W swoich wspomnieniach z czasów okupacji Jeremi Przybora przedstawił wydarzenie, które zapewne nie było rzadkością na warszawskiej ulicy:
Na kamiennym progu czy też parapecie wnęki okiennej znajdującej się na poziomie chodnika siedziało żydowskie dziecko. Żywy, obciągnięty pergaminową skórą mały szkielecik o czaszce, w której żywe były tylko wielkie, milczące, przerażone, czarne oczy. Nie wiadomo, jak tu się znalazło. […] Tłumek stał nieruchomo i patrzył bez słowa, jak zahipnotyzowany, na tę małą śmierć, przycupniętą tu, w biały jeszcze dzień, w samym sercu ruchliwej „aryjskiej” dzielnicy, we wnęce okna sutereny, jakby wyszła właśnie spod ziemi i nikomu nie groziła, póki nie weźmie się jej za rękę. Więc nikt nie śmiał wziąć tego dziecka za rękę. I ja też nie śmiałem. Ale ono mi tego nie darowało, nie dało się wymazać z pamięci. I wiem, że śmierć, która przyjdzie po mnie, to nie będzie staruszka z kosą ani rycerz z filmu Bergmana…
Tego prostego, a równocześnie tak trudnego gestu podania ręki żydowskiemu chłopcu nie uląkł się Bronek, dziesięcioletni bohater powieści „Dzieci Warszawy” Marii Zarębińskiej. Ukrył Szymka, pomagał mu w miarę swoich skromnych sił i jeszcze skromniejszych środków, wreszcie wciągnął w tę pomoc swoją siostrę i jej koleżankę. Dorośli, zdaniem dzieci, mieli dość swoich kłopotów, żeby obarczać ich jeszcze Szymkiem. Aby zdobyć pieniądze, Bronek zaczął śpiewać w tramwajach i pociągach antyniemieckie piosenki. Narażał siebie i swoich najbliższych, a pewnego dnia niebezpieczeństwo stało się nader realne.
Książka Zarębińskiej zaczęła powstawać zaraz po wojnie, w 1945 roku. Autorka mówiła, że czerpała z prawdziwych wydarzeń. Nie zdążyła utworu zakończyć, zmarła w 1947 roku wyniszczona pobytem w obozie Auschwitz. „Dzieci Warszawy”, ponieważ drukowane były w odcinkach w piśmie dla dzieci, nie urywają się w pół słowa, ale losy bohaterów pozostają w zawieszeniu. Coś każe nam jednak wierzyć w szczęśliwe zakończenie.
Opowieść jest pisana bardzo prosto. Bohaterowie nie są dogłębnie charakteryzowani, nie ma szczegółowych analiz motywów ich postępowania, ledwo zarysowane są okupacyjne realia – nazbyt dobrze znane pierwszym czytelnikom powieści. A jednak mimo pewnego schematyzmu czyta się „Dzieci Warszawy” z zainteresowaniem i ze ściśniętym sercem. Dają wiarę, że nawet w najczarniejszych czasach ludzki gest pomocy może choć w drobnym stopniu rozjaśnić mroki, a przyjaźń i solidarność potrafią zwalczyć wiele przeszkód.
***
Maria Zarębińska należy do pocztu autorów zapomnianych. Urodziła się w 1904 roku, próbowała sił w aktorstwie. Od 1938 roku była związana z Władysławem Broniewskim, została jego drugą żoną. Podczas okupacji włączyła się w Warszawie w pomoc Żydom, za co wiosną 1943 roku została aresztowana i wywieziona do Auschwitz. W obozie zaczęła pisać „Opowiadania oświęcimskie”, wydane po wojnie. Do Broniewskiego w 1945 roku dotarła wiadomość o jej śmierci, co wstrząsnęło poetą. Ciężko chora Zarębińska przeżyła jednak obóz, zmarła w sanatorium w Szwajcarii w 1947 roku. Broniewski poświęcił jej m.in. wiersze „Do umarłej”, „Obrączka” i „Fiołek”.
Maria Zarębińska, Dzieci Warszawy, Nasza Księgarnia 1973 (wydanie VI).
Cytat ze wspomnień Jeremiego Przybory Przymknięte oko opaczności. Memuarów tom II, Tenten 1998, s. 47.
31 komentarzy do “„Nikt nie śmiał wziąć tego dziecka za rękę…” (Maria Zarębińska, „Dzieci Warszawy”)”
Przejmujący opis śmierci, poruszył mnie do głębi. Nikt nie strzela, nie słychać wybuchu bomb, a mimo to czuć strach i śmierć. Tak to odbieram. Nie znałem wcześniej tych wspomnień, zapisuję w kajeciku.
Już nie będzie taka zapomniana, dzięki Tobie i tym co przeczytają tę recenzję. Ja też się przecież o niej i jej książce dowiedziałem. Jednak zacytowałeś tekst Przybory, a on robi swoje gdy się go czyta.
Ech, sam sobie taki sabotaż zrobiłem.Ale wspomnienie Przybory to właściwie jedyny fragment jego książki, który po latach pamiętałem i sam mi się nasunął.
Witam:) Sprowokowałeś mnie tym wpisem, czytałam tę książkę, a nawet mam na własność, tyle, że gdzieś u mamy. I inną okładkę ma mój egzemplarz, pamiętam, że było białe tło… Czytałam ją jako dziecko i bardzo przeżywałam całą tę sytuację. Zdaje się, że pan Mateusz? zajął się Szymkiem i pamiętam jak mały stał i patrzył na płonące getto. Ogromne wrażenie wtedy zrobiła na mnie ta historia. Pozdrawiam.
Na okładce była kolumna Zygmunta. Pan Mateusz się zgadza, ale Szymek nie patrzył na łunę nad gettem, bo nie wiedział, że trwa powstanie. Ale książka robi wrażenie. Pozdrawiam
Cytat z Przybory rzeczywiście znakomity, ale mojej uwagi od książki Zarębińskiej i Twojej świetnej recenzji nie odciągnął. Niestety, jeszcze nie czytałam „Dzieci Warszawy”, ale mam nadzieję, że to nadrobię. Bardzo zaciekawiła mnie postać autorki. Nie wiedziałam, że była w Oświęcimiu. Z kilku listów do Władysława z początków ich znajomości, które czytałam, wyłania się obraz radosnej, pewnej siebie osoby, która postanowiła za wszelką cenę postawić na swoim i zdobyć serce poety, który notabene szczególnie się nie bronił przed tymi atakami. :) A propos pochwalę się,że dziś dotarła do mnie książka z 1982 roku „Dzieciństwo i wojna” – wybór 73 wspomnień czytelników nadesłanych na apel „Życia Warszawy”.
„Dzieci Warszawy” polecam. Też mam jeszcze sporo różnych wspomnień, w tym „Cierń mojej młodości”, czytany wieki temu – to wspomnienia dzieci wywiezionych na roboty do Rzeszy.
Widzisz, kilka zdań Przybory plus Twój tekst i więcej wzruszeń niż w czytanym przeze mnie „Długim marszu”. Ale sza, po spotkaniu DKK będzie tego więcej :)
Nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna za tę notkę. Od kilku lat próbowałam sobie przypomnieć tytuł i autorkę książki, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie w podstawówce. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Dzieci Warszawy. Bardzo przeżyłam tę lekturę, dzisiaj myślę, że chyba za wcześnie ją przeczytałam.
Nie wiem, jak to wyglądało w praktyce, ale na moim egzemplarzu jest napis, że to lektura dla klasy IV. Zupełnie sobie nie wyobrażam czytania Zarębińskiej w IV klasie, o omawianiu nie mówiąc. Ja też miałem nadzieję, że „Dzieci Warszawy” to jest książka, której poszukuję od dawna, ale to jednak nie to. W tamtej był dość charakterystyczny wierszyk, którego nikt nie rozpoznaje:(
Cóż, będę musiała przeczytać p. Zarębińską i sprawdzić. Okładka z kolumną Zygmunta nie pomaga;( Ale wydaje mi się, że w tytule były dzieci. W szkole nie była omawiana, ale pewnie czytałam wszystkie lektury z listy, więc możliwe, że dlatego po nią sięgnęłam. Dokładnie pamiętam natomiast, że czytałam jednym ciągiem, bo tak mnie zainteresowały losy bohaterów.
Bo od książki trudno się oderwać. Pewnie dziś z autorki i jej koncepcji fabularnej kamień na kamieniu by nie został, powieść jest niesłuszna politycznie:P
I o to chodzi:) Na biblioteki bym raczej nie liczył, pewnie pozbyły się tego wieki temu, ale rynek wtórny jest obficie zaopatrzony i – na razie – niedrogi:)
W Śródmieściu mają, plus „Rękę umarłej” tej samej autorki. Z perspektywy ponad 20 lat mogę stwierdzić, że w moim przypadku książka ta miała fundamentalne znaczenie tj. uczuliła mnie na antysemityzm.
To przy ponownej lekturze zwróć uwagę na sposób ukazywania Szymka – dziś by pewnie podniosły się głosy, że został odhumanizowany, pokazany przedmiotowo, a może wręcz jest to wyraz antysemityzmu autorki i jej dążenia do uwypuklenia wyłącznie bohaterstwa i cierpień Polaków:P Niestety takie głosy pojawiają się w dyskusjach. „Ręka” zawiera „Opowiadania oświęcimskie” Zarębińskiej plus wybór wierszy Broniewskiego, muszę zdobyć ten tomik.
Przypadkiem trafiłam na bloga, stąd tak późny komentarz,
Chyba czytałam tą książkę będąc w podstawówce, kiedy przeżywałam fascynację okresem wojennym. To ta książka, jeżeli było w niej cos o tym, że chłopiec musiał bardzo powoli jeść posiłek, ponieważ, gdyby zrobił to zbyt zachłannie po tak długiej głodówce, straciłby przytomność.
Ja czytałem tą lekturę z zapartym tchem ponad 35 lat temu i mimo upływu lat pamiętam wiele szczegółów.Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W mojej rodzinie Dobrze postrzegano Żydów. Dziadkowie, którzy przed wojna pracowali w żydowskim hotelu wspominali solidność i uczciwość swoich pracodawców. Po tej lekturze zacząłem pytać(11 latek) o historię mojej rodziny w okresie wojny. Nie wiem dlaczego dopiero po latach dowiedziałem się, że wujek mojej babci zginął za przechowywanie żydowskiej dziewczynki.
Dziękuję za ten komentarz. Decyzja o pomocy Żydom w czasie wojny była bardzo trudna, ale – paradoksalnie – równie trudno było się po wojnie do takiej pomocy przyznać, często z obawy przez nieprzychylnym otoczenie. Wielu przypadków pomocy nigdy już nie poznamy.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Przejmujący opis śmierci, poruszył mnie do głębi. Nikt nie strzela, nie słychać wybuchu bomb, a mimo to czuć strach i śmierć. Tak to odbieram. Nie znałem wcześniej tych wspomnień, zapisuję w kajeciku.
A miałem nadzieję, że Jeremi Przybora nie zdominuje zapomnianej Zarębińskiej.
Już nie będzie taka zapomniana, dzięki Tobie i tym co przeczytają tę recenzję. Ja też się przecież o niej i jej książce dowiedziałem. Jednak zacytowałeś tekst Przybory, a on robi swoje gdy się go czyta.
Ech, sam sobie taki sabotaż zrobiłem.Ale wspomnienie Przybory to właściwie jedyny fragment jego książki, który po latach pamiętałem i sam mi się nasunął.
Witam:)
Sprowokowałeś mnie tym wpisem, czytałam tę książkę, a nawet mam na własność, tyle, że gdzieś u mamy. I inną okładkę ma mój egzemplarz, pamiętam, że było białe tło…
Czytałam ją jako dziecko i bardzo przeżywałam całą tę sytuację. Zdaje się, że pan Mateusz? zajął się Szymkiem i pamiętam jak mały stał i patrzył na płonące getto. Ogromne wrażenie wtedy zrobiła na mnie ta historia.
Pozdrawiam.
Na okładce była kolumna Zygmunta. Pan Mateusz się zgadza, ale Szymek nie patrzył na łunę nad gettem, bo nie wiedział, że trwa powstanie. Ale książka robi wrażenie.
Pozdrawiam
Cytat z Przybory rzeczywiście znakomity, ale mojej uwagi od książki Zarębińskiej i Twojej świetnej recenzji nie odciągnął.
Niestety, jeszcze nie czytałam „Dzieci Warszawy”, ale mam nadzieję, że to nadrobię. Bardzo zaciekawiła mnie postać autorki. Nie wiedziałam, że była w Oświęcimiu. Z kilku listów do Władysława z początków ich znajomości, które czytałam, wyłania się obraz radosnej, pewnej siebie osoby, która postanowiła za wszelką cenę postawić na swoim i zdobyć serce poety, który notabene szczególnie się nie bronił przed tymi atakami. :)
A propos pochwalę się,że dziś dotarła do mnie książka z 1982 roku „Dzieciństwo i wojna” – wybór 73 wspomnień czytelników nadesłanych na apel „Życia Warszawy”.
„Dzieci Warszawy” polecam. Też mam jeszcze sporo różnych wspomnień, w tym „Cierń mojej młodości”, czytany wieki temu – to wspomnienia dzieci wywiezionych na roboty do Rzeszy.
Widzisz, kilka zdań Przybory plus Twój tekst i więcej wzruszeń niż w czytanym przeze mnie „Długim marszu”. Ale sza, po spotkaniu DKK będzie tego więcej :)
Długi marsz Rawicza? Poczytałem streszczenia, ale jakoś mnie nie zaciekawiło szczególnie. Będziesz jeździł walcem?:) Czekam niecierppliwie.
Będę dawał odpór dość zachwyconym klubowiczkom, więc walcem to może nie. Chyba że wiedeńskim :P
PS. Głos oddano :)
Dzięki za głos:) Paniom to się chyba to mogło podobać, dzielni mężczyźni pokonujący dżunglę, tajgę czy inne stepy:P
Trochę nie dla mnie, ale jak znajdę to zajrzę, a nuż się przekonam :D
Próbuj:)
Nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna za tę notkę. Od kilku lat próbowałam sobie przypomnieć tytuł i autorkę książki, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie w podstawówce. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Dzieci Warszawy. Bardzo przeżyłam tę lekturę, dzisiaj myślę, że chyba za wcześnie ją przeczytałam.
Nie wiem, jak to wyglądało w praktyce, ale na moim egzemplarzu jest napis, że to lektura dla klasy IV. Zupełnie sobie nie wyobrażam czytania Zarębińskiej w IV klasie, o omawianiu nie mówiąc. Ja też miałem nadzieję, że „Dzieci Warszawy” to jest książka, której poszukuję od dawna, ale to jednak nie to. W tamtej był dość charakterystyczny wierszyk, którego nikt nie rozpoznaje:(
Czy jest to „Ciocia Surka z podwórka, ciocia Ryfka z przeciwka…” To „Mali bohaterowie”, znakomity zbiór opowiadań
Dzięki. Udało się rozpoznać tę książkę parę lat temu: https://zacofany-w-lekturze.pl/2012/07/basnie-walczacej-warszawy.html
Cóż, będę musiała przeczytać p. Zarębińską i sprawdzić. Okładka z kolumną Zygmunta nie pomaga;( Ale wydaje mi się, że w tytule były dzieci.
W szkole nie była omawiana, ale pewnie czytałam wszystkie lektury z listy, więc możliwe, że dlatego po nią sięgnęłam. Dokładnie pamiętam natomiast, że czytałam jednym ciągiem, bo tak mnie zainteresowały losy bohaterów.
Bo od książki trudno się oderwać. Pewnie dziś z autorki i jej koncepcji fabularnej kamień na kamieniu by nie został, powieść jest niesłuszna politycznie:P
Kusisz bardzo. I teraz będę szukać jej jak wściekła;)
I o to chodzi:) Na biblioteki bym raczej nie liczył, pewnie pozbyły się tego wieki temu, ale rynek wtórny jest obficie zaopatrzony i – na razie – niedrogi:)
W Śródmieściu mają, plus „Rękę umarłej” tej samej autorki.
Z perspektywy ponad 20 lat mogę stwierdzić, że w moim przypadku książka ta miała fundamentalne znaczenie tj. uczuliła mnie na antysemityzm.
To przy ponownej lekturze zwróć uwagę na sposób ukazywania Szymka – dziś by pewnie podniosły się głosy, że został odhumanizowany, pokazany przedmiotowo, a może wręcz jest to wyraz antysemityzmu autorki i jej dążenia do uwypuklenia wyłącznie bohaterstwa i cierpień Polaków:P Niestety takie głosy pojawiają się w dyskusjach. „Ręka” zawiera „Opowiadania oświęcimskie” Zarębińskiej plus wybór wierszy Broniewskiego, muszę zdobyć ten tomik.
Zwrócę, a jakże. Tylko diabli wiedzą, kiedy to nastąpi;)
Czytania na trzy godziny, gdzieś wciśniesz:)
Przypadkiem trafiłam na bloga, stąd tak późny komentarz,
Chyba czytałam tą książkę będąc w podstawówce, kiedy przeżywałam fascynację okresem wojennym.
To ta książka, jeżeli było w niej cos o tym, że chłopiec musiał bardzo powoli jeść posiłek, ponieważ, gdyby zrobił to zbyt zachłannie po tak długiej głodówce, straciłby przytomność.
Trudno teraz natknąć się na tak napisane ksiązki.
Pozdrawiam,
Ja czytałem tą lekturę z zapartym tchem ponad 35 lat temu i mimo upływu lat pamiętam wiele szczegółów.Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W mojej rodzinie Dobrze postrzegano Żydów. Dziadkowie, którzy przed wojna pracowali w żydowskim hotelu wspominali solidność i uczciwość swoich pracodawców.
Po tej lekturze zacząłem pytać(11 latek) o historię mojej rodziny w okresie wojny.
Nie wiem dlaczego dopiero po latach dowiedziałem się, że wujek mojej babci zginął za przechowywanie żydowskiej dziewczynki.
Dziękuję za ten komentarz. Decyzja o pomocy Żydom w czasie wojny była bardzo trudna, ale – paradoksalnie – równie trudno było się po wojnie do takiej pomocy przyznać, często z obawy przez nieprzychylnym otoczenie. Wielu przypadków pomocy nigdy już nie poznamy.