Złe przedmieście (Jisroel Rabon, „Bałuty”)

Bałuty. Powieść o przedmieściu

„Bałuty” Jisroela Rabona lokują się dokładnie między „Ziemią obiecaną” Reymonta a „Biednymi ludźmi z miasta Łodzi” Sema-Sandberga. Reymont pokazywał narodziny przemysłowej Łodzi, a Sem-Sandberg – zagładę tamtejszych Żydów, którzy przez dziesięciolecia stanowili nieodłączny element tego miasta wielu kultur. Piszący w języku jidysz Rabon, zapomniany dziś zupełnie, skupia się na Bałutach, dzielnicy łódzkiej biedoty, w przeddzień wybuchu pierwszej wojny światowej, utrwalając wygląd i klimat tego miejsca oraz charakterystyczne dla niego typy ludzkie.

Uzdolniony samouk

Jisroel Rabon wychował się na Bałutach w ubogiej rodzinie, choć w zasadzie pozostawiony był sam sobie. Ukończył cheder, ale wiedzę, w tym o literaturze, zdobywał sam. Zadebiutował bardzo wcześnie humorystycznymi wierszykami, potem tłumaczył poezję, pisał wiersze, a jego pierwsza powieść, dobrze przyjęta „Ulica”, ukazała się w 1928 roku. Mimo uznania, utrzymywał się z pisania sensacyjnych powieści w odcinkach do żydowskich gazet, za co wielokrotnie był atakowany jako propagator szmiry. Angażował się jednak także w ambitniejsze przedsięwzięcia jako redaktor pism literackich. „Bałuty” wydane zostały w 1934 roku. Po wybuchu wojny Rabon opuścił Łódź i dotarł do Wilna. Zginął prawdopodobnie w 1941 roku w masowych egzekucjach w podwileńskich Ponarach.

Dzielnica nędzy

„Ulica wygląda jak wiejska droga. Niskie, drewniane, przylegające do siebie domki, stoją ustawione w dwóch rzędach. Między nimi nie ma ani chodników, ani nawet kocich łbów. Czarny, twardy piach, pełen dziur i dołów – rodzaj szosy – przedziela oba rzędy domów”. Na ulicy Fajra trudno nawet o słońce i świeże powietrze, które zatruwają nie tylko wyziewy z rynsztoków i śmietników. „Nad Bałutami przepływały wielkie chmury kopcia, wypluwane w letnie niebo przez wysokie kominy fabryczne. Gruba warstwa dymu wypełniła prawie całe niebo, zasłaniając obłoki i nie przepuszczając ani skrawka błękitu”. Nie ma tu podstawowych udogodnień, nawet wodociągu, a pojawienie się ulicznej latarni budzi wielką sensację. Drewniane domy na ulicy Fajfra zamieszkują ubodzy wyrobnicy, rzemieślnicy, tyrający od świtu do nocy, chude dzieci o ziemistej skórze, przedstawiciele marginesu społecznego, jak Herszl Buczik, zwany królem dzielnicy. Zmęczeni, niedożywieni, trawieni gruźlicą, krzątają się wokół codziennych spraw: zarobienia paru groszy, zdobycia jedzenia, utrzymania się przez jakiś czas na powierzchni. Wyrwać się stąd nie ma jak, chyba że do więzienia albo na cmentarz; studiujący medycynę w dalekim Kijowie syn właściciela drewniaka Eliego to wyjątek, budzący podziw całego sąsiedztwa. Głównym bohaterem książki jest mały Josl, który – podobnie jak autor książki – krąży po okolicy, swobodnie obserwując toczące się życie. Jego ojciec zmarł, matka nie ma czasu dla dzieci. Gdy umiera, wydając na świat trzecie dziecko, noworodka przygarnia Eli, ale to Josl musi zająć się młodszą siostrą; radzą sobie sami, bo nikt nie ma czasu ani środków, żeby ich wspomagać. Chłopiec zaczyna pracować i dołącza do rzeszy dzieci ulicy, których nie czeka nic dobrego: życie przestępcy albo śmierć z głodu, chorób, od pałki policjanta lub noża urażonego konkurenta przy sprzedaży bajgli czy grze w karty.

Powieść wciąż żywa

„Bałuty” Rabona mają niewątpliwie wielką wartość historyczną, gdyż utrwalają, bardzo drobiazgowo, świat, który przeminął, ulice, domy, place, ludzi i zwyczaje, sposób myślenia. To cenne źródło dla wszystkich zainteresowanych historią Łodzi i jej żydowskich mieszkańców. Już choćby z tego powodu dobrze, że książka się ukazała. Ale jest to także powieść wciąż żywa, napisana przez utalentowanego autora obdarzonego ogromnym darem obserwacji. Świetne są naturalistyczne opisy dzielnicy – jak choćby zakończonego masakrą „pikniku” na placu Grabinka czy powodzi, plastyczne i pełne dynamiki. Rabon nie stroni od mocnych scen i efektów, być może korzystając ze swych doświadczeń z powieściami sensacyjnymi, potrafi być drapieżny i okrutny, ale wychodzą mu też doskonale epizody bardzo przejmujące, jak choćby czuwanie Josla i jego siostry przy zwłokach matki czy jej pogrzebu. Jest też znakomitym portrecistą, przedstawia szeroką i barwną galerię typów ludzkich: Josla, reb Eliego i jego żonę, Herszla Buczika i jego kochanki, kataryniarza Notego, który zaprzyjaźnia się z Joslem, Chanę czytelniczkę, ślepego Szlojme, publicznego pisarza, młodocianego rzezimieszka Jankla i wielu innych. Oddaje również nastrój beznadziei panujący w dzielnicy, tego nieustannego krążenia wokół spraw najprzyziemniejszych, ciężkiej harówki, która nie pozwala nakarmić dzieci do syta. Główną wadą „Bałut” jest to, że kończą się w chwili, gdy mamy nadzieję na zawiązanie się zasadniczej akcji, gdy mamy coraz większą chęć poznawać dalsze losy bohaterów. Niestety, powieść pozostała nieukończona i nie wiemy nawet, czy kolejny tom powstał ani czy w ogóle był przez Rabona planowany.

Edycja z rozmachem

Jak na zapomniany, choć ze wszech miar wart przypomnienia drobiazg, powieść Rabona została wydana wręcz imponująco. „Bałuty” zaopatrzono w kilka dodatków, które pozwalają umieścić ten utwór w kontekście literacko-historycznym. Mamy tu obszerną biografię autora (Izabela Olejnik), recenzje „Bałut”, wspomnienie o Rabonie pióra jego przyjaciela Jicchoka Janasowicza oraz znakomitą, okraszoną mnóstwem zdjęć, historię Bałut, największej wsi Europy, „złego przedmieścia” – zaniedbanego pod każdym względem, pozbawionego podstawowych udogodnień cywilizacyjnych, siedliska biedoty i marginesu społecznego (Jacek Walicki). Warto pamiętać, że to tu w latach drugiej wojny światowej Niemcy utworzą łódzkie getto – co przypieczętowało los całej dzielnicy i całej żydowskiej społeczności.

Jisroel Rabon, Bałuty. Powieść o przedmieściu, tłum. Natalia Krynicka i Izabela Olejnik, red. Krystyna Radziszewska, Natalia Krynicka, Izabela Olejnik i Jacek Walicki, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2016.

O „Bałutach” pisała też Agnieszka Kalus

(Odwiedzono 813 razy, 2 razy dziś)

13 komentarzy do “Złe przedmieście (Jisroel Rabon, „Bałuty”)”

  1. Już się podpaliłem, że mam na wyciągnięcie ręki na Legimi, a tu w abonamencie brak. Jak to jest, że na kilkadziesiąt tysięcy książek zawsze nie są dostępne te, które chcę przeczytać :P Dobra wiadomość jest taka, że są „Biedni ludzie …”, po których sięgnę. Pewnie po nowym roku :)

    Odpowiedz
  2. O, ta książka to jest coś. Ostatnio przyglądałam się reportażom z Łodzi, dobrze wiedzieć, że o tym mieście pisze się więcej.

    Odpowiedz
  3. Uwaga, uwaga. Mam teraz zamiar popełnić okropne faux pas. Otóż przyznam szczerze, że mi Bałuty znane są z twórczości niejakiego OSTRego i z tegoż powodu darzę tę dzielnicę dziwną sympatią ;)

    Odpowiedz
  4. O, bardzo dzięki za tę książkową podpowiedź. Rodzina mojej babci mieszkała przed wojną na Bałutach, choć pochodzili ze świętokrzyskiego (przedwojenna emigracja zarobkowa). Łódź znam słabo, a powinnam, i mam ochotę, nadrobić te zaległości, tak więc dzięki raz jeszcze.
    (Jestem tu pierwszy raz, podoba mi się, trafiłam z czytamrecenzuje.) Pozdrawiam!

    Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.