Mały miś z mrocznych zakątków Peru, znaleziony na londyńskim dworcu Paddington, szybko zadomowił się nie tylko u państwa Brown przy Windsor Gardens 32, ale zajął też stałe miejsce w sercach małych (i – nie ukrywajmy – również całkiem dużych) czytelników. Cóż takiego ma w sobie Paddington, że jego perypetie śledzi się z zaciekawieniem i uśmiechem na twarzy? Otóż niedźwiadek ma wielki talent do wpadania w tarapaty – i jeszcze większy do wydobywania się z nich z olbrzymim wdziękiem. Jak mawia pani Bird, gospodyni państwa Brown: „Niedźwiedzie mają to do siebie, że zawsze spadają na cztery łapy, cokolwiek by się działo”.
Tym, którzy woleliby coś poważniejszego od perypetii niedźwiadka w dziwnym kapeluszu (co jest możliwe, chociaż dziwne), polecam recenzję z książki Richarda Pipesa „Zamachowcy i zdrajcy. Z dziejów terroru w carskiej Rosji”. Opowiada ona o wydarzeniach, które legły o podstaw terroryzmu politycznego. A zaczęło się od niepozornej dziewczyny, która w 1878 roku strzeliła, w dodatku niecelnie, do gubernatora Petersburga generała Trepowa. Wiera Zasulicz, gdyż tak się nazywała zamachowczyni, stała się inspiracją dla kolejnych konspiratorów, przekonanych, że tylko usuwając przedstawicieli znienawidzonego carskiego reżimu można doprowadzić do zmian w Rosji. Książka dla zainteresowanych historią i miłośników biografii – na dodatek znakomicie się czyta.
9 komentarzy do wpisu „Paddington i anarchiści (Michael Bond, „Paddington wyrusza do miasta”; Richard Pipes, „Zamachowcy i zdrajcy”)”
Tytuł notki kapitalny. :D W pierwszej chwili pomyślałam, że pojawiła się kolejna, nieznana część przygód niedźwiadka. :) Znakomicie się czyta również Twoją recenzję, podobnie jak tekst o Paddingtonie. Gratuluję Ci kolejnych świetnych publikacji! A propos widziałam niedawno książkę Pipesa o rosyjskich malarzach, to też może być niezła rzecz.
Misia Paddingtona znałam tylko z okładki (i z ładnych pluszaków i innych gadżetów), ale właśnie na te święta postanowiłam kupić znajomemu dziecku książeczkę z jego przygodami. I oczywiście sama najpierw przeczytałam – wszak trzeba wiedzieć, czy można dziecku taki prezent wręczyć ;-)
Może kiedyś się natknę w bibliotecznych zasobach, ale chwilowo wizyty w tych zacnych placówkach zawieszone. :) W Biblionetce dotychczas ani jedna osoba nie oceniła “Pieriedwiżników”. :( Ciekawostka: z noty wynika, że jeden z rosyjskich malarzy nazywał się Gay. :) Natomiast w “Dzienniku” Suworina znalazłam zapis jego nazwiska w formie “Ge”. może specjalnie uwspółcześniono, żeby przyciągnąć żądnych sensacji czytelników. :)
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Tytuł notki kapitalny. :D W pierwszej chwili pomyślałam, że pojawiła się kolejna, nieznana część przygód niedźwiadka. :)
Znakomicie się czyta również Twoją recenzję, podobnie jak tekst o Paddingtonie. Gratuluję Ci kolejnych świetnych publikacji!
A propos widziałam niedawno książkę Pipesa o rosyjskich malarzach, to też może być niezła rzecz.
Pipes napisał masę świetnych książek, to mu trzeba przyznać, ponoć ta o malarzach najsłabsza:)
Dziękuję za miłe słowa:D
To sobie ją chyba daruję. Szkoda, bo już miałam poważne wobec niej zamiary.
Moim zdaniem się nie przejmuj, powtarzam cudze opinie:) Wcześniejsze książki Pipesa znam nader słabo, a pieriedwiżników wcale:P
Misia Paddingtona znałam tylko z okładki (i z ładnych pluszaków i innych gadżetów), ale właśnie na te święta postanowiłam kupić znajomemu dziecku książeczkę z jego przygodami. I oczywiście sama najpierw przeczytałam – wszak trzeba wiedzieć, czy można dziecku taki prezent wręczyć ;-)
kocham tego misia
Karolina: grozi Ci to, że pobiegniesz do księgarni po drugi komplet – dla siebie:)
Katarzyna: bo to jest Miś nad Misie:D
Może kiedyś się natknę w bibliotecznych zasobach, ale chwilowo wizyty w tych zacnych placówkach zawieszone. :)
W Biblionetce dotychczas ani jedna osoba nie oceniła “Pieriedwiżników”. :( Ciekawostka: z noty wynika, że jeden z rosyjskich malarzy nazywał się Gay. :) Natomiast w “Dzienniku” Suworina znalazłam zapis jego nazwiska w formie “Ge”. może specjalnie uwspółcześniono, żeby przyciągnąć żądnych sensacji czytelników. :)
Suworin po rosyjsku zapisywał tak, jak wymawiał, a tłumacz pewnie nie sprawdził, co się pod tym kryje. Niedbalstwo i tyle:)