Przed większością z nas naprawdę długi weekend. W chwilach wolnych od orgiastycznej lektury i rodzinnego grillowania warto przyjrzeć się stanowi naszych firanek, jedwabi, wełen i kożuchów – może wymagają przeprania lub odświeżenia? Sprawdzone porady pomogą szybko i sprawnie poradzić sobie z kolejnym pralniczym wyzwaniem.
Miesiąc: kwiecień 2018
„Co ja tu robię, po co mi to było?” („Świat według Polki”)
„Świat według Polki” to zbiór bardzo różnorodny: składają się nań teksty krótsze i dłuższe, anegdoty, wspomnienia, migawki, refleksje i dłuższe opowieści. Autorki wyjechały z Polski z różnych powodów i w różne strony, ale wspierają się w ramach założonego przez siebie Klubu Polki na Obczyźnie, jak pisze bowiem Magda Fou we wstępie: „smutki i radości Polki na obczyźnie będą zawsze podobne”.
„Ważne ogniwo w rozwoju chirurgii” (Jurgen Thorwald, „Pacjenci”)
Miałem kiedyś straszliwą fazę na thrillery medyczne. Wiecie, Robin Cook i te klimaty. Tajemnicze zgony w szpitalu, skorumpowani lekarze, złowrogie spiski koncernów farmaceutycznych, wojskowi testujący na niewinnych broń bakteriologiczną i obowiązkowo jakaś szlachetna i młoda lekarka, która w swej naiwności zaczyna rozgrzebywać zamiecione pod dywan sekrety, by po licznych niebezpiecznych perypetiach doprowadzić do ujęcia winnych. Tymczasem wcale nie trzeba fikcji, żeby mieć dreszcze na plecach, wystarczy zagłębić się nieco w prawdziwą historię medycyny.
„Zarabiamy, śmiejąc się” (Tadeusz Wittlin, „Ostatnia cyganeria”)
Piękne to musiały być czasy dla literatów, rysowników i wszelkiej maści artystycznych duchów. Biesiadowało się w barach, kawiarniach raz na koszt własny, raz na rachunek zamożniejszych kolegów, omawiając wzniosłe sprawy ducha, a do stolika nieśmiało, żeby nie zburzyć tej intelektualnej atmosfery, podchodzili wydawcy, redaktorzy, dyrektorzy kabaretów czy producenci filmowi, by wsunąć temu i owemu do kieszeni zaliczkę na opowiadanie, skecz, piosenkę czy scenariusz, koniecznie z happy endem. Gdzieś tam za drzwiami „Adrii”, „Oazy” czy Hotelu Europejskiego trwał kryzys, panowało bezrobocie, czaił się autorytaryzm i cenzor z nożycami, ale te elementy nie przebijają się przez mgłę sentymentu, w jaką spowił swe wspomnienia Tadeusz Wittlin. I właściwie trudno mu się dziwić, że po kilku dziesięcioleciach na emigracji miał ochotę przywoływać z pamięci tylko to, co najmilsze i najzabawniejsze.
Czerwone i czarne (Guareschi, „Ciao, don Camillo”)
Pięćset stron lektury zabawnej, dramatycznej, wzruszającej i inspirującej. O miłości i nienawiści, współpracy i rywalizacji, przyjaźni i wrogości, konfliktach i ich zażegnywaniu, wierze i jej braku, kompromisach, o szlachetnym poświęceniu i małodusznym egoizmie. Wszystko w scenerii Niziny Padańskiej, gdzie czarni i czerwoni walczą o wpływy, ale zawieszają animozje, gdy w grę wchodzi pomoc potrzebującym i działanie dla wspólnego dobra.