Wiosną 1945 roku Warszawa leżała w gruzach, ale nie była rumowiskiem bezludnym. Do miasta wracali jego dawni mieszkańcy, aby odbudować swoje życie na zgliszczach tego, co pozostało. Do stolicy przybywa również kilkunastoletni Wojtek Wieloch, który po wojennej przerwie chce podjąć naukę. Mieszka kątem u dawnych znajomych, szuka pracy i zaczyna chodzić do szkoły. Ale zyskuje też bezwzględnego wroga…
Pimpuś w Hadesie
Chłopak zamieszkuje na Pradze u matki Ninki, swojej przyjaciółki. Znajduje pracę u przewoźnika rzecznego, pomaga porządkować szkołę i przy tej okazji podpada wyrośniętemu Jurkowi Niwińskiemu, który nie szczędzi Wojtkowi złośliwości. Wkrótce Wieloch zauważa, że Niwiński zaczyna ubiegać się o względy Ninki. Dziewczyna, nieświadomie, wpycha Wojtka wprost w zasadzkę przygotowaną przez Jurka. Ciężko pobitym Wojtkiem zajmuje się grupa chłopców, którzy zamieszkują Hades, piwnicę w gruzach Starego Miasta. Mieszkańcy Hadesu pomagają sobie wzajemnie, pracują, chodzą do szkoły, wspólnie prowadzą gospodarstwo, mają nawet w większości mitologiczne przydomki (oraz kota Pimpusia, który też odegra swoją rolę w fabule). Razem przeżywają rozmaite perypetie, mniej lub bardziej poważne, mają swoje radości i smutki, zainteresowania i plany. Wojtek szybko się z nimi zaprzyjaźnia i włącza w ich życie, chociaż gnębi go myśl o nielojalnej Nince i trawi pragnienie policzenia się z Niwińskim.
Przygoda, odbudowa i ideologia
Ostatni raz czytałem „Chłopców ze Starówki” jako lekturę obowiązkową w klasie szóstej kilkadziesiąt lat temu i trochę bałem się powrotu do tej książki. Pamiętałem, że poza dawką przygód są w niej jakieś akcenty ideologiczne (zgrabnie pominięte przez moją ówczesną polonistkę) – i faktycznie, w książce pojawiają się na przykład członkowie Związku Walki Młodych, zaangażowani w budowę nowego ładu społeczno-politycznego. Rudnicka wtapia ich w tło, oszczędza młodym czytelnikom nachalnej propagandy, choć elementy „jedynie słuszne” są widoczne. Równoważą, może wręcz przykrywają, je nie tylko przygody: pościg za grupą przestępców w ruinach stolicy, rozwiązanie zagadki piwnicznego ducha, pomoc więźniowi obozu koncentracyjnego dotkniętemu amnezją czy dramatyczna wyprawa po książki do szkolnej biblioteki, ale też (a może przede wszystkim) realia 1945 roku: powroty warszawiaków i ich próby ułożenia sobie życia na nowo, organizowanie szkolnictwa, przymiarki do odbudowy Starówki, codzienne niedostatki i trudności. Rudnicka umiejętnie zmienia tempo opowieści, epizody dramatyczne i wzruszające (wspomnienia z powstania warszawskiego czy losy „warszawskich Robinsonów”) przeplata weselszymi (gotowanie ryżu w garnku po kawie), widoki zrujnowanego miasta zestawia z obrazami odradzającej się wiosennej przyrody. Stworzyła też gromadkę barwnych, zróżnicowanych bohaterów chłopięcych, którzy szybko stają się bliscy czytelnikowi i których z zainteresowaniem się obserwuje. Mieszkańcy Hadesu, mimo swego młodego wieku, dobrze poznali czym jest wojna: ich najbliżsi zginęli albo przepadli bez wieści, sami walczyli albo przeżyli walki. (Ninka z kolei jest nijaka i naiwna, chociaż pod koniec książki udaje jej się wykrzesać z siebie nieco inicjatywy). Dzięki tym wszystkim elementom „Chłopcy ze Starówki” wciąż są dobrą, wartą poznania (lub przypomnienia) książką – choć raczej dla tych, którzy rówieśnikami jej bohaterów byli trzydzieści i więcej lat temu.
Uuu, sięgnąłeś, gdzie wzrok nie sięga :) Nie pamiętam z „Chłopców …” nic a nic. Mało tego, nie jestem w stanie powiedzieć czy czytałem jako lekturę, bądź co bądź, obowiązkową :(
W szóstej klasie jeszcze się w naszych czasach czytało lektury. Polonistki miały rozmaite nieprzyjemne narzędzia nacisku na opornych, a bryków nie było przecież :)
Może w wielkomiejskich szkołach. Na wioskach różnie to bywało. I z polonistkami, i z czytaniem lektur :)
Mnie się wydawało, że standard pedagogiki dyktatorskiej był rozpowszechniony :)
Chciałam tylko napisać, że mam jak Bazyl. A ja w podstawówce lektury czytałam wszystkie. Poległam wyłącznie na „Krzyżakach” i „Atlantydzie wyspie ognia”. Może tym z Ziem Odzyskanych kazali czytać co innego?
Może szłaś enerdowskim programem? Bo jako żywo u mnie Atlantydy nie kazali czytać :)
Nie tędy wiedzie trop. Przesłuchałam męża – twierdzi, że Chłopców przerabiał, Atlantydy nie. A on z miejscowości, w której stacjonowało dużo wojsk radzieckich:P
No jak nie tędy? Zabór rosyjski czytał Chłopców, pruski Atlantydę :D
O proszę. Niebezpieczna wycieczka do szkolnej biblioteki? Zainteresowałeś mnie. A książki w mojej podstawówce (lata 90-te) już nie było jako lektury. Ciekawe kiedy zniknęła? Czy przed 89 czy po?
Skrzynka z książkami po złotówce w antykwariacie. Jak mówi data zapisana na książce, w roku 2003 :P Prawdopodobnie „Chłopcy” zniknęli na początku lat 90., kiedy zmieniano programy, razem ze Śladami rysich pazurów i Timurem i jego drużyną.
U mnie też nie było – ja rocznik 1984.
Ale domyślam się, że 9-latkowi nie ma za bardzo co sugerować?
O, kolega dużo za młody :) A 9-latkowi ewentualnie głośno i z komentarzami, a jeszcze lepiej we fragmentach, do samodzielnej lektury bym nie polecał.
Czytałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć tytułu. Koleżanki też w tym mi nie pomogły. W końcu się dowiedziałam. Dziękuję.
Jeszcze mam dwie pozycję, których tytułów nie pamiętam. W jednej z nich mama(chyba samotnie wychowująca), zabiera swe dzieci nad jezioro, ale to, co najbardziej mi utkwiło w pamięci, że w ich mieszkaniu mieli zaprzyjaźnionego pająka, którego (wg matki)przysmakiem był biały ser. Pająka tego dokarmiali i dobrze, z nim żyli.
A druga pozycja starsza siostra opiekuję się młodszą, matka chyba gdzieś wyjechała w długoterminową delegację i na świeżo upieczoną studentkę medycyny zostaje przerzucona odpowiedzialność za cały dom. na końcu rezygnuje z medycyny, bo to był raczej pomysł rodziców i idzie na wymarzona psychologię. .
Miło mi, że tekst się do czegoś przydał :) To o pająku to na bank „Mama, Kaśka, ja i gangsterzy” Ewy Ostrowskiej, tam występuje pająk Fryderyk karmiony białym serem i wyprawa nad jezioro.
Bardzo dziękuję. Gdzieś to znajdę i znów przeczytam.
Ten tytuł kompletnie mnie ominął, ale z rzeczy dziejących się w powojennej Warszawie bardzo miło wspominam Ucho od śledzia Ożogowskiej.
Uwielbiam Ucho od śledzia, to moja ulubiona Ożogowska :)
Oo, czytałam dokładnie to wydanie, ale pamiętam tylko Hades i że mi się podobało. Chyba trzeba będzie wrócić.
Tylko musisz znaleźć jakiś papierowy egzemplarz, ebooka z tego nikt nie zrobił :)
Przypomnieli mi się Chłopcy z placu broni :)
Słuszne skojarzenie.
Miałem nawet to samo wydanie ze stylizowaną sową i przez jakiś czas była to jedna z moich ulubionych książek ale chyba rzeczywiście lepiej do niej nie zaglądać jeśli nadal mam ją miło wspominać.
Moim zdaniem, wspomnienia nie zostały naruszone, ale ten Twój hiperkrytycyzm faktycznie by mógł wszystko popsuć :)
Czyli są tutaj tylko ciekawe portrety chłopców, a jedyna dziewczynka, Ninka, jest nielojalna, nijaka i naiwna? :) Książki nie czytałam. O powojennej Warszawie ciekawie i przejmująco pisał Jerzy Szczygieł. Czytałeś jego „Tarninę” i dalsze części cyklu?
NInka jest nijaka i naiwna, jak to panienka z przedwojennego dobrego domu. Nielojalność jest jedynie odczuciem Wojtka, który nie zna całej prawy o wydarzeniach.
A Tarninę i ciąg dalszy znam, bardzo mi się podobały swego czasu i zbieram się do powtórki.
Przypomniałam sobie, dzięki. Koresponduje mi to z „Pałacem pod gruszą” Korczakowskiej, którą to przeczytałam zupełnie poza jakimikolwiek lekturami i się zachwyciłam. No i nie było tam ideologii (a przynajmniej nie pamiętam), tylko życie.
Nie znam Pałacu, czemu?
Nie mam pojęcia, ale przyszłam, żeby powiedzieć, że mi się pomyliło, bo to nie „Pałac pod gruszą” miałam na myśli, tylko „Polną ścieżką” Rudnickiej.
Właśnie ktoś mi to wyszukiwał na blogu (co prawda jako „polną ścieką”, ale zawsze) i zdałam sobie sprawę z pomyłki.
To nie zmienia faktu, że Pałacu dalej nie znam. A Polną ścieżką zupełnie nie pamiętam.