Nie będę szczególnie oryginalny, gdy napiszę, że nic mi się nie chce. Na jednym stosie leżą książki zaczęte i porzucone po kilku stronach, na drugim te wyciągnięte z półek w płonnej nadziei, że przykują moją uwagę na dłużej, może wręcz do ostatniej strony. A figę. „Człowiek tylko leżałby i spał…”. Na dodatek „brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś” i nawet czwarty tom przygód Felixa, Neta i Niki nie zrobił na mnie wrażenia. Chociaż to akurat nie wina mojego nastroju.
Mogło być pięknie. Nasi bohaterowie bawią się na balu halloweenowym, gdy znienacka dostają od tajemniczego Ponurego Żniwiarza zadanie do wykonania. Krok za krokiem dają się wciągnąć w mroczny świat zagadek: kim był profesor Knipszyc i jakie niemoralne eksperymenty prowadził? Co uciekło z jego domu i grasuje w warszawskich kanałach? Co dzieje się w podziemiach stolicy? Wątki przygodowe przeplatają się z obyczajowymi. Mamy bal z rywalizacją o tytuł króla i królowej balu (bohaterowie śmieją się, że trochę jak z „Carrie” Kinga), międzyklasowy konkurs, w ramach którego trzeba napisać i wystawić musical – sceny szkolne są pierwszorzędne i prześmieszne; opis przedstawienia niemal dorównuje „Hamletowi” z „Kłamczuchy” Małgorzaty Musierowicz. Dowiadujemy się też sporo o domowych sprawach Felixa i poznajemy kilkoro z jego ekscentrycznych krewnych, którzy, jak się okazuje, czają się na spadek po ciężko chorej babci chłopaka.
Jest tu mnóstwo materiału na świetną, wciągającą powieść z humorystycznymi epizodami. Niestety, „Pułapka nieśmiertelności” rozczarowuje – jest rozwlekła, nie ma tempa; dzieje się dużo – wręcz za dużo. Niewyczerpana fantazja podsuwała autorowi coraz to nowe sceny i szkoda, że części z nich Rafał Kosik nie zachował do wykorzystania w przyszłości. Wizyty krewnych Felixa, rozbudowana opowieść o odwiedzinach w Instytucie Badań Nadzwyczajnych, postacie inspektora Szyneczko i dziwnej Pauli, gonitwy po warszawskim „podmieściu” czy wreszcie bożonarodzeniowe zakończenie trącące amerykańskim kinem familijnym to wątki, które same w sobie są ciekawe albo zabawne, ale wydają się obciążać fabułę, niepotrzebnie ją rozbudowując. Całość ratują sceny szkolne: dynamiczne, dowcipne, pozwalają lepiej poznać bohaterów i ich rówieśników; klimaty trochę jak z Niziurskiego. Mam nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy i kolejny tom cyklu nie tylko okaże się wciągający, ale i pełen humoru.
Rafał Kosik, Felix, Net i Nika oraz pułapka nieśmiertelności, Powergraph 2011.
Zapraszam do przeczytania
(Odwiedzono 357 razy, 1 razy dziś)
Widzę, że autor narzucił sobie dość ostre tempo, coś a la JIK: od dziewięciu lat co roku nowy tom cyklu , a w r. 2009 i 2011 po dwie nowe części, a to już wydaje mi się tempem zabójczym. Tym bardziej, że to są dość opasłe powieści. To raczej nie sprzyja dopieszczaniu fabuły. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie znacznie bardziej udany.
Sęk w tym, że każdy z tych wątków wydaje się dopracowany, tyle że wszystkie razem jakoś nie tworzą harmonijnej całości. Brakowało mi redaktora z ostrymi nożycami, który by tę książkę odchudził, tak o jedną czwartą chociaż.
Już w tomie otwierającym cykl zwracałem uwagę na ten dysonans (tak, tak wymądrzam się, z 5 minut szukałem słowa w sieci) wątków, ale wtedy zrzuciłem to na karb debiutu (cyklowego) i konieczność pozszywania krótszych form w większą całość. Nie pocieszyłeś mnie więc :(
Pierwszy tom na tle Pułapki wydaje się być wręcz doskonale skrojony. Dajmy autorowi szansę, chociaż ja zamierzam chwilę odetchnąć. Tym bardziej że nie mam następnej części, jeszcze:P
Jeśli tak, to stanowczo idę w „Baśniobór”, który zbiera niezłą … Jaki będzie blogowy odpowiednik „prasę”? :)
Dobrą blogię?
Dziwnie brzmi, ale niech będzie :)
PS. Postanowiłem zainwestować 19,90 i przedłużyć abonament na legimi, więc Mulla poczytam.
PPS. Choć za tak tandetnie działającą (a właściwie częściej niedziałającą) apkę na Androida, to oni powinni dopłacać. 3 poprawki na tydzień, a pozytywnych skutków nie widać :(
Złóż reklamację i zażądaj rabatu:)
Eee, jeszcze się zrażą, a pomysł nie jest całkiem od czapy. Przynajmniej patrząc nań z perspektywy 3 dni betatestów :)
Jak im zależy, to ułagodzą wściekłego klienta – może Ci długopis przyślą?
Albo szare mydło do szorowania jęzora :P
Zaoszczędzisz na środkach czystości, też zysk:P
~ Zacofany w lekturze
Może wydawca zażądał od autora określonej objętości książki, stąd to mnożenie wątków ponad potrzebę? Swoją drogą liczba stron (536!) imponująca jak na powieść dla młodzieży.
~ Bazyl
Poczytałam właśnie o „Baśnioborze” i ta dobra blogia wydaje się uzasadniona. :) Tylko ostrzegają, że to książka dość mroczna.
Lirael: autor sam sobie sterem, żeglarzem i wydawcą:) Więc naciski w grę nie wchodzą:P
Fiu, fiu, tylko pozazdrościć! Od samego początku serii sterem?
Od początku:) I Rafał Kosik należy chyba do mniejszości autorów, którym się udało poprowadzenie własnego wydawnictwa. Poza tym chyba tylko Monika Szwaja i Joanna Chmielewska dobrze na tym biznesie wychodzą.
Czy ten spadek formy to jakaś epidemia, czy też każdy ma po prostu swojego mola co go gryzie i nie jest to niestety mol (mól???) książkowy? ;p
Mam nadzieję, że to tylko wpływ pory roku, bo nie wyobrażam sobie dłuższego trwania w tym stanie, okropnie jest męczący :)
Mi się „Pułapka nieśmiertelności” podobała najbardziej ze wszystkich książek Kosika, jak do tej pory… Ale to chyba wina niepomiernie mniejszego doświadczenia książkowego :) Co do scen szkolnych to się zgadzam, są świetne. Z niecierpliwością czekam na dalsze recenzje tej serii. :)
Nie wątpię, że ta obfitość fabularna może być atrakcyjna dla młodszych czytelników. Młodszych ode mnie:) Dalsze recenzje będą, ale chwilowo muszę ochłonąć. I zdobyć kolejną część:)
Ja Ci, z racji wieku, mogę powiedzieć to wprost. Jesteś (jako i ja), czepialskim, starym prykiem, który szuka (jako i ja zwykłem) dziury w całym. A młodzieży się podoba. O! :P
Zapomniałeś o wapniaku i zgredzie:P Ale dziur w całym nie szukam, wręcz mam tendencję do przymykania oczu na niedoróbki, jeśli ogólne wrażenie jest dobre. A młodzieży niech się podoba, ja im nie żałuję:)
Właśnie. Czytajcie drogie dziatki i nie zważajcie na opinie wapniaków i zgredów, którzy już zapomnieli jak cielęciem byli. Czy jakoś tak :D
Czytajcie, drogie dziatki, i przemyślcie sobie czasem opinie wapniaków, którzy niejedną książkę przeczytali. Tak lepiej:)
Wapniaki i zgredy (zgredzi?) to są ci, którzy w ogóle nie czytają :) A opinie przemyśleć zawsze warto.
Ja bym użył innych słów, ale owszem:)
Epitetów nigdy dość :D
Pocieszyłeś mnie, bo myślałam że tylko ja tak mam – ten spadek formy ;) Także nie będę się czepiać że się czepiasz „Pułapki..”. Choć w sumie, może to też pocieszać, że jestem jednak nieco młodsze pokolenie ;p i przez to ta obfitość fabularna mi się bardziej podoba ;D hi hi
Jak to marne parę lat różnicy wpływa na odbiór literatury:) A ze spadkiem formy należy walczyć, chociaż pojęcia nie mam jak :P
Na razie sobie odpuszczę.
Pozdrawiam!