Rówieśnicy uważają że Agnieszka żyje pod kloszem, trzymana przez rodziców z daleka od przyziemnych spraw, „hodowana jak roślina”. Nadchodzi jednak moment, kiedy dziewczyna musi się skonfrontować nie tylko że światem, lecz także z wartościami wpajanymi jej przez rodziców. Jaki będzie wynik tego starcia?
Wyjście spod klosza
Kolejny nieduży tomik z serii „Portrety” przynosi udaną opowieść o codziennym życiu Agnieszki, lubianej w szkole, mającej kilkoro przyjaciół, ciepły dom z rodzicami zapewniającymi poczucie bezpieczeństwa. Sytuację zmienia pojawienie się Krzysztofa, trochę outsidera, „innego niż chłopcy, których znała” dziewczyna. To on pierwszy zwraca jej uwagę na zamknięcie w bańce, na to, że „życie niesie” ją samo, a Agnieszka się temu biernie poddaje. Przyjaźń z Krzysztofem przekształca się w zauroczenie, życie zaś doprowadza bohaterkę do punktu, w którym musi wziąć odpowiedzialność za swoje postępowanie. Pewnego dnia po wuefie okazuje się, że z szatni zginął jeden z dwóch takich samych zegarków – Agnieszka i Maryla kłócą się, do której z nich należy ten pozostały. Ponieważ Maryla jest nielubiana, koleżanki w sporze biorą stronę Agnieszki, niesłusznie, jak się wkrótce okazuje. Konieczność przyznania się do błędu i przeproszenia Maryli przytłacza Agnieszkę, nie pomagają naciski ojca, który zresztą ze względu na swe postępowanie w innych kwestiach traci wiele w oczach córki. Dziewczyna musi sama podjąć trudne decyzje.
Maksimum treści w minimalnej objętości
Krystyna Siesicka sprawnie przeplotła kilka wątków: przyjaźni i fascynacji przechodzących w pierwszą miłość, szkolnej awantury o zegarek i spraw domowo-rodzinnych, by ukazać proces otwierania się swojej bohaterki na świat i ludzi, wychodzenia spod klosza, pod którym trzymali ją stateczni i rzeczowi rodzice. Krzysztof pokazuje Agnieszce, że życie jest piękne i pasjonujące, trzeba tylko włączyć ciekawość, chłonąć to, co dookoła; nastawienie jedynie na wygodę jest klęską człowieka. Poznanie domów innych niż jej własny uświadamia dziewczynie, że jest uprzywilejowana, nie ma trosk materialnych, nikt z jej bliskich nie choruje, ale równocześnie że dla jej ojca pozory i rzeczy są ważniejsze od prawdy i bezinteresowności, a jego kazania o odwadze cywilnej – gdy przekonuje córkę do zwrócenia zegarka prawowitej właścicielce – są jedynie na pokaz, gdyż on sam takiej odwagi nie ma, chociaż do czasu. Kolejny raz, po „Mały wzywa Kapitana”, pojawia się wątek wstydu z powodu chłopskiego pochodzenia. Ojciec Agnieszki wychowywał się na wsi i zawdzięcza wykształcenie swojej ciotce, którą, jak się wydaje, szczerze kocha. Kiedy jednak Wikta przyjeżdża w odwiedziny, wstydzi się posadzić ją przy jednym stole ze swoimi „miastowymi” gośćmi. Jego córka buntuje się przeciwko takiej hipokryzji, a to pomaga jej się przełamać i załatwić własne sprawy. Niewielkie rozmiary tekstu nie sprawiły, że autorka szła na skróty; przeciwnie, dobrze dobrała proporcje poszczególnych wątków, zadbała o interesujące nakreślenie postaci Agnieszki i Krzysztofa, nie zaniedbała bohaterów drugoplanowych, którzy mimo zrozumiałej szkicowości nie wydają się papierowi, a poważny ton powieści przełamała scenkami szkolnymi z udziałem sympatycznego wesołka Gutka. Zrozumiałe też, że nie rozwodziła się Siesicka nad moimi ulubionymi małymi realiami, ale i tak to i owo na temat czasów późnego Gomułki lub bardzo wczesnego Gierka udaje się wydłubać: w szkole nosi się fartuchy, włosy przewiązuje wstążką albo aksamitką, po lekcjach przyjmuje koleżanki herbatą i chlebem ze smalcem, słucha Gershwina i Czajkowskiego, kupuje gobeliny w Desie, zegarek kosztuje dziewięćset złotych, a w Młodzieżowym Domu Kultury można sobie skonstruować gokarta.
Moja ulubiona w tej serii, nie tylko z powodu tego, że jestem imienniczką bohaterki. Wydaje mi się, że była też ekranizacja, ale może po prostu tak wyraźnie zwizualizowałam sobie realia książki ;-)
Bardzo dobrze pamiętałam wątek gobelinu, o zegarku jakoś zapomniałam, mimo że to przecież było kluczowe.
Ha! Znałem historię z zegarkiem, a byłem pewny, że nie czytałem „Agnieszki”. No więc faktycznie był film i ja go musiałem widzieć :) https://pl.wikipedia.org/wiki/Agnieszka_(film_1972)
Zaczytywałam się w tym! Albowiem nie dość, żem Agnieszka, to wzdychałam naonczas do pewnego Krzysztofa…
A ciocia Wikta była miłośniczką aloesu, remedium na wszystko.
Aloes z mlekiem! Swoją drogą, to pamiętam z dzieciństwa okłady z aloesu na wszelkie problemy skórne, a zdaje się, że dziś aloes to powszechnie uznany środek na wszystko. Miała ciocia Wikta nosa :)
U mnie niestety bez wspomnień, bo serii wcześniej nie znałem za to narobiłeś mi o piątej rano ochoty na pajdę że smalczykiem :)
Ten motyw wstydu z powodu pochodzenia i odcinanie się od „wiejskich” znajomych i krewnych zachęca mnie do lektury :)
Piąta rano to idealna pora na chlebek że smalcem, chociaż kto teraz ma domowy smalec pod ręką :( A ten wstyd za pochodzenie to częsty motyw, jak się porządnie rozejrzeć, chociaż wszyscy woleliby pochodzić z herbowej szlachty.
Uwielbiam tą serię, choć pamiętam, że przy pierwszym czytaniu ciężkość niektórych historii przekraczała moje nastoletnie rozumienie świata. Nie powinnam chyba była czytać tej serii tak wcześnie.. :-)
Ja mam wrażenie, że mnie ta seria ominęła w czasie stosownym, pojęcia nie mam czemu.