Mały miś z mrocznych zakątków Peru, znaleziony na londyńskim dworcu Paddington, szybko zadomowił się nie tylko u państwa Brown przy Windsor Gardens 32, ale zajął też stałe miejsce w sercach małych (i – nie ukrywajmy – również całkiem dużych) czytelników. Cóż takiego ma w sobie Paddington, że jego perypetie śledzi się z zaciekawieniem i uśmiechem na twarzy? Otóż niedźwiadek ma wielki talent do wpadania w tarapaty – i jeszcze większy do wydobywania się z nich z olbrzymim wdziękiem. Jak mawia pani Bird, gospodyni państwa Brown: „Niedźwiedzie mają to do siebie, że zawsze spadają na cztery łapy, cokolwiek by się działo”.
Tak zaczyna się moja recenzja aż trzech kolejnych tomików z przygodami Paddingtona, którą można znaleźć w najnowszym, czternastym, numerze „Literadaru”– jeszcze nie jest za późno, żeby dorzucić książeczkę o moim ulubionym misiu do gwiazdkowych prezentów, nie tylko dla najmłodszych.
Tym, którzy woleliby coś poważniejszego od perypetii niedźwiadka w dziwnym kapeluszu (co jest możliwe, chociaż dziwne), polecam recenzję z książki Richarda Pipesa „Zamachowcy i zdrajcy. Z dziejów terroru w carskiej Rosji”. Opowiada ona o wydarzeniach, które legły o podstaw terroryzmu politycznego. A zaczęło się od niepozornej dziewczyny, która w 1878 roku strzeliła, w dodatku niecelnie, do gubernatora Petersburga generała Trepowa. Wiera Zasulicz, gdyż tak się nazywała zamachowczyni, stała się inspiracją dla kolejnych konspiratorów, przekonanych, że tylko usuwając przedstawicieli znienawidzonego carskiego reżimu można doprowadzić do zmian w Rosji. Książka dla zainteresowanych historią i miłośników biografii – na dodatek znakomicie się czyta.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 187 razy, 2 razy dziś)
Tytuł notki kapitalny. :D W pierwszej chwili pomyślałam, że pojawiła się kolejna, nieznana część przygód niedźwiadka. :)
Znakomicie się czyta również Twoją recenzję, podobnie jak tekst o Paddingtonie. Gratuluję Ci kolejnych świetnych publikacji!
A propos widziałam niedawno książkę Pipesa o rosyjskich malarzach, to też może być niezła rzecz.
Pipes napisał masę świetnych książek, to mu trzeba przyznać, ponoć ta o malarzach najsłabsza:)
Dziękuję za miłe słowa:D
To sobie ją chyba daruję. Szkoda, bo już miałam poważne wobec niej zamiary.
Moim zdaniem się nie przejmuj, powtarzam cudze opinie:) Wcześniejsze książki Pipesa znam nader słabo, a pieriedwiżników wcale:P
Misia Paddingtona znałam tylko z okładki (i z ładnych pluszaków i innych gadżetów), ale właśnie na te święta postanowiłam kupić znajomemu dziecku książeczkę z jego przygodami. I oczywiście sama najpierw przeczytałam – wszak trzeba wiedzieć, czy można dziecku taki prezent wręczyć ;-)
kocham tego misia
Karolina: grozi Ci to, że pobiegniesz do księgarni po drugi komplet – dla siebie:)
Katarzyna: bo to jest Miś nad Misie:D
Może kiedyś się natknę w bibliotecznych zasobach, ale chwilowo wizyty w tych zacnych placówkach zawieszone. :)
W Biblionetce dotychczas ani jedna osoba nie oceniła „Pieriedwiżników”. :( Ciekawostka: z noty wynika, że jeden z rosyjskich malarzy nazywał się Gay. :) Natomiast w „Dzienniku” Suworina znalazłam zapis jego nazwiska w formie „Ge”. może specjalnie uwspółcześniono, żeby przyciągnąć żądnych sensacji czytelników. :)
Suworin po rosyjsku zapisywał tak, jak wymawiał, a tłumacz pewnie nie sprawdził, co się pod tym kryje. Niedbalstwo i tyle:)