Zapomniane ofiary (Joanna Ostrowska, „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej”)

Przemilczane

 

Z rozproszonych, niepełnych źródeł Joanna Ostrowska rekonstruuje obraz przerażającego zjawiska przemocy seksualnej w czasie drugiej wojny światowej. Przerażającego nie tylko ze względu na los ofiar, gwałconych, zmuszanych do nierządu, traktowanych jak „mięso seksualne”, mające zaspokajać żądze zdobywców, lecz także ze względu na to, że po wojnie szybko o tych kobietach zapomniano. Nikt nie zadbał o udokumentowanie skali tego zjawiska, o utrwalenie indywidualnych losów ofiar. Przemoc seksualna stała się tabu, czymś wspominanym niechętnie, niegodnym rzetelnych badań.

Narzędzie prowadzenia wojny

Przemoc seksualna w okresie wojen od zawsze stanowiła jeden ze sposobów kontrolowania podbitych narodów: niszczyła morale i wskazywała, kto ma władzę nad każdym aspektem życia społeczeństwa. Przymusowy seks stanowił ponadto rodzaj „łapówki dla walczących”, służył też odhumanizowaniu ofiar, utrudniając dostrzeżenie w nich ludzi, tym samym wzmacniając poczucie wyższości u „zdobywców”. Ostrowska skupia się w swojej pracy na organizowanych oficjalnie domach publicznych dla żołnierzy Wehrmachtu i służb pomocniczych, które miały służyć ograniczaniu chorób wenerycznych i zapobiegać „kalaniu rasy” przez stosunki płciowe z nie-Aryjkami, oraz dla więźniów obozów koncentracyjnych – które z kolei miały dawać motywację do wydajniejszej pracy. W żadnym z kilku omówionych przypadków nie udało się zrekonstruować pełnej historii tych miejsc: źródła dokumentowe są rozpaczliwie fragmentaryczne, relacje ogólnikowe, a wspomnienia przymusowych pracownic seksualnych po prostu nie istnieją. Badaczce udaje się odtworzyć garść faktów: daty funkcjonowania, liczebność „personelu”, czasem zajrzeć w codzienność tych miejsc, podać imię czy rysopis którejś z pracownic, jakiś fakt, który przypadkiem utkwił komuś w pamięci. Wystarcza tego, by dowieść niepodważalnie, że przemoc seksualna była zinstytucjonalizowana, wykorzystywana metodycznie i bezwzględnie, za mało jednak, by ukazać jej wymiar indywidualny.

Wstyd i wyparcie

I to jest niezwykle przygnębiające, gdyż pokazuje, jak bardzo zaniedbywano przez dziesięciolecia badanie wojennej historii kobiet, szczególnie jeśli nie były, na przykład, bohaterkami ruchu oporu, tylko zwykłymi żołnierkami, więźniarkami czy po prostu próbowały przetrwać niebezpieczne czasy. A jeśli w grę wchodziła kwestia seksualności, milczenie stawało się jeszcze bardziej dojmujące. Książkę Ostrowskiej otwierają słowa jednej z bohaterek reportażu Swietłany Aleksijewicz, czerwonoarmistki, która całe życie czekała, aż ktoś zechce wysłuchać jej wojennej historii. Doczekała się. Do ofiar zinstytucjonalizowanej przemocy seksualnej nigdy nikt nie przyszedł. Pytanie zresztą, czy nawet gdyby przyszedł, usłyszałby ich pełną historię, czy wyszłyby one poza zaprzeczenie. Trudno by się im dziwić. Były to często zawodowe prostytutki, więc dość powszechnie uważano, iż wszystko im jedno, gdzie zarabiały (Ostrowska pokazuje notabene, że w niemieckich domach publicznych o zarabianiu nie było mowy), co więcej, stosunki płciowe z wrogiem, bez rozróżnienia, czy dobrowolne, czy przymusowe, kwalifikowano jako kolaborację. Lepiej było milczeć, tłumić traumy, niż narażać się na społeczne wykluczenie. Często nawet najbliżsi nie mieli pojęcia o okupacyjnych losach tych kobiet. Tużpowojenne próby zbadania zjawiska przemocy seksualnej szybko się zakończyły i przyniosły mierne rezultaty, ewentualne współczucie dla ofiar szybko zostało zastąpione przez wyparcie i przemilczenie. Nigdy nie oddano im głosu, nigdy nie upamiętniono, odmówiono im miejsca w gronie ofiar. Tym więc ważniejsze są „Przemilczane”, zbierające te okruchy wiedzy, które się zachowały. Książka Ostrowskiej nie tylko rekonstruuje zjawisko wojennej seksualnej pracy przymusowej, ale przywraca też pamięć o jej ofiarach, z całą mocą podkreślając, że taki status im się należy.

Joanna Ostrowska, Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej, Marginesy 2018.

(Odwiedzono 339 razy, 1 razy dziś)

10 komentarzy do “Zapomniane ofiary (Joanna Ostrowska, „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej”)”

  1. Oj, ale ruszyłeś temat, choć w zasadzie to Pani Ostrowska… Chwilowo mam ciężkiego doła, więc nie jestem w nastroju do czytania tego typu literatury, może mi przejdzie to przeczytam i się wypowiem. Na podstawie tego co napisałeś – ty się dziwisz, ze to nie wyszło na światło dzienne? Przecież i obecnie ofiary przemocy seksualnej odczuwają wstyd i obawę przed ujawnieniem swoich przeżyć. Nie tak dawno pewien wicepremier się dziwił, że można zgwałcić prostytutkę. A co dopiero po wojnie – tam się tak wszystkiego nawarstwiło, że chyba jedynym ratunkiem było się od tego odciąć, inaczej człowiek by zwariował. Brutalna prawda jest taka, że chłopy poszli naparzać się na wojnie, kobity zostały same i jakoś trzeba było przetrwać, wykorzystując to co się miało. Męska narracja zakłada, że kobieta powinna wiernie czekać i jakoś sobie radzić, trzymając przy tym wysoko sztandar patriotyzmu. Ale jak? Żreć coś trzeba, na spektakularne samobójstwo nie ma chęci no i co? Utrwalił się stereotyp z „Zakazanych piosenek”, gdzie kochanka Niemca to już było dno totalne, tylko ją ogolić.

    Odpowiedz
    • Ja się nie dziwię, jestem historykiem, wiem, jak to działa. Zresztą nie tylko u nas tak było, czytałem ostatnio o tym, jak w Niemczech zamykano usta ofiarom wojennych gwałtów, bo cierpienie kobiet nie mogło przyćmiewać cierpienia mężczyzn-żołnierzy. Większość ofiar milczała całe życie, ale tam jeszcze zdążono przeprowadzić badania. O reportażu Aleksijewicz już nie wspomnę. Tym większa chwała Joannie Ostrowskiej, że się zdecydowała ten temat zgłębić.

      Odpowiedz
      • Co do Niemiec, to moja ciotka tamże mieszkająca pracowała jako opiekunka w dość ekskluzywnym domu dla seniorów. Panował tam zwyczaj, że przy przyjmowaniu nowego pensjonariusza przeprowadzano dość szczegółową ankietę odnośnie jego życia, robiono także wywiady z krewnymi. Tak ogólnie spisywano tematy, o których można z daną osobą rozmawiać lub też nie, co ta osoba lubi itp. Opiekunowie musieli się z tym zapoznać i przy rozmowach z seniorami uwzględniać. Było sporo kobiet, które mieszkały kiedyś na terenach Prus Wschodnich i ogólnie tej wschodniej części Niemiec. Ciotka była zaszokowana faktem, że dosłownie nie było ani jednej, która nie zostałaby zgwałcona…

        Odpowiedz
        • Bardzo ciekawe, że się w ogóle do tego przyznawały, szczególnie że to była pewnie dość luźna ankieta. Ale może uważały, że w pewnym wieku już mogą albo wręcz powinny. A skala tych gwałtów była potężna, bo czerwonoarmistów wręcz zachęcano do takiego „odwetu”. Właśnie się ukazała książka o sytuacji w Polsce: „Niedopowiedziane biografie” Gałęziowskiego i ja to sobie wpiszę na listę.

          Odpowiedz
    • To akurat jest rzecz naukowa, więc pisana na chłodno, aczkolwiek widać, ze autorka jest zaangażowana emocjonalnie. Jest to mniej przygnębiające, niż mogłoby się wydawać, głównie chyba ze względu na ten brak indywidualnych przypadków. Za to jest to popis warsztatowy, co jako historyk śledziłem z fascynacją i podziwem.

      Odpowiedz
  2. Czasy się zmieniają, a sposoby prowadzenia wojny, nie. Terror przemocy seksualnej wciąż ma się dobrze co pokazuje konflikt za wschodnią granicą. Wciąż oprócz grabieży jest to „bonus” dla „wojownika”, a przy okazji narzędzie zastraszenia i represji. Pokładam głęboką wiarę, że w którymś pokoleniu opracowań, jak to, o którym piszesz, nie będzie, bo nie tylko szczątkowych, ale w ogóle nie będzie danych na ten temat.

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.