Znaleźć w dzisiejszych zdegenerowanych czasach śmieszną książkę jest trudniej, niż wygrzebać brylant w kaszance. Kiedy więc trafię na coś, co rekomendowane jest już choćby jako zabawne, to nie mogę się oprzeć pokusie. Zdobywam i czytam. W przypadku „Dożywocia” Marty Kisiel odgłosy zachwytu dobiegały z wielu stron, a najgorętszą orędowniczką Lichotki była Matka Chrzestna tego bloga, zakochana wręcz w pewnym zasmarkanym aniele.
Mała rocznica
Mamy dziś ostatnią sobotę karnawału, co samo w sobie zachęca do imprezowania: kubek herbaty z cytryną, kocyk i apetyczna książka – szał ciał i uprzęży. Poza tym tak się miło złożyło, że równo dwa miesiące temu BZL wystartował i do dziś zaliczył 3000 wejść! Dziękuję wszystkim, którzy czytają i komentują, szczególnie Matce Chrzestnej; bez Niej … Dowiedz się więcej
Judyta w barze mlecznym (Natalia Rolleczek, „Kochana rodzinka i ja”)
Marzec miesiącem ankietowania
Od kwietnia rusza powszechny spis ludności, więc ankiet do wypełnienia nikomu nie zabraknie. W mojej skromnej ankiecie lutowej bezapelacyjnie wygrała „Emma” Jane Austen, która nie dała najmniejszych szans konkurencji. Podejrzewam, że głosujące panie (albowiem żaden przedstawiciel płci męskiej jeszcze się tu nie objawił) a) zagłosowały na to, co same najlepiej znają, b) zrobiły to z … Dowiedz się więcej
„Poszłam na wojnę taka mała…” (Swietłana Aleksijewicz, „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”)
Dzień kota
Skoro mamy Dzień Kota i padł apel o zaprezentowanie futrzaków, to proszę uprzejmie. Leninek, siedem lat temu i co najmniej cztery kilogramy wstecz. Teraz by a) się nie wcisnął, b) nie doskoczył :)