Najwłaściwsza droga (Maciej Hen, „Segretario”)

Segretario

 

Jest rok 1487. Spragniona wiedzy Gredechin Specht w chłopięcym przebraniu jako Georg Starkfaust dołącza do niemieckiego humanisty Konrada Celtisa w nadziei, że będzie mogła przy nim poszerzyć swoje horyzonty. Kiedy po dwóch latach wędrówek docierają do Krakowa, dziewczyna postanawia wstąpić na miejscowy uniwersytet. Żeby uniknąć mieszkania z innymi studentami w bursie, szuka stancji – i znajduje ją w domu Filipa Kallimacha – poety, uczonego, doradcy króla, ale też człowieka o burzliwej przeszłości, którą Georg stopniowo będzie poznawać, podczas gdy Gredechin zainteresuje się życiem uczuciowym swego gospodarza.

W pogoni za wiedzą

Po dziewięciu latach od opuszczenia rodzinnych stron Gredechin-Georg zacznie opisywać swoje losy w obszernych listach do przyjaciółki z dzieciństwa, Enneleyn, która podzielała marzenia Gredechin o zdobywaniu wiedzy, ale skończyła jako żona i matka. Relacjonuje swoje przeszłe i teraźniejsze przeżycia: wędrówki, studia, życie w nowym kraju i mieście, poznawanie języka i obyczajów, codzienne problemy (w tym główny – jak się myć, żeby nikt nie poznał tajemnicy Georga i niezwykłe rozwiązanie tego higienicznego dylematu), dramatyczną historię krakowskiej zarazy. Stopniowo też coraz więcej miejsca w epistołach będzie zajmował Kallimach: początkowo opisywany z szacunkiem jako wybitna postać, później, w miarę jak zacieśnia się więź między Włochem a jego segretario, w sposób coraz bardziej zażyły, gdy Gredechin-Georg poznaje jego życie uczuciowe i awanturniczą przeszłość. Coraz silniej też G-G będzie uświadamiać sobie, że żywi do Kallimacha coś więcej niż sympatię, i zastanawiać się, czy mistrz odwzajemni kiedyś to uczucie.

Mistrz i jego wyznawczyni

Gredechin to jedna z tych inteligentnych, pilnych dziewczyn, które gotowe są na wiele, by zaspokoić swój głód wiedzy – nawet jeśli oznacza to życie w męskim przebraniu. Nie jest to nowy motyw, wystarczy przypomnieć popularną legendę o krakowskiej studentce Nawojce, u Hena jednak jest on wykorzystany bardzo zręcznie. Widzimy nie tylko zdolną studentkę i jej zmagania z nauką, lecz przede wszystkim młodą dziewczynę, która prowadzi życie w obcym jej świecie, w innym kraju, ale przede wszystkim w innej, męskiej skórze. Musi się pilnować, by z niczym nie zdradzić swej prawdziwej natury, zmagać z fizjologią, codziennymi uciążliwościami. Nieco swobodniej może się czuć jedynie wśród krakowskich Żydów (co daje autorowi asumpt do przedstawienia stosunków między Polakami i Żydami). Do tego dochodzi rodzące się uczucie do Kallimacha i dręczące pytanie, czy ten wybitny człowiek kiedykolwiek je zauważy i odwzajemni (a jeśli odwzajemni, to czy pokocha Georga, czy Gredechin? Warto zwrócić uwagę na obecne w powieści przemyślenia dotyczące stereotypów płciowych, poszukiwania własnej tożsamości płciowej i seksualnej, subtelne, ale wyraźne). Uczony Włoch od samego początku fascynuje bohaterkę: prekursor humanizmu, wykształcony, oczytany, poeta, doradca królewski jest dla niej autorytetem, mistrzem, od którego wiele się może nauczyć. Rozmowy z nim podsycają w niej intelektualną ciekawość, utwierdzają w przekonaniu, że wybrała właściwą drogę („każdy człowiek, bez względu na urodzenie czy majątek, no i płeć […] winien mieć prawo do wykorzystania swych przyrodzonych zdolności i obrania sobie w życiu takiej drogi, jaka mu się wydaje najwłaściwsza”), prowadzą do zerwania ze średniowiecznym przywiązaniem do starożytnych autorytetów, skłaniają do własnych obserwacji i eksperymentów. Bolą Gredechin oznaki tego, że inni nie obdarzają Filipa podobnym szacunkiem i intrygują na dworze, by pozbawić go wpływów. Coraz większą zazdrość budzi miłość mistrza do toruńskiej mieszczki, za to wielką ciekawość burzliwe koleje jego losu – oskarżony o przygotowywanie zamachu na papieża, musiał uchodzić z Rzymu i w dramatycznych okolicznościach tułał się po Europie, zanim znalazł przystań w Polsce.

Świt nowej ery

Bardzo się cieszę, że Maciej Hen wrócił do powieści historycznej, w której się tak doskonale czuje (nieustannie rekomenduję wszystkim jego „Solfatarę”). „Segretario” jest porywającą, potoczystą i erudycyjną opowieścią w opowieści i nie przypadkiem w pewnym miejscu narratorka przywołuje „Baśnie z tysiąca i jednej nocy” – powieść Hena, chociaż mniej zawikłana niż zbiór arabskich baśni, jest podobnie jak one barwne i egzotyczne, pełna wydarzeń zaskakujących i niekiedy też ocierających się o baśniowość. Bo też fantastyczny wydaje się opisywany przez Hena świat: całkowicie realny i oparty na historycznych źródłach, a równocześnie nieznany szerzej poza kręgiem miłośników średniowiecza czy wczesnego renesansu. Obserwujemy epokę przełomu: w Rzymie kiełkuje odrodzenie, w Polsce wciąż trwa średniowiecze i Kallimach próbuje przeszczepić nowe prądy na lokalny grunt jako nauczyciel synów królewskich. Wędrujemy przez Niemcy z Gredechin i Celtisem, a z Filipem od Rzymu przez Włochy, wyspy greckie aż do Konstantynopola, by dotrzeć do Lwowa i Krakowa. „Segretario” łączy w sobie elementy powieści awanturniczej, akademickiej, miłosnej, obyczajowej i wreszcie dramatu. Wszystkie wątki i elementy swobodnie się przeplatają, tworząc całość przez którą płynie się z niesłabnącym zainteresowaniem, napawając się całym bogactwem detali i wielkiej urody językiem.

O „Segretariu” poczytacie też u Michała („Za okładki płotem”).

Maciej Hen, Segretario, Wydawnictwo Literackie 2023.

(Odwiedzono 512 razy, 11 razy dziś)

16 komentarzy do “Najwłaściwsza droga (Maciej Hen, „Segretario”)”

  1. Jeśli tylko uda mi się zorganizować odpowiednio długi odpoczynek od służbowych problemów, być może sięgnę po Segretaria. W innym przypadku rozkojarzenie, gonitwy myśli i ogólne zmęczenie sprawią, że nie nacieszę się nim, podobnie jak porzuconą Solfatarą :(
    PS. Dorzucę też wtedy Sydonię Cherezińskiej i Córki Wawelu Brzezińskiej :)

    Odpowiedz
      • Może wiosna pozwoli choć trochę podładować akumulatory i otrząsnąć się z zimowego marazmu, bo póki co, to mam wrażenie jakbym siedział na dnie basenu z mózgiem otulonym grubą warstwą waty. Nic nie czaję, nic nie wchodzi, nic się nie chce :(
        Od Cherezińskiej odbiłem się od Legionu. Potem jeszcze coś tam próbowałem, ale bez powodzenia. A panią Anię lubię w wydaniu fantastycznym, to może polubię i historycznym :P Na razie jednak śledzę losy Barbarottiego :D

        Odpowiedz
  2. Czytam Segretaria i przypomina mi się książka Józefa Hena, którą czytałam w latach 80-tych. Można ją było kupić wówczas w kiosku, wydaną w częściach (przez RSW Prasa Książka Ruch?), na papierze gazetowym (u nas był zwyczaj zbierania tych części i oprawiania u introligatora w regularne książki).
    Prawdopodobnie były to Przypadki starościca Wolskiego, bo i infamis i Diabeł z Łańcuta (jedyne co zostało mi w pamięci z treści) się zgadzają. Czy ktoś pamięta jeszcze takie serie książek wydawanych w częściach jako broszury?

    Odpowiedz
      • Rzeczywiście, Karol May też był, wówczas poznałam Old Shatterhand’a! :D
        Dziękuję za przypomnienie tytułu serii

        Odpowiedz
      • I Old Shurehand’a! Jeju, ktoś sprzedaje oprawione „W Kordylierach” May’a! Jeszcze raz dziękuję :-*
        Tylko nadal nie wiem, jak mi się ta seria skojarzyła z Henem?

        Odpowiedz
        • Miałem całą tę serię, ale do dziś zostawiłem sobie tylko Złoto z Porto Bello, jaka to jest świetna powieść piracka :) A skojarzenie z Henem może stąd, że później w tym samym formacie i równie kiepsko były wydawane powieści historyczne, pamiętam Lelum polelum Przyborowskiego bodajże.

          Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.