Pisarstwo Lecha Borskiego nigdy do mnie nie przemawiało. Miałem wrażenie, że z jego bohaterami nic mnie nie łączy, że zachowują się irracjonalnie i żyją w jakimś niby realnym, a jednak odrealnionym świecie, autor zaś tyle przed czytelnikiem ukrywa (lub zostawia jego domyślności), że w ostatecznym rozrachunku zostajemy z niezrozumieniem tego, co właśnie przeczytaliśmy. Niestety historia Anny nie jest tu wyjątkiem.
Ugrzęźnięcie
Autor zrzucił swojej bohaterce na głowę niemal wszystko, co tylko mógł wymyślić. Licealistka obarczana jest opieką nad Mareczkiem, synem swojej siostry studentki (która musi się uczyć, tak jakby Anna nie musiała), ma problemy uczuciowe, bo jej chłopak Michał uderza do Danki, a jednocześnie ma ochotę przeżyć z Anką pierwszy seks, na dodatek zaś w życiu rodziny pojawia się matka, która dawno temu porzuciła męża i córki, by zażyć swobody w Paryżu. Przed konfrontacją z byłą żoną ojciec Anki wywozi dziewczynę i Mareczka do zaprzyjaźnionego gospodarstwa, gdzie skołowanej dziewczynie pomaga gosposia, której dramatyczne losy nastolatka stopniowo poznaje. I właściwie wątek Dębkowej jest jedynym, który ma w tym wszystkim sens i w miarę logiczne rozwiązanie, wszystko zaś, co dotyczy samej Anki, jest jakąś magmą, w której grzęźnie i bohaterka, i czytelnik.
Połącz kropki
Można zrozumieć, że kiedy za dużo na nią spada, Anka staje zdezorientowana, zagubiona i może nie do końca dociera do niej, co się dzieje. To jednak chyba nie do końca prawda, bo w niektórych kwestiach dziewczyna rozumuje nader trzeźwo: doskonale widzi, że siostra studentka przerzuca na nią opiekę nad swoim dzieckiem, doskonale widzi, że Michał prowadzi podwójną grę, nawet niespecjalnie się kryjąc, a mimo to przyjmuje jego grubymi nićmi szyte wyjaśnienia i nawet próbuje uprawiać z nim seks, by później rozpocząć przedziwne podchody, wykorzystując przy okazji kolegę z klasy. Drażni Michała, popycha ku Dance, a równocześnie próbuje wzbudzić w nim zazdrość. Próbowałem łączyć kropki, ale nic mi z tego nie wychodziło, żadne wyjaśnienie jej postępowania nie wydawało się logiczne, choć może wcale logicznie nie miało być – ot, autor sugeruje, że jego bohaterka miota się, bo sama nie bardzo wie, czego chce i zmienia co chwilę nastawienie i zamiary (w domyśle: dziewczęta w pewnym wieku tak mają, nie ma co drążyć). Zdecydowanie było to okropnie męczące. Trochę lepiej rozegrane są wątki rodzinne, zwłaszcza siostrzana awantura, która nieco oczyszcza atmosferę, choć już motyw mamusi, która porzuca męża i dzieci, by po latach jak gdyby nigdy nic oświadczyć, że chce do nich wrócić, wywołuje co najwyżej chęć wywrócenia oczami. W gruncie rzeczy jednak najciekawsze są partie poświęcone Dębkowej, jej dramatycznej historii, sytuacji rodzinnej, tęsknocie za synem – i w tym przypadku Anna wykazuje się inicjatywą, nieco straceńczą, ale w ostatecznym rozrachunku przynoszącą dobre rezultaty. Zaskoczyło mnie w tym opowiadaniu otwarte, jak na polskie młodzieżówki, mówienie o seksie: pozamałżeńskiej ciąży i pełnym hipokryzji podejściu do niej, aborcji – wymowne zdanie Dębkowej, która po zajściu w ciążę musiała uciekać ze wsi i szukać pracy w mieście, o jej pracodawczyni: „Skrobała się. […] A kiedy ja miałam rodzić, to mnie wyrzuciła”. Mamy też próbę przeżycia „pierwszego razu” oraz radykalną próbę przerwania niechcianych „zalotów” („– Tylko bez rąk. Nie słuchał. Pchał się z łapami […], przyszedł po prostu po swoje. […] Nie puścił, przysunął wargi do mojego policzka […] Szarpnęłam się i uderzyłam go w twarz. Nie będzie mnie lizał”). Równocześnie ten sam Michał przy innej okazji płoszy się na wzmiankę o miesiączce („Dziś nie można… No chyba rozumiesz? Zerknęłam i odetchnęłam z ulgą. Był czerwony jak tarcza zakazu wjazdu”). Nie jest tego wiele, ale i tak Borski okazał się nader śmiały obyczajowo, co nie pozwala „Anny” spisać dokumentnie na straty i stanowi pewną zachętę do sięgnięcia po inne jego książki.
W ogóle, ale to w ogóle, nic mi nie mówi nazwisko autora. Sam też wziąłem się za młodzieżówkę, ale z nowego rozdania. Czy tam wydania :)
Nie dziwię się, on nie był pierwszą ligą. A co tam czytasz, pochwal się.
„Wojnę skowronków” Hilary McKay, którą, okazuje się, wydawał wcześniej (z koszmarnymi okładkami) Amber :) Nie wiem jak reszta, ale „Wojna …” mnie wciągnęła.
Czekaj, czekaj, Amber wydawał? Ale oryginał jest z 2018 roku, raczej niemożliwe. A tak w ogóle, to dla mnie ta Wojna była trochę za subtelna i wynudziłem się, potencjalne konflikty autorka zlekceważyła, a same opisy wojny sprawy nie załatwiły.
McKay wydawał, nie że „Wojnę …” :) A ja z przyjemnością przeczytałem w dwa popołudnia :)
A, w tę stronę :) Nie miałem pojęcia, Wojna wygląda na debiut.
Szybki rzut oka w biogram autorki … Może wygląda, ale z pewnością nie jest. To dość świeża rzecz rzekł bym nawet :)
Ok, wierzę na słowo :)
Można od Pana kupić książkę Anna?
Nie. Ale podejrzewam, że na allegro/vinted kupi Pan bez problemu.