Mamy świat w przyszłości: zaawansowany technologicznie, gdzie roboty wykonują wszelkie prace, i przede wszystkim bezpieczny dzięki zabiegowi, jakiemu poddaje się wszystkich zaraz po urodzeniu – wyeliminowana zostaje agresja, chęć zabijania, skłonność do ryzykownych zachowań. I do tego świata wracają z kosmosu dwaj prawdziwi mężczyźni sprzed ponad wieku. Czy zachwycą się postępem? Czy zechcą korzystać z dobrodziejstw cywilizacji?
Dwaj panowie z poprzedniej epoki
No oczywiście, że nie, bo prawdziwy mężczyzna jest chory, jeśli nie może obić komuś gęby, niemalże rozbić się po niebezpiecznej jeździe samochodem, a przede wszystkim, jeśli nie może wyrwać każdej kobiety w zasięgu wzroku. Dla nich ta nowa cywilizacja jest „jednym wielkim mli-mli”, jak to obrazowo nazywa Olaf, przyjaciel głównego bohatera, Hala. „Zabili w człowieku człowieka”, dodaje. Na placach budów – roboty. W salach operacyjnych – roboty. W kosmos – roboty. Przez Hala i Olafa przemawia nie tylko „staroświeckie” wychowanie, ale też to, co przeszli podczas wyprawy, a czego dowiadujemy się stopniowo, no i chyba rozgoryczenie. Ich dramatyczne przeżycia („byliśmy kupą śmiertelnie przerażonych, zrozpaczonych zwierząt”) nie zostały skompensowane – mieli wrócić jako zdobywcy, herosi, idole młodzieży, obiekty podziwu kobiet: „Przecież miało być tak pięknie. Wywiady miały być”, że tak zacytuję innego klasyka. Tymczasem ich powrót skwitowano krótką notką w gazecie, a ich wyczyn nikogo nie ekscytował. Zresztą, czy wiedza, którą zdobyli, warta była wszystkich wyrzeczeń, straconych lat, traumy i, przede wszystkim, oderwania od rodziny i przyjaciół?
„Społeczeństwo czule stabilizowanej harmonii”
Ale rozkminy Olafa i Hala, a przede wszystkim szereg działań, jakie podjął ten ostatni, by zdobyć kobietę, są jedynie częścią powieści Lema – dodajmy, że częścią potężnie irytującą, która po latach i samego autora nie zachwycała: „Razi mnie sentymentalizm tej książki, krzepa bohaterów, papierowość bohaterki. […] Jest w tym jakieś gówniarstwo”. No cóż, nic dodać. „Powrót z gwiazd” to jednak przede wszystkim niezwykle interesujący obraz społeczeństwa egalitarnego, w którym w zasadzie nie trzeba pracować, ale w zamian poświęca się tę nieobliczalną część ludzkiej natury, odpowiedzialną za skłonność do ryzyka, porywy namiętności, okrucieństwo, dążenie do rozwiązywania problemów siłą… „Betryzacja”, bo tak nazywa się proces, któremu poddaje się wszystkich niedługo po urodzeniu, sprawia, że świat jest bezpieczny i wygodny, ale zdaniem powracających astronautów letni, skarlały. A przecież wpajanie dzieciom tolerancji, poszanowania odmiennych przekonań i postaw tworzyło „społeczeństwo czule stabilizowanej harmonii”, wielkie osiągnięcia naukowe służyły ludziom: mamy tu nie tylko opanowanie grawitacji, pozwalające tworzyć zadziwiającą architekturę, ale i to, co dziś nazywamy sztuczną inteligencją i wirtualną rzeczywistością, o wszechobecnych robotach nie wspominając. Czy Hal i Olaf przekonają się do nowych porządków na tyle, by się do nich przystosować, czy może wybiorą inną drogę, bardziej zgodną z ich pojęciem o ludzkich ambicjach? Wizja nowego świata roztaczana przez Lema jest barwna i ujmująca. Przykra jest za to konkluzja, że ludzkość doszła do takiego stanu dzięki naukowym manipulacjom, a nie wskutek naturalnego rozwoju i samoczynnego dążenia do stworzenia lepszego świata.
Stanisław Lem, Powrót z gwiazd, Agora 2008.
Miałam bardzo podobne odczucia do Twoich: rozkminy Olafa i Hala były męczące. Reszta bardzo mi się podobała (choć to nie mój gatunek literatury), byłam pod wrażeniem wizjonerstwa Lema.
No właśnie, Hemingway dla ubogich. Czy Remarque, jak sam Lem wskazał. Nie znoszę tego typu bohaterów. A reszta zdecydowanie na plus, mnóstwo rzeczy mu się sprawdziło, szkoda że nie w kwestii powstrzymania agresji.
Czytałam to bardzo dawno temu jako nastolatka i wtedy podobało mi się bardzo. Teraz mam odczucia podobne do Twoich. Warto może zauważyć, że optony i lektony przełożyły się na dzisiejsze e-booki i audiobooki, a idea społeczeństwa, w którym nie można nikomu dołożyć z piąchy, powróci w „Wizji lokalnej”, już znacznie dojrzalsza.
Mnóstwo rzeczy mu się sprawdziło. Zamiast druku na życzenie kryształek z tekstem, uważam że to urocze, chociaż mniej praktyczne niż plik przesłany mailem. Jak na rzecz sprzed 60 lat pod względem świata opisywanego nader prorocza.
Po Lemie (przed pewnie też) inni twórcy też chwytali się wizji świata bez przemocy. Tak na szybko kojarzę, że taki motyw był bodaj w „Equilibrium”, gdzie prawnie usankcjonowano nakaz farmakologicznego tłumienia tej strony ludzkiej osobowości. Film raczej marny, ale mi się przypomniało. A Lem zerka z półki, ale nawet jeśli trafi w łapki, to raczej coś „lżejszego” :)
Takich pomysłów jest pewnie więcej, najwyraźniej ludzkość doskonale wie, że sama z siebie się nie polepszy :(