwardzistów, więc trudno go liczyć jako muszkietera, raczej jako „wanna be” ;)
A czytałeś kolejne części? „W dwadzieścia lat później” podobało mi się chyba jeszcze bardziej od „Trzech…”. Trzecią częścią trylogii jest „Wicehrabia de Bragelonne” – tego jeszcze nie czytałam, ale ponieważ to chyba raczej skupia się na postaci Raula (syna jednego z muszkieterów :)) to trochę studzi mój entuzjazm.
Ciekawa hipoteza w kwestii tytułu, ale dalej nie wyjaśnia, czemu tytuł pomija głównego bohatera:) Pozostałe tomy czytałem dawno temu, bez entuzjazmu, o ile pamiętam, ale na fali gromadzenia lektur powtórkowych zdobyłem „W 20 lat” i będę czytał, tylko sobie małą przerwę zrobię.
Czy główny bohater zawsze musi być upchnięty w tytule – może autor chciał podkreślić skromność d’Artagnana (he he)? I tak się zastanawiam, a jak ten tytuł brzmi w oryginale – „Trzej muszkieterowie” to dokładne tłumaczenie, czy może tylko nasze polskie „ulepszenie” tytułu?
Jako żywo jest „Les Trois Mousquetaires” :) Istnieje za to powieść pt. „D’Artagnan”, czasem wydawana pod nazwiskiem Dumasa, ale napisana przez Henry’ego Bedforda-Jonesa.
A niech to, moja mała teoria spiskowa legła w gruzach…
No wlaśnie niekoniecznie legła, poszperałem i znalazłem:
The novel’s first title was Athos, Porthos and Aramis until a journalist suggested that Dumas change the named to the title we all know. Dumas is said to have answered, “I agree even more with your suggestion to call the novel The Three Musketeers considering that, as there are four of them, the title will seem absurd, which will guarantee the book to be a success.”
Actually, the title was not that absurd in light of the fact that Athos, Porthos and Aramis are the only three musketeers in much of the novel, d’Artagnan becoming a musketeer much later. However, the latter soon becomes the book’s main character, and even the image of the ideal musketeer…
…the ultimate musketeer, whose personality eclipsed all the others, which would have justified a title like D’Artagnan and the Three Musketeers. Charles Samaran.
Więcej tu: http://www.lemondededartagnan.fr/SITE/ENG/fiction_succes.htm
O, a to ciekawe :)
Cała strona wydaje się bardzo ciekawa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Na propozycję swojego wydawcy, by zmienić tytuł „Athos, Porthos and Aramis” na „Trzech muszkieterów”, Dumas odpowiedział: „Zgodzę się z pańską sugestią zmiany tytulu na Trzech muszkieterów, tym bardziej że zważywszy na to, że jest ich czterech, tytuł będzie się wydawał absurdalny, a to zagwarantuje książce sukces”.
Jeśli najdzie mnie ochota na coś głęboko niemoralnego, to Dama Kameliowa będzie na pewno.
Wiki podaje francuski tytuł Les trois mousquetaires, więc chyba jednak nie nastąpiło błędne tłumaczenie. Dzięki za przypomnienie fragmentu filmu, zupełnie o nim zapomniałam, a rzeczywiście piosenka fantastyczna. A co do wcześniejszej wymiany zdań panów ZWL i M cóż ma znaczyć wątpliwość, iż może kiedyś zdarzały się takie kobiety, czyżby to, że dziś takich nie ma …
Hehe. Niech się Marlow tłumaczy, bo ja cnoty pani Bonacieux broniłem własną piersią niemalże :)
Narobiłeś mi ochoty na film, obejrzałam spore fragmenty i jakże mogłam zapomnieć, że został nakręcony w formie musicalu, co oczywiście u mnie podnosi jego walory o parę oczek w górę. No i świetna rzecz na poprawę humoru – nazwisko czwartego bohatera wymawiane po rosyjsku i poprzedzone słuchaj …. – bajka.
Rosyjski musical to już w ogóle rarytas rzadkiej urody :)
Ach te czasy, gdy ja to czytałam w szkole podstawowej, a później kolejne części. Trudno mnie było od książki oderwać. Pasjonowałam się przygodami muszkieterów, historycznym tłem tych przygód. Uwielbiałam Atosa.
Atos wygrywa w damskim rankingu ulubionych bohaterów tej książki :)
Nie jestem zdziwiona. Jak Atos na wieść o śmierci ……. odwrócił się do ściany, płakałam jak bóbr.
Nie piszę kogo, by ewentualnym czytelnikom za dużo nie zdradzać i pozbawiać ich przyjemności czytania oczywiście już nie pierwszej części, ale kolejnych.
Będą czytane i kolejne :)
Ja już do Dumasa nie wrócę, ale wspominam go z dużym sentymentem.
Eco kiedyś wymieniał „Trzech muszkieterów” jako przykład książki, która jest o czymś/kimś innym niż sugeruje tytuł. Według niego w tym przypadku chodziło po prostu o d’Artagnana.
Miałam jakieś 13 lat, kiedy czytałam Dumasa, i trochę się dziwiłam, że tyle miejsca poświęca niestosownym namiętnościom.;) Zawsze mnie też zastanawiało, dlaczego uśmiercał porządne kobiety – przynajmniej w tych powieściach, które czytałam.
W świetle anegdoty o powstaniu tytułu książki Eco mógł mieć rację:) Tu akurat Dumas zabił obie bohaterki, dobrą i złą, pewnie dlatego, żeby panowie mogli dalej prowadzić wesołe kawalerskie życie :D Zresztą o paniach z epoki muszkieterów Dumas miał równie złe zdanie jak o tych z Hrabiego Monte Christo.
Jak przez mgłę kojarzę, że w „Dwóch Dianach” i „Józefie Balsamo” jakieś pozytywne bohaterki też potraktował okrutnie.;( Przynajmniej czytelnik bardziej przeżywa lekturę, za dużo lukru odbiłoby się czkawką.;)
Stary chwyt :)
Odczuwam wstyd, ponieważ nie czytałam jeszcze tej książki. Muszę to szybko nadrobić.
d’Artagnan zostaje muszkieterem dopiero pod koniec książki, na początku jest tylko gwardzistą, więc może stąd tytuł książki.
Zagadka po części wyjaśniona wyżej :)
Kiefer Sutherland w roli Atosa byl cudowny, i mial taki niesamowity glos, moze i nadal ma.
Z Kieferem chyba nie oglądałem, mam przerobione raczej wszystkie starsze wersje.
Nie pamiętam z Dumasa nic. A jedyne skojarzenie z „Trzema …”, to jakaś wieczorynka, w której muszkieterowie byli psami o ludzkiej postawie. Ale „Para…, para…, paradujemsa”, też daje radę :D Pora na powtóreczki, choć przyznam szczerze, czytanie ostatnio mnie nuży :(
Rozumiem Twój ból, właśnie wychodzę z fazy nieczytania:) Psia wersja Muszkieterów nie była najgorsza, chociaż niemiłosiernie rozwleczona.
Ja na razie walczę z zombie w Deadlight i czytam dwie strony dziennie Mabanckou. Poza tym staram się za wiele nie myśleć. Płaszcz i szpada nie były moim ulubionym gatunkiem filmowym, ale Tima Curry pamiętam :) Wolałem latających Chińczyków :P
To ja od Chińczyków wolałem d’Artagnana:)
A ja od d’Artagnana wolałem Jackie Chana :P
Kiedyś mój dziadek uwielbiał filmy z serii płaszcz i szpada i obejrzałam chyba wszystkie wówczas popularne, wszystkie absolutnie na jedno kopyto i wszystkie rzecz oczywista, pochodzenia francuskiego. W związku z czym skutecznie mi obrzydzono Dumasa, a jego książki na ogół omijałam szerokim łukiem. Tylko bajki swobodnie bazujące właśnie na „Trzech muszkieterach” wspominam mile. A teraz, gdy ja już dojrzałam do lektury, książki zakupiłam, Ty mi tu piszesz takie rzeczy zniechęcające? Bo ja widzisz jakoś tak miałam obrazek rycerskości i szlachetności dzielnych muszkieterów plus historię o miłości w tle, a to przekłamanie jakieś było ;P
Ale właśnie cała radocha w tym, jak się odkrywa stopniowo te wszystkie wady, grzeszki i przywary naszych bohaterów. Portos uganiający się za prokuratorową – no miodzio :) Nie zniechęcaj się w żadnym razie :)
Przeczytam, przeczytam. Tak sobie trochę żartuję ;) Jak już na tyle „dojrzałam” do Dumasa, że nawet kupiłam na własność, to muszę przeczytać, żeby wiedzieć, czy ma zostać na półkach, czy pójdzie na jakąś akcję wymiany bądź obciążenia półek biblioteki miejskiej ;)
Na pewno zechcesz zachować. Jeśli nie dla Aramisa, to dla Atosa :)
Ach, jakże uwielbiam antyczne wpisy o moich ulubionych lekturach, właśnie dostałam muszkieterów w prezencie i na pewno zachowam książkę dla Aramisa, gdyż mam słabość do duchownych z zamiłowaniem do dam.
Wcale nie taki znowu antyczny ten wpis :)
Bardzo lubię czytać „Trzech Muszkieterów”. To jedna z tych ksiazek, których fabule chciałoby sie zmienić dla happy endu, ale z drugiej strony wtedy to nie byłoby juz to samo. Wlasnie przez te zdecydowane wątki ona wzbudza tak wiele emocji, i za to ją uwielbiamy.
Ostatnio trafiłam na serialową wersję BBC „Muszkieterowie”. Ta wersja nie jest dokładną adaptacją ksiazki, zaczerpnięte są z niej wątki i historie postaci. Ale jednak sympatycznie się ogląda. Poza tym Muszkieterowie są bardzo mili dla oka. Atos jak widzę w większości z nas wzbudzał emocje. I u mnie tak było. W dodatku w serialowej wersji jak dla mnie wygląda najlepiej spośród innych jego wcieleń. Dla niektorych moze miec urodę dyskusyjną, ale jak dla mnie to strzał w dziesiątkę bo ma mnóstwo seksapilu, historia jego i Milady jest trochę zmieniona. I uwielbiam chemię pomiedzy nimi, jest tam pozadanie, ból, wściekłość, smutek i miłość.
Upewnię się – czy to wydanie „Trzech Muszkieterów” na zdjęciu to w miarę nowa edycja z rysunkami Skarżyńskiego? Polowałam kiedyś na stare, ale było trudno dostępne albo w zniechęcających cenach, a te rysunki bardzo lubię, więc może zapoluję na to, jeśli ma tamte fajne ilustracje.
Wersję BBC oglądałam, tj. I sezon. Inspirowana, nie bazująca na książce, niewiele z niej pamiętam, ale faktycznie Atos całkiem mi się w niej podobał. Generalnie to raczej był retelling, coś jak „Merlin” z młodym Merlinem i Arturem :)
Jeśli trzydziestoletnia książka jest stosunkowo nowa, to tak, są obrazki Skarżyńskiego i jedyne słuszne tłumaczenie Joanny Guze :) Niestety chyba następne tomy już się wtedy nie ukazały i trzeba sztukować starszymi wydaniami.
Arogante zgadzam się co do serialu. To nie to samo co książka bo to tylko inspiracja, ale miło się ogląda.
Swoją drogą jestem ciekawa jakby autor bloga zrecenzował „księcia srebrnego” A. Tołstoja lub „Na polu chwały” H. Sienkiewicza. Bo nie znalazłam.
Ksiażę Srebrny mi się podobał, w bardzo zamierzchłej przeszłości.