Kilka lat temu z gronem współpracowników wywieziono mnie na kursokonferencję czy inną naradę produkcyjną do Łochowa. Przerwy w obradach spędzaliśmy w pałacowym parku, którego sporą część zajmuje staw. Na stawie zaś jest wyspa z czymś, co z daleka przypomina megalityczny krąg, a z bliska okazuje się być zespołem drewnianych figur. Powstały one w 2014 roku podczas jednego z odbywających się tu plenerów. W tamtym roku rzeźbiarze mieli za zadanie stworzyć podobizny pisarzy i poetów związanych z Podlasiem. Umieszczone później na Wyspie Pisarzy i Poetów rzeźby stanowią atrakcję nie tylko dla moli książkowych.
Stoją sobie dokoła…
Stojąc na początku mostka prowadzącego na wyspę, pewny byłem, że rozpoznałem pierwszą postać. Mickiewicz jak żywy! Krótkowzroczny i nieco oślepiony przez słońce, popełniłem okropne faux pas, bo Mickiewicz okazał się… Marią Dąbrowską. Mam nadzieję, że autor rzeźby, Mieczysław Wojtkowski, by mi wybaczył, bo chyba ma poczucie humoru: sam przyznał, że podczas pracy inspirowały go słowa Antoniego Słonimskiego, który żartem nazwał pisarkę skrzyżowaniem jamnika z Piastem Kołodziejem. Dąbrowska dodatkowo została przez rzeźbiarza zintegrowana ze swym dziełem. Za autorką „Nocy i dni” stoi Henryk Sienkiewicz (autor Michał Grzemysławski), dumnie prezentujący którąś z licznych powieści w bardziej tradycyjnym wydaniu. Przyznam, że rozczuliło mnie obuwie noblisty ze starannie wykonanymi sznurowadłami.
Akcesoria poetów
Dalej wkraczamy w zakątek poetycki: obok siebie stoją tu Krzysztof Kamil Baczyński (autor Marek Czekalski) i Maria Konopnicka (autor Józef Bacławski). On z obowiązkowym tomem wierszy w jednej i karabinem w drugiej ręce (oraz znakiem Polski Walczącej u stóp), ona również z książką, z dekoltem sukni suto marszczonym i z parasolką. Rzeźbiarz chyba nie przewidział, że ten niewinny przedmiot po latach będzie najlepszym symbolem wyemancypowania poetki.
Starsi panowie trzej
Kolejne trzy postacie to Józef Ignacy Kraszewski (autor Stanisław Bacławski), składający widzowi w darze jedną ze swych powieści, w obszernym płaszczu (ten guzik przy mankiecie!) i z pełną powagą na brodatym obliczu, Cyprian Kamil Norwid (autor Benedykt Janaszek) z umęczoną twarzą i obowiązkową książką pod pachą oraz zadumany Teofil Lenartowicz (autor Eligiusz Szewczyk) z sumiastym wąsem, usadzony w pniu wypróchniałej wierzby i z dmącym w fujarkę pastuszkiem u kolan.
Korczak i dzieci
Bardzo żałuję, że odwiedziłem wyspę o takiej porze, kiedy światło padało zza pleców rzeźby przedstawiającej Janusza Korczaka (autor Krzysztof Grodzicki), bo nie udało mi się utrwalić wszystkich detali, szczególnie bogatych roślinnych zdobień. Uwierzcie mi na słowo, że postać Starego Doktora, który nachyla się, by podnieść dziewczynkę, jednocześnie jakby osłaniając dwóch chłopców, robi duże wrażenie.
Grafomanka, sumienie narodu i biskup
Ostatnia trójka to doprawdy dziwne zestawienie. Mamy tu Helenę Mniszkównę (autor Edmund Szpanowski) ze starannie ułożonymi włosami i w eleganckim żakieciku, z obowiązkowym egzemplarzem „Trendowatej”, jak głosi napis. Autorka jest pochylona, zapewne pod ciężarem sukcesu, jaki odniosło jej dzieło (a propos, gorąco polecam wpis Pyzy Pruskiej o sztandarowym polskim romansie). Obok stoi Stefan Żeromski (autor Stanisław Banach) z zaciętą twarzą i zaciśniętymi pięściami jak bochny. Być może rozmyśla o lepszej przyszłości, stawiając w wyobraźni swoje szklane domy. Krąg zamyka uśmiechnięty duchowny w peruce z lokami. Krasicki? Nie. To Adam Naruszewicz (autor Robert Sadło), stojący chyba na kazalnicy z wielkim krzyżem. Z księgą, a jakże!
Zdjęcia na wyspie robiłem w niekorzystnym oświetleniu, na dodatek komórką, więc nie są najlepsze i dlatego nie spieszyłem się z ich pokazywaniem. Dziękuję Pyzie Pruskiej, że mnie zmotywowała do napisania tego wpisu. Może przy okazji wakacyjnych wędrówek wpadniecie do literatów z wizytą. Na koniec jeszcze równy szereg twórców oglądanych od strony karabinu…
Pooglądałem i albo to efekt pierwszego spojrzenia, albo … No, Dąbrowska najlepsza. A z tym oświetleniem się nie przejmuj. Jak biegałem w Parku Staszica i chciałem wrzucić selfie z którymś ze zdobiących go popiersi, to słońce zawsze waliło zza dzieła :P
Dąbrowska, tak. Korczak też niezgorszy, chociaż mało podobny do siebie :) A zdjęcia robiłem, bo Ci pozazdrościłem tych selfiaków z popiersiami :P
Baczyński, nie wiem czy to wina ujęcia, wygląda jak kmieć i bardziej niż ten karabin z krzywą lufą pasowałaby mu kosa na sztorc :P Chyba jednak wolę „moje” popiersia. Tym bardziej, że w szpalerze znaleźli się twórcy szeroko pojętej kultury, nie tylko literaci :) No i forma nie pozwala na wsadzenie im w ręce najbardziej oczywistych z akcesoriów, jak parasolka Konopnickiej :P Ale jam człek prosty, więc może się nie znam :P
Krzywa lufa jest absolutnie urocza, taka pacyfistyczna :D Najbardziej podobny do siebie jest Kraszewski, reszta – no cóż, trudno oddać rysy w lipowym pniu :D
Bazyl, mam podobne wrażenia w kwestii Baczyńskiego.;( Kmieć to celne porównanie, niestety.
Najbardziej podoba mi się Dąbrowska – bez szpecących dodatków.
Żeromskiego (i Baczyńskiego) nie rozpoznałabym. I nie wiem,czy śmiać się, czy płakać nad „Trendowatą” – boszsz.;(
Żołnierz, choćby i poeta, musi posiadać krzepę. Żeromskiego też sprawdzałem na tabliczce. A Trendowata to może taka stylizacja na dawną ortografię :)
Ja tam krzepy KK nie odmawiam, ale ze zdjęć patrzy na mnie poważny, ale bądź co bądź dwudziestolatek, może trochę postarzony tą modną wówczas fryzurą w falki, ale jednak wiotki chłopczyna. Dziecko miasta z głową nabitą romantyzmem, a nie czterdziestoletni atleta oderwany od pługa :P Dobra, nie oceniam dalej, bo jakby mnie kto dał do ręki piłę, dłuto i klocek lipowy, to bym sobie pewnie najsampierw odciął nogę, a potem wybił oko :D
Nie odmawiając słuszności Twemu opisowi, cieszę się, że uznajesz trudności w zmaganiu się z materią i narzędziami twórczymi :D
Uznaję, bo poniekąd miałem okazję popatrzeć na rzecz od podszewki. Wujek mojej Małżonki jest albowiem artystą rzeźbiarzem. Dłuto to akurat pikuś w porównaniu z dwiema wielkimi piłami spalinowymi, którymi włada się w początkowej fazie obróbki kloca :P
O widzisz, a Ty byś chciał przy tej technologii subtelnych rysów i wiotkich figur :D
Ale te piły to tylko do zgrubnego konturowania :)
Ale wyobraź, co się dzieje z konturem, jak się taka piła omsknie :D
Ech, jaki tam z Baczyńskiego żołnierz. Ale na pewno łatwiej oddać wojaka niż poetę.;)
Wygląda jak rasowy partyzant. A że w rzeczywistości było inaczej – cóż, takie prawo sztuki do przekształcania rzeczywistości :)
Ha, Mickiewicz jak żywy ;-) (założyłam Feedly i wreszcie będę na bieżąco z postami! :-D). Ale tak serio, to chyba ta Dąbrowska w Książkę Obleczona jest ciekawsza niż taki tradycyjny Sienkiewicz, chociaż wiadomo, zależy. Norwid z kolei taki gniewno-licytujący! I zgadzam się z przedmówcami, Baczyński trudny do rozpoznania, i do tego ten karabin.
Skojarzenia to przekleństwo, szczególnie jeśli krótkowidz patrzy pod słońce :) Norwid to trochę takie Chrystusowe ma te gesty albo jak z Autoportretu Durera :P
Z niekłamanym zainteresowaniem przeczytałem ten artykuł oraz Państwa komentarze. Ciekawe to doświadczenie dowiedzieć się czegoś o swojej pracy, zwłaszcza, że minęło już parę lat i samemu patrzy się na to z dystansem. Serdecznie pozdrawiam. Autor Dąbrowskiej w Książkę Obleczonej ;-)
Dziękuję za wizytę, przyznam, że Pańską rzeźbę pamiętam najlepiej mimo upływu lat :)