Porzucony (Krystyna Boglar, „Brent”)

Brent

Kilkanaście lat temu karierę robiło słowo „eurosierota” – określenie dziecka, którego rodzice lub rodzic wyjechali pracować w krajach UE. Dzieci zostawały z matką, babcią, ciotkami, starszym rodzeństwem, a nastolatki niekiedy wręcz same. Masowość tego zjawiska i wywoływane przez nie problemy przyciągnęły uwagę psychologów, pedagogów, socjologów i polityków. Zjawisko to nie było jednak wcale nowością, o czym świadczy „Brent”, powieść Krystyny Boglar z połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia.

Niespodziewana decyzja

Rodzice Pawła Brenta wyjechali na wymarzoną wycieczkę do Hiszpanii, chłopcem przez ten czas miała się zająć babcia. W terminie powrotu zamiast rodziców dociera wiadomość, że postanowili zostać na Zachodzie. Coraz bardziej stęskniony Paweł wymyka się z domu, żeby jeździć na lotnisko w dni przylotu samolotu z Madrytu, co prowadzi do najrozmaitszych kłopotów, począwszy od zapalenia płuc do pobytu w milicyjnej izbie dziecka. Brent szybko przekonuje się, ile niebezpieczeństw czyha na nastolatka pozbawionego opieki, ale równocześnie dowiaduje się, że pomoc może nadejść z niespodziewanej strony. Od niego samego jednak zależy, jak pokieruje swoim losem.

Świat w gruzach

Krystyna Boglar pokazuje nam dwójkę ludzi, którym zawalił się dotychczasowy bezpieczny świat: skupia się co prawda na Pawle, ale kreśli też przejmujący portret jego babci. (Pisarka doskonale potrafiła analizować relacje między ludźmi młodymi a starszymi, czego dowodził zbiór „Kolor trawy o świcie”). Trzynastolatek jest chory z żalu i tęsknoty, nie potrafi zrozumieć decyzji rodziców, czuje się porzucony, a jednocześnie nie traci nadziei, że w końcu wrócą – stąd jego regularne, obsesyjne wręcz, wyprawy na lotnisko, gdzie wypatruje w tłumie znajomych postaci. Traci poczucie bezpieczeństwa, nie potrafi dogadać się z babką, najpierw rozżaloną, kłopoczącą się o utrzymanie domu ze skromnej emerytury, potem rozgniewaną na zięcia, którego uważa za autora pomysłu z wyjazdem i którego próbuje na różne sposoby wymazać ze swojego (i Pawła) życia. To źródło zadrażnień w stosunkach z wnukiem, którego chyba nie do końca rozumie; staroświeckie pomysły wychowawcze nie pomagają w osiągnięciu porozumienia.

Zagrożenia i nadzieje

Szczęśliwie dla siebie chłopiec w trakcie swoich perypetii poznaje ludzi gotowych mu pomóc: milicyjną psycholożkę, pilota, emeryta działkowca… Oni starają się go zrozumieć, w różny sposób wesprzeć, zebrać informacje o rodzicach (wyraźna ulga, gdy okazuje się, że nie poprosili w Hiszpanii o azyl polityczny…), wskazać lepsze sposoby rozwiązania problemów niż drobne kradzieże czy ucieczki. Są też ciemniejsze strony: otarcie się o margines społeczny, chuliganów, narkomanów, rozmaite subkultury – świat nieznany dotąd nastolatkowi z dobrego domu (przy okazji autorka prowadzi małą antynarkotykową krucjatę). Z małych realiów: poznajemy funkcjonowanie lotniska (wtedy egzotyka, dziś niekoniecznie), ogródki działkowe (wtedy coś normalnego, dziś prawie egzotyka) i milicyjną izbę dziecka (i jej bywalców, tu mamy prezentację subkultur, trochę na siłę). W sumie udało się Krystynie Boglar wiarygodnie pokazać sytuację eurosieroty w czasach, gdy było to jeszcze zjawisko marginesowe i nie badane tak wszechstronnie, jak później. Powstrzymała się jednak od nakreślenia najczarniejszego scenariusza wypadków. Zaledwie trzy lata po ukazaniu się „Brenta” zrobiła to Ewa Ostrowska w „Zabić ptaka”, gdzie przedstawiła bohatera podobnego do Pawła, jednak z dużo tragiczniejszą historią, która odcisnęła swe destrukcyjne piętno nie tylko na życiu nastolatka, lecz także jego rodziny. Boglar postanowiła pójść inną drogą i dać Brentowi i swoim czytelnikom nadzieję na lepszy los i powrót do normalności.

Krystyna Boglar, Brent, Nasza Księgarnia 1987.

(Odwiedzono 468 razy, 11 razy dziś)

10 komentarzy do “Porzucony (Krystyna Boglar, „Brent”)”

  1. Od Twojego wpisu, przeszedłem do Twojej listy PRLowskich młodzieżówek i mam teraz w domu Domagalika. Tylko nie wiem czy czytanie o nastoletnich problemach, to akurat to czego potrzebuję. Z drugiej strony nie wiem czy mam chęć na kontynuowanie cyklu o arystokratce. Słowem, dręczy mnie czytelniczy odpowiednik „nie mam co na siebie włożyć” :)

    Odpowiedz
    • Owszem, ale z perspektywą rodziców się nie spotkałem. Ewa Ostrowska w Zabić ptaka tylko nadmieniła, że porzucenie syna wywołało u jego rodziców ostre wyrzuty sumienia, a tym samym chłopak mógł nimi spokojnie manipulować.

      Odpowiedz
    • Poza tym pytanie, czy rodzice Brenta traktowali to w kategorii porzucenia: przecież chłopiec został z babcią, a oni być może zamierzali wrócić albo ściągnąć go do siebie, gdyby się urządzili. Fakt, że nie pomyśleli o takich „drobiazgach” jak zostawienie babci jakichś większych pieniędzy na życie przemawia przeciwko nim. Chyba że podejmowali decyzję spontanicznie.

      Odpowiedz

Odpowiedz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.