„Żeby wszystko było inaczej” (Stanisława Platówna, „Mały wzywa Kapitana”)

Mały wzywa Kapitana

Trzymany pod kloszem chłopiec tęskni za samodzielnością i za ciągle nieobecnymi rodzicami. Babcia odprowadza ośmiolatka do szkoły i to, o zgrozo, za rączkę, a po lekcjach nie wypuszcza poza ogród. Nic dziwnego, że Marek gotów jest na wiele, by zakosztować swobody. Kiedy poznaje czternastoletniego Jurka, cieszy się, że wreszcie ma przyjaciela, na dodatek z wyjątkową tajemnicą. Postanawia więc porzucić nudny dom i ruszyć ku przygodzie.

Willa to nie wszystko

Willa z ogrodem i zwożone przez mamę z zagranicy ubranka i zabawki są fajne, ale Marek tęskni za życiem, które rozgrywa się za furtką jego domu i którego rodzice i babcia nie pozwalają mu zakosztować: bo jest za mały, za słaby, za chorowity, za mało samodzielny. Ośmiolatek ucieka więc w świat wyobraźni, pociągają go rzeczy niezwykłe, ale jednocześnie chciałby mieć życie takie jak inne dzieci: móc bez opieki chodzić do szkoły, bawić się z kolegami, jeśli ich w końcu znajdzie, a wreszcie mieć rodziców w domu – matka, znana skrzypaczka, i ojciec naukowiec często i na długo wyjeżdżają, powierzając syna babci, która też nie czuje się najlepiej w eleganckiej klatce. Kobieta całe życie mieszkała na wsi i trudno jej przywyknąć do miasta, tym bardziej że syn najchętniej zapomniałby o swoich korzeniach; jego matka musi więc porzucić chustkę na rzecz kapelusza i nie ma prawa posiać sobie w wymuskanym ogrodzie choćby zagonka marchewki. Zmiana w życiu Marka pojawia się pod postacią nastolatka wykradającego jedzenie z kuchni. Chłopiec jest zachwycony, że niespodziewanie ma z kim pogadać, a może nawet się zaprzyjaźnić. Chłonie niestworzone historie opowiadane przez Jurka, który woli, by go nazywać Kapitanem, jako rzekomo doświadczonego marynarza. Marek wierzy mu bez zastrzeżeń, co więcej – wyobraża sobie, że razem z Kapitanem wreszcie ziści się marzenie o swobodzie i przygodach.

Życiowo i przygodowo

Platówna stworzyła wiarygodny i przejmujący portret samotnego chłopca, któremu co prawda nic nie brakuje materialnie, ale który pragnie odrobiny uwagi nieustannie nieobecnych rodziców i kontaktu z prawdziwym życiem, tym, co za płotem rodzinnej willi. Marek jest inteligentny, ma bogatą wyobraźnię, ale jednocześnie jest jeszcze mocno naiwny i poważnie traktuje sensacyjne historyjki wymyślane przez nowego kolegę, który najwyraźniej chce malcowi zaimponować, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, jakie to przyniesie. Ośmiolatek wyolbrzymia to, co słyszy, uważa Jurka za prawdziwego przyjaciela, z którym wspólnie będzie mógł wyruszyć po piracki skarb i wreszcie zakosztować odmiany życia. Rzeczywistość będzie jednak odmienna od wyobrażeń. Jurek, uciekinier z domu, lubi widzieć podziw w oczach Marka, brnie więc w kolejne barwne opowieści, ale też w końcu szczerze się do chłopca przywiązuje i stara się go chronić podczas wędrówki. O nastolatku nie dowiadujemy się wiele; nie jest cwaniakiem dla własnych korzyści podpuszczającym młodszego chłopca, wydaje się raczej nieco zagubiony, spragniony odrobiny uznania i sympatii, które znajduje u Marka, ostatecznie okazuje się też dość odpowiedzialny, by zakończyć eskapadę (chociaż to też skutek perswazji nowo poznanej koleżanki, Irki, która reprezentuje tu głos rozsądku). Po ucieczce Marka w domu dochodzi do poważnych rozmów: babcia wygarnia synowi, że wstydzi się wiejskiego pochodzenia, że razem z żoną zaniedbuje chłopca dla kariery – czy jednak wyrzuty babki i niepokój o zaginione dziecko wystarczą, żeby w rodzicach zaszła trwała zmiana? Czy marzenie Marka o tym, „żeby wszystko było inaczej” się ziści, czy też chłopiec po powrocie do domu po raz kolejny będzie musiał sam siebie przekonywać, że dorośli mają swoje priorytety, które są ważniejsze niż ich syn? Poza tym jednak, że jest mocno „życiowy”, interesujący psychologicznie i pokazuje proces awansu społecznego i odrywania się od swoich korzeni, typowy dla lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (i często wykorzystywany w literaturze i filmie z tamtych czasów), „Mały wzywa Kapitana” jest też utrzymaną w dobrym tempie opowieścią przygodową: jej drugą część wypełniają perypetie Marka i Jurka podczas wędrówki przez Polskę. Trzeba przyznać, że autorka nie otacza jej romantyczną aurą, Marek, mimo starań Kapitana, dostaje w kość i szybko przekonuje się, że przygoda w życiu wygląda inaczej niż w książkach czy filmach, ale mimo to warto było ją przeżyć i zyskać nadzieję, że kiedyś, gdzieś spełnią się marzenia.

Stanisława Platówna, Mały wzywa Kapitana, ilustr. Ewa Salamon, Wydawnictwo Poznańskie 1975.

(Odwiedzono 528 razy, 11 razy dziś)

15 komentarzy do “„Żeby wszystko było inaczej” (Stanisława Platówna, „Mały wzywa Kapitana”)”

  1. Platówna w ogóle dobrze pisała. Po latach wpadł mi w ręce jej „Skok przez skórę” i byłam zaskoczona, że nadal to się dobrze czyta. Chętnie wróciłabym też do „Telefonu zaufania” – to była historia chłopca, który odkrył to, że został adoptowany.

    Odpowiedz
  2. Przeczytawszy tytuł byłam pewna, że nie czytałam, ale po przeczytaniu opisu jakby coś mi się przypominało. Brzmi ciekawie. A czy dodatkowo ma jakieś smaczki z tamtego okresu, czy skupia się bardziej na psychologii postaci.

    Odpowiedz
  3. A gdzie można nabyć? wypożyczyć? tę i inne starsze pozycje? Boli mnie to że biblioteki pozbyły się wydań sprzed 10, 15 lat, a rzesza wydawnictw także nic nie wznawia, za to wydają mnóstwo jednakowych pozycji YA. W antykwariatach i na allegro trzeba mieć farta by trafić. Fajnie by było gdyby zaĺożyć wypożyczalnię starych książek :).

    Odpowiedz
    • Nie wiem, czy wypożyczalnia by wypaliła :) Ale spokojnie można takie książki znaleźć w sąsiedzkich wymienialniach, na półkach z bibliotecznymi gratisami, a internetowe antykwariaty pękają w szwach, ceny od dwóch złotych, asortyment bogaty.

      Odpowiedz
      • Wiejskie biblioteki, biblioteki wojewódzkie czy, jak ZwL wspomniał portale aukcyjne. Da się spokojnie, to nie białe kruki. Trzeba trochę pokombinować, żeby przesyłka nie wyszła drożej niż książka, ale da się :)
        Mam dysonans. Z jednej strony gotów byłem się zarzekać, że Platówny nie znam, z drugiej, opis budzi jakieś szumy w głowie, że coś o podobnej treści jednak przed oczami miałem :) Odświeżając nie tak w końcu dawno czytaną Kańtoch dochodzę jednak do wniosku, że mam w głowie dziury jak w serze szwajcarskim. Nic lub w przypadku czytanego później Lata, prawie nic. Cieszę się lekturą ponownie (bo rozwiązanie zagadki podświadomość jednak chyba podrzuca) :)

        Odpowiedz
        • Przesyłka zawsze wychodzi drożej niż taka książka, tu trzeba hurtowo zamawiać, ale to przy bardziej zaawansowanym maniactwie się opłaca :P Co do Platówny, to tytuł mi mówił, że musiałem to czytać, ale treść wydała się zupełnie nieznana :)

          Odpowiedz
          • Maniactwie i szkockiej domieszce krwi, nie zapominaj! :P Ja ogólnie rzecz ujmując widzę, że byłem zafiksowany na pewnym żelaznym kanonie autorów i rzadko poza niego wychodziłem, dlatego ze zdziwieniem odkrywam teraz ileż to ciekawych nazwisk i tytułów pominąłem w okresie, kiedy wydawało mi się, że książki pożerałem tonami. Co się jednak odwlecze … Wolę starą PRLowską młodzieżówkę niż nowomodne eksperymenty formą :D

            Odpowiedz
              • Wydawać by się mogło, że im człowiek młodszy tym silniej powinna się u niego zaznaczać żyłka odkrywcy, a tu się okazuje, że pacholęciem będąc najwyraźniej hołdowałem powiedzeniu o lubianych piosenkach. Tylko w odniesieniu do książek :) Niziurski, Nienacki, Broszkiewicz, Bahdaj, Ożogowska … A tu się okazuje, że istniał cały wachlarz twórców, których nazwiska kompletnie nic mi nie mówią, a myślę, że ich twórczość mogłaby mi się wówczas podobać. Ot, choćby odkryty dzięki Tobie Domagalik, którego Bandę Rudego planuję jesienią przeczytać :)

                Odpowiedz
                • To jakiś przesąd z tym odkrywaniem. Ja stałem przed regałami w bibliotece i wolałem wziąć coś do piątej powtórki niż zaryzykować coś nowego :P Choć podejrzewam, że niektórych autorów teraz mam więcej niż moja biblioteka w latach 80. :P

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.